Szachy zrzucone na podłogę
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie rozwiązuje kryzysu konstytucyjnego
Trybunał Konstytucyjny uznał właśnie, że trzej sędziowie zostali wybrani przez „stary” Sejm najzupełniej legalnie i zgodnie z prawem. To oznacza, że ci wybrani przez PiS, by ich zastąpić, sędziami nie są, wybory bowiem są imienne – na konkretne miejsca zwalniane przed poprzedników.
Wcale to kryzysu konstytucyjnego nie rozwiązuje, bo PiS swoimi działaniami wyprzedziło cały Trybunał Konstytucyjny i dziś rozważania o konstytucyjności i podstawach prawnych decyzji rządzącej partii nabierają charakteru akademickiego.
Kto ma siłę – ten rządzi. Za charakterystyczne trzeba uznać, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro już chce dyscyplinarki dla prezesa TK, sędziego Andrzeja Rzeplińskiego, za rzekome naruszenie zasad etyki. A nie dyscyplinarki dla kandydatów partyjnych, prawników, którzy zgodzili się kandydować i wybierać na miejsca, które w Trybunale były obsadzone.
Warto zadać następujące pytanie praktyczne: jak to się stało, że prezydent dotychczas zwleka tygodniami z odebraniem przysięgi od sędziów wybranych prawidłowo, a od tych wybranych z naruszeniem prawa przyjął już w nocy, po godzinach?
Wyrok Trybunał można pochwalić, ale co dalej, jeśli partia nie będzie go przestrzegać, a na to się zanosi? Opinia publiczna łatwo się zgubi w argumentacjach prawników. Żeby w uproszczeniu przedstawić obecne zagrożenie dla praworządności, trzeba powiedzieć tylko dwie rzeczy: jeśli zgodzimy się, że Sejm może unieważnić uchwałę o wyborze sędziego, to dlaczego w przyszłości nie może wybrać sobie wszystkich 15 sędziów jednego dnia? Jeśli prezydent wystąpił w roli selekcjonera sędziów, jednym daje orzekać, a innym nie, to na czym ma polegać niezależność sędziego?
Że jest jakieś prawo? Zawsze znajdą się prawnicy, którzy podadzą podstawy prawne dla najbardziej wątpliwych decyzji władzy i objaśnią, że taka jest wykładnia konstytucji. Oburzone gremia mówią, że takie postępowanie prezydenta naraża go w przyszłości na Trybunał Stanu. O święta naiwności!
Kapitalny przykład akurat z dzisiejszego dnia. Profesor prawa karnego, pani Maria Szczepaniec, udzieliła wywiadu radiu TOK FM na temat prezydenckiego prawa łaski. Twierdziła, że prezydent związany jest tylko konstytucją, a nie ustawami, które precyzują sposób wykonania tego prawa, bo konstytucja nie odsyła do ustawy. A więc można ułaskawić osoby nieskazane.
Dziennikarz zapytał wtedy konkretnie o normę konstytucyjną, która nie pozwala prezydentowi ułaskawić osób skazanych przez Trybunał Stanu. – Czyli jeszcze nie skazanych, ale pociągniętych do odpowiedzialności przed Trybunałem, w tym na przykład siebie samego, to już prezydent mógłby ułaskawić? – pytał. – Tak – odpowiedziała profesor. Oznaczałoby to, że prezydent nie odpowiada przed nikim, bo jak tylko skarga wpłynie, to się sam może ułaskawić.
To, co się dzieje dziś, przypomina poważny mecz w szachy, w którym na oczach publiczności jeden z zawodników zrzuca szachownicę na podłogę i triumfalnie woła: „Wygrałem!”. Brawo.