Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dwie RP

Rzeczpospolite równoległe

Nasza rzeczywistość należy do ludzi żyjących w Polsce, która po 1989 r. odzyskała wolność i niepodległość. Nasza rzeczywistość należy do ludzi żyjących w Polsce, która po 1989 r. odzyskała wolność i niepodległość. Chris Niedenthal / Forum
My spieramy się i zastanawiamy, czy dobrze wykorzystaliśmy wolność po 1989 r. Dla nich nasz czerwiec 1989 jest w listopadzie 2015 r.
By obalić ład III RP, PiS stosował krok po kroku te same narzędzia, których opozycja użyła, by zdelegitymizować i przy pierwszej okazji obalić PRL.Paweł Supernak/PAP By obalić ład III RP, PiS stosował krok po kroku te same narzędzia, których opozycja użyła, by zdelegitymizować i przy pierwszej okazji obalić PRL.
Rząd, który powstał, zapewne nie będzie ostatnim ani najbardziej radykalnym wyrazem „dobrej zmiany”. Skoro już wrócił 1989 r., to wrócą następne.Tomasz Adamowicz/Forum Rząd, który powstał, zapewne nie będzie ostatnim ani najbardziej radykalnym wyrazem „dobrej zmiany”. Skoro już wrócił 1989 r., to wrócą następne.

Artykuł w wersji audio

Nowa władza wciąż nas zaskakuje. Śpiewaniem „racz nam wrócić Panie”. Wiarą w smoleński zamach. Manewrami wizerunkowymi, które wyborcy zdawali się w kampanii wyborczej akceptować bez mrugnięcia okiem. Chowaniem i wyciąganiem wyrazistych postaci. Skalą wyborczego zwycięstwa. Rozległością zapowiadanych zmian, które mają odwrócić, co się da, z dorobku ćwierćwiecza. Upokorzeniami, na które przy formowaniu rządu godziła się Beata Szydło. Połączeniem eurosceptycyzmu z NATO-entuzjazmem. Wiarą, że w relacjach z Ameryką, Rosją, Niemcami czy Wyszehradem uda się teraz to, co żadnemu rządowi się wcześniej nie udało. Wreszcie prowokacyjnymi nominacjami ministerialnymi, ułaskawieniem Kamińskiego oraz konformistycznym wobec biznesu i rynków składem ekipy gospodarczej.

Na pierwszy rzut oka jest to nielogiczne, niespójne, niekonsekwentne i odklejone od rzeczywistości. Ale konkretnie, od jakiej rzeczywistości? Od naszej. Nasza rzeczywistość należy do ludzi żyjących w Polsce, która po 1989 r. odzyskała wolność i niepodległość. Tak się przez te ćwierć wieku krzątaliśmy wokół trudnej, gwałtownie odzyskanej wolności, że całkiem umknęła nam druga, istniejąca obok nas rzeczywistość. Rzeczywistość Polski wciąż walczącej o wolność. Rzeczywistość Polaków, którzy po 1989 r. nie poczuli się wyzwoleni lub poczuli się wyzwoleni częściowo i niewystarczająco. Albo z czasem się rozczarowali i poczuli, a nawet uznali, że to nie wolność, lecz ułuda wolności i pozór niepodległości – że suwerenność III RP jest pozorna, a nie rzeczywista.

Prawdziwa wolność

Ta Polska nie tylko czasem śpiewa, ale też stale myśli „racz nam wrócić Panie”, uważa się za środowiska niepodległościowe, idzie w Marszach Niepodległości, by się o niepodległość upomnieć, a nie, by za nią dziękować, organizuje marsze patriotów, by się odciąć od omamionego pozorną niepodległością ogółu, nosi patriotyczną odzież (T-shirty, bejsbolówki, kurtki z orłami, flagami, bohaterami), by zademonstrować niezaspokojony głód prawdziwie wolnej ojczyzny, śpiewa patriotyczne pieśni, organizuje patriotyczne koncerty i festiwale, ostentacyjnie czci patriotyczne rocznice, wyrażając w ten sposób dezaprobatę dla pozbawionego patriotyzmu politycznego i kulturowego mainstreamu.

Nie dajcie się zwieść zaprzeczeniom zakłopotanych liderów, którzy przypadkiem zostali nagrani, gdy śpiewali „racz nam wrócić Panie”. Te zaprzeczenia są tak samo rutynowe i pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, jak zaprzeczenia Wałęsy, Michnika, Kuronia, Geremka, Mazowieckiego, gdy ich w latach 80. pytano, czy chcą obalić socjalizm, odsunąć PZPR od władzy, wyrwać Polskę z obozu sowieckiego. Zawsze zaprzeczali i nikt nigdy nie brał tego poważnie. Ani oni sami, ani słuchacze, ani władza, która zadawała to pytanie tonem równie surowym, jak dziennikarze w III RP przepytujący polityków nurtu „niepodległościowego” o ich wersję „Roty”.

W PRL wszyscy wiedzieli, że celem jest obalenie komuny i władzy Sowietów, ale tego nie wolno było powiedzieć, żeby nie wywoływać bezsensownej afery i nie narażać się na absurdalne kłopoty. Więc wszyscy mówili, że „nie”, „w żadnym razie”, „nigdy” etc. i wszyscy wiedzieli, że „tak”, „oczywiście”, „kiedy tylko się da”. Podobnie było od lat w III RP z interpretacją „Roty”. „Niepodległościowcy” nawet nie musieli chrząkać. Ze swoim elektoratem rozumieli się bez słów. Dociskani zapewniali, że ich zdaniem Polska jest wolna i suwerenna, ale kto chciał, ten rozumiał sygnał, że prawdziwa wolność i suwerenność dopiero nadejdzie, kiedy to oni wreszcie zdobędą władzę.

Nie chcę w tym tekście rozstrzygać ani udowadniać, kto ma w sprawie wolności i niepodległości rację. Moment jest na to najgorszy z możliwych. To miało sens rok temu, gdy decydowało się, kto będzie Polską rządził. I będzie to miało sens za dwa albo trzy lata, kiedy przynajmniej częściowo zweryfikuje się „niepodległościowa” wersja rzeczywistości. Chwilowo „koń, jaki jest, każdy widzi”, a potrzebujemy narzędzi, które pozwolą „niepodległościową” opowieść o Polsce zrozumieć, byśmy mogli dorzecznie na nią odpowiadać.

Kto żyje wystarczająco długo, by pamiętać lata 80. i 90. XX w., ten chcąc zrozumieć, co się w Polsce dzieje, jakie emocje siedzą w tej części Polaków, która czuje się wygrana po wyborach prezydenckich i parlamentarnych, która liczy, że dopiero teraz nastanie prawdziwa wolność, która wierzy, że Polska dopiero pod Kaczyńskim, Dudą, Macierewiczem i Szydło stanie się prawdziwie suwerenna, może sobie po prostu przypomnieć emocje, jakie dzieliły Polskę w latach 80. I narzędzia, jakie stosowaliśmy wtedy, żeby osłabić i obalić system.

By obalić ład III RP, PiS stosował krok po kroku te same narzędzia, których opozycja użyła, by zdelegitymizować i przy pierwszej okazji obalić PRL. Przez osiem lat między upadkiem koalicyjnego rządu PiS-LPR-Samoobrona a wyborami 2015 r. obóz „niepodległościowy” zbudował swoją drugą, „niepodległą” Polskę. Podobnie jak w latach 80. Solidarność, która też miała na to osiem lat między stanem wojennym a wyborami 1989 r.

Kiedy zaczynały się tegoroczne kampanie wyborcze, obóz liberalno-demokratyczny (od PO po SLD) ideologicznie i politycznie dominował w dobrze widocznych instytucjach głównego nurtu, od telewizji po banki. Ale „niepodległościowcy” funkcjonowali w innej rzeczywistości. U schyłku III RP, podobnie jak u schyłku PRL, żyli swoją prawdą w świecie swoich instytucji. Mieli swój medialny „drugi obieg”, który zamiast w podziemnych drukarniach powstawał w internecie, gdzie – jak w PRL – dziennikarze półoficjalnych mediów (teraz głównie z koncernów zbudowanych przez Radio Maryja i SKOK) pisali, co naprawdę myślą. Mieli swoje kluby (w PRL Kluby Inteligencji Katolickiej; w III RP Kluby „Gazety Polskiej”). Mieli poparcie większości Kościoła instytucjonalnego. Mieli swoje szkoły i ruchy oświatowe (w PRL Społeczne Towarzystwo Oświatowe; w III RP ruch Ratujmy Maluchy). Mieli swoich męczenników (w latach 80. byli to górnicy z Wujka i Lubina, ks. Popiełuszko, Grzegorz Przemyk; w III RP ofiary katastrofy smoleńskiej). Mieli swoje comiesięczne święto (w PRL msze za ojczyznę; w III RP miesięcznice smoleńskie). Mieli stabilne zaplecze finansowe (w schyłkowej PRL głównie zagraniczne związki zawodowe i rządy; w schyłkowej III RP głównie SKOK). Mieli wreszcie własną sieć autorytetów akademickich, artystycznych i międzynarodowych.

Istota polskich nieszczęść

„Niepodległościowcy” stworzyli i stopniowo rozpowszechnili własną opowieść o świecie, wykorzystującą logikę i język dysydenckich narracji schyłku PRL. Tradycyjne duże media to w tym języku media reżimowe. Wybory (oczywiście) były „sfałszowane”, dopóki obóz „niepodległościowy” przegrywał. Władza była bezprawna („Komoruski”, „przypadkowy prezydent”) i miała (też oczywiście) „polską krew na rękach” (Smoleńsk). Miejsce Moskwy zajęła Bruksela, która „niepodległość nam zabiera”. System oparty był na „służbach”, których likwidacja ma zacząć budowę wolnej Polski. Prokuratura była „na usługach rządu”, a sądy stronnicze (na korzyść reżimu), więc niewiarygodne.

Podobnie jak w PRL wybór polityczny, przed którym stają obywatele przyłączający się do „niepodległościowej” narracji, traci też pragmatyczny charakter i staje się wyborem moralnym. Jarosław Kaczyński brzydził się rozmowy z Bronisławem Komorowskim i Donaldem Tuskiem, tak jak Lech Wałęsa brzydził się rozmowy z Wojciechem Jaruzelskim. W tej poetyce dla Andrzeja Dudy parę zdań rozmowy z Ewą Kopacz podczas obchodów 11 Listopada musiało w 2015 r. oznaczać subiektywnie podobny moralny kompromis co dla Adama Michnika podanie ręki generałowi Kiszczakowi, witającemu uczestników obrad Okrągłego Stołu w 1989 r. Można (może trzeba) oceniać takie analogie krytycznie i odrzucać je jako oczywiście fałszywe, ale warto rozumieć, że one bardziej lub mniej intensywnie, ale realnie, w emocjach sporej części wyborców i „niepodległościowych” polityków istnieją, co znaczy, że kierują ich myśleniem i działaniem.

Podobnie jak obóz Solidarności u schyłku PRL, obóz „niepodległościowy” u schyłku III RP nie jest jednolity. Ma swoich pragmatyków – skupionych głównie w PiS i niechętnie, ale skutecznie, grających w ramach oficjalnego systemu, oraz radykałów (głównie narodowców), którzy mogą się pojawiać na obrzeżach systemu (np. w Sejmie), lecz ich żywioł to głównie ulica. W tym powracającym po ćwierćwieczu spektaklu „niepodległościowej” polityki Jarosław Kaczyński jest Lechem Wałęsą, który był Józefem Piłsudskim (dlatego w środowiskach „niepodległościowych” nikt mu nie robi wyrzutów, że wystawia zderzaki), Beata Szydło to Tadeusz Mazowiecki, Mateusz Morawiecki to Leszek Balcerowicz, a Kukiz’15 to Konfederacja Polski Niepodległej Leszka Moczulskiego z początku lat 90. albo nieco późniejszy Ruch Odbudowy Polski Jana Olszewskiego.

Wybór moralny ma estetyczny charakter. Dotyczy istoty, nie detali. To – a nie tylko samo równoległe, osobne, istnienie dwóch polskich światów – utrudnia zrozumienie „niepodległościowców” przez ludzi dotychczasowego „głównego nurtu” lub je uniemożliwia. Schyłkowa władza chwali się sukcesami i statystykami, pokazuje drogi, pociągi, krzywe i tabele. Dla „niepodległościowców” to jest bez znaczenia. Istotę ich opisu rzeczywistości oddaje hasło „Polska w ruinie”. Bo taki z istoty rzeczy musi być wynik działania bezprawnej i nieprawej władzy. Żadne fakty tego nie podważą. Polskie państwo musi być (jak mówi Jarosław Kaczyński) „w fatalnym stanie”, skoro rządzili nim jego wrogowie. A że rządzili wrogowie suwerennej Polski, dla „niepodległościowców” jest rzeczą oczywistą.

Podobnie bezskuteczne są wszystkie wysiłki komisji Jerzego Millera wobec oczywistej istoty smoleńskiej tragedii. W narracji „niepodległościowców” oczywistą istotą tragedii było zgładzenie polskiej, zwłaszcza „niepodległościowej”, elity. Gdy istota jest „pewna”, potwierdzająca ją pękająca parówka staje się silniejszym argumentem i bardziej wiarygodnym dowodem niż wielotomowe opracowania doświadczonych i uznanych fachowców od katastrof lotniczych.

Ludzie Solidarności w większości wciąż nie przyjęli do wiadomości, że bankructwo Gierka było spowodowane globalnym skokiem stóp procentowych (z kilku do ponad 20 proc.), który zrujnował też Meksyk, Brazylię i wiele innych krajów, podobnie jak PRL finansujących awans cywilizacyjny z zagranicznych kredytów. Z naszego, solidarnościowego punktu widzenia istotą wszystkich polskich nieszczęść była nieprawa władza, a nie technikalia w rodzaju stóp procentowych. Podobnie, nawet jeśli sam Antoni Macierewicz poprowadzi śledztwo do dna i nic nie wykryje, „niepodległościowcy” nigdy nie przyjmą do wiadomości, że przyczyną tragedii smoleńskiej była katastrofalna synergia polskiej i rosyjskiej beztroski i bylejakości. Bo to byłoby zbyt banalne jak na rangę istoty zdarzenia.

Relacji międzynarodowych też to oczywiście dotyczy. W narracji „niepodległościowej” jest rzeczą oczywistą, że Rosja nie oddała nam smoleńskiego wraku, bo rządy Tuska i Kopacz były niesuwerenne, a może współwinne, i niczego w tej sprawie nie robiły. Jeśli rząd „niepodległościowy” także go nie odzyska, będzie to tylko potwierdzało tę tezę. Będzie to dowód, że wpływy Tuska sięgają Kremla, który przetrzymuje wrak, żeby kryć Platformę, albo że PO przegapiła (może celowo?) moment, kiedy sprawę dało się załatwić od ręki. Podobnie będzie z natowskimi bazami, spójnością Grupy Wyszehradzkiej wobec Rosji, przyjmowaniem uchodźców. Im bardziej rozczarowujące będą osiągnięcia pisowskiego rządu, im bardziej będzie on bezradny w realizacji własnych zapowiedzi, tym większa będzie przez pierwsze kilka lub kilkanaście miesięcy „wina Tuska”.

Tak było też po przełomie 1989 r. Im bardziej brutalne były reformy Balcerowicza, tym bardziej w pierwszych miesiącach ich ciężar obciążał poprzednią władzę. Po paru miesiącach ten mechanizm osłabł. Ale to nie ludzie byłej już peerelowskiej władzy na tym skorzystali, lecz ci, którzy twierdzili, że projekt niepodległościowy nie został zrealizowany w pełni. Teraz też tacy będą. Najpierw w PiS podniosą się głosy, żeby zmienić Beatę Szydło na kogoś bardziej zdecydowanego (jak w 1990 r. próbowano zmienić Mazowieckiego), a potem narodowcy Kukiza zaczną opowiadać, że PiS to PO-bis i potrzebny jest prawdziwy zwrot niepodległościowy. Konflikt między „mainstreamem” a „niepodległościowcami” może zostać (jak ćwierć wieku temu) zastąpiony przez dzielący „obóz niepodległościowy” brutalny, bratobójczy spór o to, kto jest prawdziwym „niepodległościowcem” – Kaczyński czy Macierewicz albo Duda czy Kukiz. Tak czy inaczej, rząd, który powstał, zapewne nie będzie ostatnim ani najbardziej radykalnym wyrazem „dobrej zmiany”. Skoro już wrócił 1989 r., to wrócą następne.

Oczywiście, jak powiedział klasyk: „prognozowanie bywa niebezpieczne, zwłaszcza gdy dotyczy przyszłości”. Ale rozumiejąc „niepodległościowe” złudzenia oraz mechanizmy, które się z nimi wiążą, można sobie łatwiej wyobrazić – poprzez przeszłość – polską przyszłość.

Polityka 48.2015 (3037) z dnia 24.11.2015; Temat tygodnia; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Dwie RP"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną