Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Przestroga

Kiszczak – wierny stróż ustroju, ale nie bez skazy

. . Forum
Śmierć Kiszczaka i Jaruzelskiego oznacza, że tragiczna „noc generałów” przechodzi do historii. Ale pozostaje przestrogą przed argumentem siły, kiedy potrzebna jest siła argumentu.

Gen. Czesław Kiszczak był w PRL członkiem elity władzy. Zmarł w niepodległej i demokratycznej Polsce, przeżywszy w niej ćwierć wieku jako osoba prywatna. W PRL odegrał rolę wiernego stróża ustroju. Jego błyskotliwa kariera była możliwa za cenę lojalności względem systemu, który współkształtował w kluczowej dziedzinie bezpieczeństwa państwowego. Bezpieczeństwo systemu zapewniał, zwalczając jego przeciwników z opozycji demokratycznej i „Solidarności”.

Przygotował i przeprowadził grudniową „noc generałów”, podczas której rzucił na bezbronnych cywilów siły państwowego aparatu przemocy. Dla przeciwników „Solidarności” „noc generałów” to patriotyczny tytuł do chwały gen. Kiszczaka i innych autorów stanu wojennego. Dla przeciwników tamtego systemu wprost przeciwnie: to dramat w dziejach Polaków.

Gdy „Solidarność” została zepchnięta do podziemia, jej liderzy i działacze pozbawieni wolności, a niektórzy sympatyzujący z nią duchowni zabici – wśród nich wyniesiony po latach na ołtarze ks. Jerzy Popiełuszko – Kiszczak był ministrem spraw wewnętrznych i jednym z najbliższych współpracowników gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

W oczach mojego środowiska – środowiska opozycyjnego względem politycznego systemu PRL – ponosił zatem współodpowiedzialność polityczną i moralną za próbę rozwiązania przemocą głębokiego konfliktu w państwie. Jego źródłem było ignorowanie i zwalczanie zdrowych demokratycznych i niepodległościowych dążeń i aspiracji znacznej części społeczeństwa.

Polsce Ludowej oddał zasługi bez wątpienia. Także wówczas, gdy hamował partyjny beton prący do ostatecznej rozprawy z „Solidarnością”. Wolnej Polsce oddał je o tyle, o ile z własnej nieprzymuszonej woli wycofał się z polityki czynnej. Tak jak jego mentor i protektor, gen. Jaruzelski, przyjął postawę ostrożnie życzliwego obserwatora, ale i kunktatora, prowadzącego grę z wymiarem sprawiedliwości w sprawach zabicia górników kopalni „Wujek” przez ZOMO i wprowadzenia stanu wojennego, który na lata zakleszczył Polskę.

Prawica wytyka, że Adam Michnik nazwał gen. Kiszczaka „człowiekiem honoru” w kontekście jego udziału w pokojowej zmianie systemu wynegocjowanej w 1989 r. Nie dodaje, że później Michnik z tych słów się wycofał. Nie cytuje także pisanego w 1983 r. przez Michnika w więzieniu listu do generała. Był to list jak najdalszy od takiego, jaki byśmy napisali do kogoś, kogo uważamy za człowieka honoru. Kiszczak w tym liście jest figurą pokroju Mickiewiczowskiego Nowosilcowa.

Śmierć generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego oznacza, że tragiczna „noc generałów” przechodzi do historii. Ale pozostaje przestrogą. Przed argumentem siły, kiedy potrzebna jest siła argumentu. Tej zabrakło.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną