Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Areszt wydobywczy ciągle żywy

Bywało – i to wcale nie tak dawno, bo w czasach tzw. IV RP – kiedy to długi areszt stosowano z przyczyn politycznych. Bywało – i to wcale nie tak dawno, bo w czasach tzw. IV RP – kiedy to długi areszt stosowano z przyczyn politycznych. imagevillage / PantherMedia
Maciej Dobrowolski, oskarżany o przemyt narkotyków kibic Legii, może – po trzech latach pobytu w areszcie – czekać na proces na wolności.

Sprawa ta stała się kolejnym symbolem odwiecznej patologii polskiego wymiaru ścigania, którą jest przedłużający się ponad miarę areszt tymczasowy.

Problem nie jest nowy. Teoretycznie instytucja ta służyć ma zapobieganiu ucieczce podejrzanych, mataczeniu bądź utrudnianiu postępowania. W praktyce bywa różnie. Prokuraturze zdarza się wnosić (a sądom akceptować) o kolejne przedłużenia aresztu najczęściej z lenistwa. Wygodnie jest przecież prowadzić śledztwo, kiedy ma się podejrzanego pod ręką. Bywało – i to wcale nie tak dawno, bo w czasach tzw. IV RP – kiedy to długi areszt stosowano z przyczyn politycznych. To wtedy popularne stało się określenie „areszt wydobywczy”.

Niektórzy prokuratorzy, by przypodobać się zwierzchności, starali się poprzez przetrzymywanie podejrzanych w rozmaitych sprawach zdobywać haki na przeciwników politycznych rządzącej partii. Nic dziwnego: w Polsce oficjalnie sączono tezę o wszechobecnym układzie kryminalno-politycznym (z udziałem postkomunistycznych służ specjalnych w tle). A prokuratorem generalnym, a więc bezpośrednim zwierzchnikiem prokuratorów, był wówczas minister sprawiedliwości i to tak, by tak rzec, aktywny, jak Zbigniew Ziobro. Wtedy symbolem aresztu wydobywczego stał się choćby biznesmen i lobbysta Marek Dochnal. Spędził on w areszcie 3,5 roku (z czego zdecydowana większość przypadała właśnie na okres IV RP).

Bywa wreszcie – i zawsze bywało – że śledczy (przy wsparciu sędziów) używają długotrwałego aresztu (bądź jego groźby) jako narzędzia do zdobycia od podejrzanych informacji w sprawach typowo już kryminalnych – niekoniecznie zresztą tych, których dotyczą zarzuty. To wszak prosta, a i często skuteczna metoda. Na dodatek w przypadku faktycznie groźnych przestępców może liczyć na społeczną akceptację.

Reklama