Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Córka smoleńska

Małgorzata Wassermann: adwokatka smoleńskiego mitu

Małgorzata Wassermann jest adwokatem frontowym, który dobrze radzi sobie w sali sądowej. Małgorzata Wassermann jest adwokatem frontowym, który dobrze radzi sobie w sali sądowej. Małgorzata Wasermann / Archiwum prywatne
Młoda, elokwentna, wykształcona adwokat, z porządnego domu – jak mawia prezes PiS. Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa, jest przymierzana do fotela ministra sprawiedliwości. Ściślej – prawdy i sprawiedliwości.
Małgorzata Wassermann nie ma politycznego doświadczenia, więc będzie realizować scenariusz szefa.Beata Zawrzel/Reporter Małgorzata Wassermann nie ma politycznego doświadczenia, więc będzie realizować scenariusz szefa.

Artykuł w wersji audio

Na pogrzebie swojego ojca Małgorzata Wassermann (rocznik 1978) musiała widzieć transparent z napisem: „Mam nadzieję, że spuściznę po Zbigniewie Wassermannie przejmie Zbigniew Ziobro”. Dziś jest pierwsza na krakowskiej liście PiS do Sejmu, a Ziobro ostatni w Kielcach. Ona mandat poselski ma w kieszeni, a przy Nowogrodzkiej mówią, że prezes szykuje ją na szefową resortu sprawiedliwości. Jest jednoznacznie kojarzona z frakcją przeciwną Ziobrze, choć to Ziobro kiedyś polecił Kaczyńskiemu krakowskiego prokuratora Zbigniewa Wassermanna, po latach ministra, koordynatora służb specjalnych w rządach PiS.

Polecę na Księżyc

Wdowa po Zbigniewie Wassermannie, inaczej niż inne smoleńskie wdowy, oddała publiczne pole córce. Widać, że Małgorzata wzięła na siebie wielki ciężar. Ci, którzy ją znają, wcale się nie dziwią, bo była z ojcem bardzo emocjonalnie związana, ale niektórych przeraża jej radykalizm. „Hipoteza zamachu jest prawdopodobna. Bardzo. Wiedzą o tym ci, którzy – tak jak ja – mają dostęp do akt śledztwa. (…) Sądzę, że poważnie bierze ją pod uwagę także Donald Tusk” – mówiła Bogdanowi Rymanowskiemu w ich wspólnej książce „Zamach na prawdę”, która ukazała się na dwa dni przed piątą rocznicą katastrofy.

Jest zdeterminowana: „Jestem gotowa polecieć nawet na Księżyc, by wyjaśnić tę katastrofę”. Niedługo po 10 kwietnia 2010 r. mówiła: „Kiedy dowiem się prawdy, wycofam się i zajmę się swoim życiem”. Pytana trzy lata temu przez dziennikarza, czy chciałaby się mocniej zaangażować w politykę, mówiła: „To jest ostatnia rzecz, na którą miałabym ochotę”. Nie trzeba jakiejś szczególnej przenikliwości, aby zrozumieć, że idzie do polityki przede wszystkim po to, aby dowieść prawdy o Smoleńsku. Swojej i PiS prawdy.

Ale w kampanii wyborczej nie chce w ogóle na temat Smoleńska rozmawiać. Można wręcz odnieść wrażenie, że odcina się od tego, czemu poświęciła pięć ostatnich lat swojego życia. – Katastrofa smoleńska to jest przede wszystkim moja prywatna sprawa, w której jestem stroną postępowania. Na uwagę, że jednak do tej pory we wszystkich jej wywiadach prasowych i telewizyjnych na tym się właśnie skupiała i co zatem się teraz zmieniło, odpowiada: – Wypowiadałam się jako strona postępowania. Nie porzucam tematu Smoleńska, ale mandat poselski to zobowiązanie do pracy na rzecz wszystkich obywateli, a nie przepustka do realizacji własnych celów – ucina krótko. W tej kampanii chce być postrzegana jako ekspertka od prawa, która dobrze rozeznaje się w bolączkach wymiaru sprawiedliwości i ma na nie gotowe recepty. Zdaje sobie sprawę, że smoleńska retoryka może być dla niej obciążeniem, tak jak była dla Zuzanny Kurtyki, wdowy po szefie IPN, która w poprzednich wyborach przegrała walkę o senatorski mandat. – Małgosia wie, że smoleński elektorat i tak ma już w kieszeni. Wie też, że ta narracja może zniechęcić do niej umiarkowanych wyborców, którzy alergicznie reagują na smoleńską histerię – opowiada krakowski polityk. Tak jak PiS chowa na czas wyborów Macierewicza, tak córka Zbigniewa Wassermanna nie afiszuje się w czasie kampanii ze swoją „prawdą o Smoleńsku”. Pytana zaś o Macierewicza mówi tylko, że zrobiono z niego oszołoma, a o ekspertach jego parlamentarnego zespołu ma jak najlepsze zdanie. – W tej wciąż niewyjaśnionej sprawie mam plan, który przedstawię ministrowi sprawiedliwości w gabinecie pani premier Beaty Szydło – mówi Wassermann. Jaki to plan?

Postawię przed Trybunałem Stanu

W wywiadzie dla „Naszego Dziennika” mówiła, że powinna powstać nowa komisja: „W szerszym składzie, z udziałem ekspertów także międzynarodowych” (grudzień 2012 r.). W „Super Expressie” dodała: „W przyszłości konieczne będzie powołanie komisji śledczej, aby opinia publiczna dowiedziała się, jak wyglądały kulisy śledztwa smoleńskiego” (styczeń 2012 r.). Dziennikarzom RMF FM wyjaśniała, że cała komisja Jerzego Millera – i rząd, który się pod raportem komisji podpisał – „poświadczyła nieprawdę”. Dlatego „powstaje pytanie o odpowiedzialność karną i przed Trybunałem Stanu”. W programie Moniki Olejnik w TVN24 uznała jako prawnik, że warto rozważyć, czy wypowiedzi minister Kopacz dotyczące sekcji zwłok ofiar były tylko kłamstwem czy „kwestią utrudniania postępowania przez minister Ewę Kopacz”. W wywiadzie dla „Newsweeka” mówiła zaś, że „co do tego, że będą ekshumowane wszystkie ciała, nie ma cienia wątpliwości”. Dodała, że jeśli nie w tym toczącym się postępowaniu, to „w jakimś kolejnym ekshumacje na pewno zostaną wykonane”, i wyraziła współczucie wobec tych, którzy mają to wciąż przed sobą (rodzina Wassermannów już doprowadziła do ekshumacji). Mówiła też o tym, że „ktoś powinien ponieść odpowiedzialność polityczną za to, co się stało”. A w „Naszym Dzienniku” wyraziła nadzieję, że „wymiar sprawiedliwości dotknie także tych ludzi” i wymieniła: Ewę Kopacz, Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Jerzego Millera i osoby odpowiedzialne za działanie państwa po katastrofie.

Przytoczone wyżej, wypowiadane z pełnym przekonaniem słowa – choć dziś Małgorzata Wassermann nie chce do nich wracać – są bardzo spójne z tym, co mówił ostatnio przed Pałacem Prezydenckim na obchodach 65. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej lider PiS. „Pięć lat i pięć miesięcy minęło od dnia tej wielkiej tragedii i przez cały ten czas marzyliśmy o tym momencie, w którym będzie można powiedzieć, że to wszystko, co z tej tragedii wynikało, te wszystkie sprawy do załatwienia – zostaną załatwione. Ten czas, wszystko na to wskazuje, zbliża się”.

Małgorzata Wassermann, prawniczka, która od podszewki, jako pokrzywdzona w śledztwie, zna akta sprawy i emocjonalnie jest w nią zaangażowana, ma uwiarygadniać te rozliczenia prezesa. Nie ma politycznego doświadczenia, więc będzie realizować scenariusz szefa. – Robi wrażenie pewnej siebie, zna paragrafy, jest opanowana, ale to nie jest typ silnej i decyzyjnej osobowości – mówi krakowski polityk PO. A prawdopodobny scenariusz jest taki, że rząd PiS najpierw podporządkuje sobie prokuraturę, a potem zależni i zaufani prokuratorzy na nowo otworzą śledztwa. Małgorzata Wassermann w „Zamachu na prawdę” mówi Rymanowskiemu, że utraciła „bezpowrotnie zaufanie do prokuratorów”, że „poruszają się od ściany do ściany i po prostu lawirują”. Doceniała ojca za to, że delegował najbardziej doświadczonych prokuratorów do najtrudniejszych spraw. Może to zapowiedź tego, że do rozliczenia Smoleńska też zostaną oddelegowani ci według PiS najlepsi, czyli podzielający zamachowe teorie.

Znam wielu z PiS

Córka byłego koordynatora ds. służb specjalnych martwi się, że w Sejmie brakuje praktyków prawa, którzy prowadzą swoje kancelarie. Przekonuje, że tylko tacy wiedzą, gdzie system kuleje, i ona gwarantuje, że będzie forsować rozwiązania prawne, które ułatwią życie Polaków. Upowszechni bezpłatną pomoc prawną i zadba o proste, przejrzyste prawo. W sprawach światopoglądowych wpasowuje się w ramy PiS: przeciwniczka aborcji, debatę o gender traktuje jako temat zastępczy i zapewnia, że kiedy gotuje i prasuje koszule narzeczonemu, to nie jest dla niej ujma. Uzależniona od siłowni; to w drzwiach domowej sali ćwiczeń ostatni raz widziała się z ojcem. Świetnie mówi po angielsku i niemiecku. Podkreśla, że jest praktykującą katoliczką, ale (inaczej niż wielu w PiS) nie chce łączyć tego z polityką.

Małgorzata podpisuje się pod kontrowersyjnymi pomysłami swojej partii na ulepszenie systemu sprawiedliwości, choć jeszcze formalnie nie jest w PiS. Niektórzy wskazują na nią jako na współautorkę tych pomysłów. – Znam wielu polityków PiS, rozmawiam z nimi i zawsze, gdy jest taka potrzeba, konsultuję dla nich przygotowywane projekty aktów prawnych – przyznaje. PiS chce powołać Wyższą Izbę Sądu Najwyższego – z udziałem czynnika społecznego powoływanego przez prezydenta – miałaby rewidować wyroki na wniosek ministra sprawiedliwości. Kierunek jest oczywisty, chodzi o nadzór władzy wykonawczej nad sędziami i prokuratorami. – Warto otworzyć dyskusję o tym, jak pomóc ludziom, których dotknęła ewidentna niesprawiedliwość, a obecnie dostępne środki prawne są niewystarczające. To musi być rozwiązanie zgodne z konstytucją – opowiada Wassermann. Jednak o pomysłach przedstawionych na konwencji programowej w Katowicach, na panelu prowadzonym przez Ziobrę (by np. badać sędziów wariografami, sprawdzać ich próbki moczu), mówi, że są zbyt daleko idące: – To nie jest najważniejszy problem wymiaru sprawiedliwości, a takie propozycje są na wyrost. Nie można tak radykalnie uderzać w uczciwych ludzi z powodu kilku czarnych owiec. Na pewno zaś trzeba zmienić ustawę o prokuraturze i połączyć resort sprawiedliwości z prokuratorem generalnym.

Do swojej praktyki adwokackiej Wassermann jest przywiązana, podobnie jak jej brat, też adwokat. Była studentką Zbigniewa Ćwiąkalskiego (ministra sprawiedliwości w pierwszym rządzie PO): – Pamiętam, że była wzorową studentką, zawsze świetnie przygotowana – wspomina Ćwiąkalski. Ona sama mówi, że w kancelarii ma „na biegu” ok. 200 spraw, i dodaje, że przy przewlekłości polskich sądów nie jest trudno tyle uzbierać. Jak zamierza godzić pracę w Sejmie z praktyką adwokacką: – Nie chciałabym zostawiać kancelarii. Wszyscy klienci zostali o moich politycznych planach uprzedzeni, wiedzą, że na niektórych sprawach będę miała zastępstwo. A jeśli trzeba będzie, zredukuję ich liczbę – zapewnia. 

Kiedyś reprezentowała nawet swojego ojca w sprawie o naruszenie dóbr osobistych, którą wytoczył mu adwokat Jan Widacki (Zbigniew Wassermann powiedział publicznie, że Widacki ma powiązania z gangsterem Baraniną): – Podpisaliśmy ugodę satysfakcjonującą dla obu stron, ale pani Małgorzata nie miała w tym wielkiego udziału. Nie będę oceniać jej pracy adwokackiej, ponieważ taka jest zasada naszego środowiska – mówi Widacki. Ona sama sprawę z nim wspomina jako wybicie się na niezależność od ojca, znanego w Krakowie prokuratora: – Własną, ciężką pracą udowodniłam swoje zawodowe kwalifikacje. Jestem dumna z ojca, ale od lat sama pracuję na moje nazwisko. Wierzę, że i w polityce tak będzie.

Krakowski mecenas Maciej Burda mówi, że Wassermann jest adwokatem frontowym, który dobrze radzi sobie w sali sądowej: – Jest doświadczoną prawniczką, ale bez większego politycznego doświadczenia. Mam nadzieję, że nie da się wciągnąć w partyjne rozgrywki – dodaje. W PiS, przy Wiejskiej i w tak ważnym dla prezesa ministerstwie, jeśli będzie jej powierzone, to raczej nieuniknione. Ma być – taki jest pisany plan – adwokatką smoleńskiej prawdy i prokuratorką, która wymierzy sprawiedliwość Tuskowi, Kopacz, Sikorskiemu i innym. I chyba jest do tej roli gotowa.

Współpraca: Agata Szczerbiak

Polityka 40.2015 (3029) z dnia 29.09.2015; Polityka; s. 16
Oryginalny tytuł tekstu: "Córka smoleńska"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną