Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kryzys Platformy może dać PiS większość do zmiany konstytucji

Rafał Zambrzycki / Kancelaria Sejmu RP
Bitwa o Trybunał Konstytucyjny to tylko przygrywka. Zasadnicze pytanie tej kadencji brzmi: czy PiS zmieni konstytucję?
Zmiana konstytucji to marzenie Jarosława Kaczyńskiego, trudne do zrealizowania, ale jeszcze trudniejsze do odkręcenia, gdyby mu się jednak udało. A wcale nie jest powiedziane, że się nie uda, wprost przeciwnie, wygląda na to, że zaczęły się procesy, które mogą wyłonić niezbędną większość 307 posłów.
Pierwszy, i najmniej być może istotny, to słabnięcie PSL. Partia Władysława Kosiniaka-Kamysza nie musi dożyć końca kadencji. PiS będzie chciało umacniać swą dominację na wsi, zarówno przyciągając wiejskich wyborców, jak i marginalizując ludowców. A w Sejmie? Wystarczy odejście dwóch posłów, by zniknął klub PSL, już dziś pozbawiony wicemarszałka i szefostwa choćby jednej najmniejszej komisji.
PiS dowiodło już przed laty – pozdrowienia dla Adama Lipińskiego, jeśli to czyta – że zasada niepodzielności konkurencyjnych klubów nie jest jakąś świętością. Można sobie z łatwością wyobrazić scenariusz rozpadu PSL na PSL i PSL dla Narodu lub – jeszcze korzystniejsze dla PiS – zhołdowanie ludowców, którzy poparliby zmiany konstytucji. Pole do rozmowy jest rozległe – w 2018 r. mamy przecież kluczowe dla PSL wybory lokalne.
Po drugie, na konstytucyjną przystawkę PiS wyrasta Kukiz’15. Bóg jeden wie, co trzyma tych posłów w jednym klubie, w czasie jednego z głosowań nad sędzią Trybunału udało im się zająć cztery stanowiska – byli za, przeciw, wstrzymali się lub wyjęli karty do głosowania. Tak czy inaczej, opozycyjność Pawła Kukiza jest bezobjawowa, a jego priorytetem pozostaje zmiana konstytucji. Ktoś zaręczy, że za cenę wprowadzenia JOW – choćby pozorowanego, jak w Niemczech – kukizowcy nie poprą zmian, o które chodzi Kaczyńskiemu?

Reklama