Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

CBA wzięte, czyli (zbyt) łatwa kapitulacja

Jacek Wajszczak / EAST NEWS
PiS kolejnym prostackim chwytem opanowało ważną instytucję w państwie. Pytanie jednak, czy szef CBA Paweł Wojtunik nie powinien przynajmniej próbować nieco powalczyć.

Można zrozumieć szefów wywiadu i kontrwywiadu (obu pionów: cywilnego i wojskowego), że nie widzieli szans na działanie w nowej sytuacji politycznej (jej symbolicznym ukoronowaniem stało się uznanie ich przez świeżo upieczonego szefa dyplomacji za większe zagrożenie niż terroryzm islamskich fanatyków). Złożyli zatem rezygnacje.

Status Centralnego Biura Antykorupcyjnego jest jednak nieco odmienny. Nie bez powodu jest to (a raczej, jak się okazuje, była) jedyna służba specjalna, w której obowiązuje kadencyjność: ma (miała) to być gwarancja odseparowania Biura od polityki aktualnej ekipy rządzącej. Wszak właśnie z natury swoich zainteresowań powinno być ono dużo bardziej niezależne od władzy niż nawet wywiad czy kontrwywiad.

Dlatego właśnie można się zastanawiać, czy aby Paweł Wojtunik zbyt łatwo nie poddał się bezczelnemu szantażowi PiS – i w efekcie bez walki oddał mu firmę i swoich ludzi.

Czy nie mógł na przykład odbić piłeczki zapowiedzią, że gdy odebrany mu zostanie dostęp do informacji niejawnych, to do wyjaśnienia sprawy przekaże bieżące obowiązki swoim zastępcom, lecz pozostanie na stanowisku?

Jest jasne, że obsadzenie CBA swoimi ludźmi miało dla obecnej ekipy szczególne znaczenie. Po pierwsze, dla liderów PiS sprawa ma wymiar wręcz osobisty. W przypadku Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry chodzi o potwierdzenie stworzonej przez nich koncepcji ogarniającego całą Polskę mitycznego „układu”.

U Mariusza Kamińskiego dochodzi do tego uraza personalna „ojca założyciela” Biura wobec niespełniającego jego wymagań następcy. Ba, Wojtunik po objęciu po Kamińskim urzędu złożył na niego i jego ludzi zawiadomienia do prokuratury za łamanie prawa przy operacjach specjalnych.

Po drugie, nowa ekipa musi przecież szybko znaleźć dowody potwierdzające tezę już nawet nie tyle o korupcji poprzedniej ekipy, co o konieczności radykalnej „zmiany” – czyli używania rewolucyjnych metod.

Stąd trzeba więc pilnie ujawnić poważne afery i skandale. Zarówno na poziomie dr. G. – teraz ideałem byliby sędziowie i dziennikarze, jak tzw. sprawy gruntowej, czyli sensacji na poziomie rządu (poprzedniego oczywiście) – najlepiej pewnie dotyczącej armii, dyplomacji bądź wyjaśniania katastrofy smoleńskiej.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną