Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prawo wielkich liczb i kilka innych spraw

. . Prawo i Sprawiedliwość / Facebook
Czyli rzecz o tym, jak się rząd PiS – ostatnio m.in. Witold Waszczykowski i Zbigniew Ziobro – myli w rozmaitych rachubach. Na szkodę obywateli.

„[…] Masa imigrantów w Europie każe spodziewać się kolejnych zamachów. Tu działa teoria wielkich liczb. Jeśli mamy milion uchodźców, z czego 2 proc. to mogą być islamiści, to już jest 20 tys. osób. I nawet jeśli z tych 20 tys. kilkuset jest gotowych założyć pas szahida, to jest to potężna armia, która trafia do środowisk muzułmańskich żyjących w Europie od lat”.

To opinia Witolda Waszczykowskiego, ministra spraw zagranicznych RP. Gdyby przeczytał stosowne hasło w „Wikipedii”, to wiedziałby, że nie ma teorii wielkich liczb, ale prawo wielkich liczb oraz, co ważniejsze, nie popełniłby merytorycznego błędu, gdyż:

„Prawa wielkich liczb – [opisują] związek między liczbą wykonywanych doświadczeń a faktycznym prawdopodobieństwem wystąpienia zdarzenia, którego te doświadczenia dotyczą. Najprostsza […] postać prawa wielkich liczb to prawo Bernoulliego […]: Z prawdopodobieństwem dowolnie bliskim 1 […] przy dostatecznie wielkiej liczbie prób częstość zdarzenia losowego będzie się dowolnie mało różniła od jego prawdopodobieństwa”.

Prawdopodobieństwa uzyskania szóstki przy rzucie kostką do gry wynosi 1/6. Wedle prawa Bernoulliego im więcej rzutów, tym częstość wypadnięcia szóstki jest bliższa 1/6. Ponieważ pan Waszczykowski (ani nikt inny) jak na razie nie prowadził żadnych doświadczeń na imigrantach w materii obecności potencjalnych zamachowców wśród nich, nie ma żadnych podstaw dla orzekania, że imigranci w sile 2 proc. (lub innym ułamku) ich całej populacji są gotowi założyć pas szahida. Nie mam zamiaru bagatelizować problemu imigrantów, tylko zwracam uwagę na pseudomatematyczne argumenty stosowane przez polityków w rodzaju pana Waszczykowskiego, nieudolnie epatujących rachunkiem prawdopodobieństwa.

Słyszymy, że naród (czy nawet Naród) dał w wyniku wyborów legitymację PiS do przebudowy państwa. Wszelako legitymację dali tylko ci wyborcy, którzy efektywnie głosowali. Zasady demokracji wymagają, aby rezultat wyborczy był szanowany przez wszystkich. To, ze PiS otrzymał tylko 25 proc. głosów w stosunku do ogółu wyborców, nie stanowi żadnego argumentu przeciwko rządom tej partii. Dlaczego wyborcy zdecydowali, ze wygrała taka, a nie inna partia? Zapewne dlatego, że zaakceptowali jej program lub przynajmniej pewne jego punkty. Ponieważ dyskusja ciągle toczy się na temat Trybunału Konstytucyjnego, zobaczmy, co na jego temat było w programie ogłoszonym w 2014 r. Oto stosowny tekst:

„Status ustrojowy i kompetencje Trybunału uczynimy przedmiotem obywatelskiej i prawniczej debaty. Oceny wymagają zarówno pozytywne, jak i negatywne doświadczenia związane z przyjętym w Konstytucji z 1997 r. modelem tej ważnej instytucji. Do czasu nowelizacji ustawy zasadniczej za konieczną uważamy zmianę w ustawie o TK, która będzie czynić zadość normie konstytucyjnej, według której Trybunał składa się z 15 sędziów i orzeka większością głosów. Oznacza to, że o zgodności lub niezgodności prawa z Konstytucją organ ten powinien decydować co najmniej 8 głosami swoich członków. […] Konstytucyjny, 15-osobowy skład Trybunału jest zróżnicowany pod względem światopoglądu, przekonań politycznych, wrażliwości obywatelskiej i dziedzin wiedzy prawniczej. Ustawa  musi potwierdzić, że konstytucyjnym prawem i obowiązkiem każdego czynnego sędziego TK (oczywiście z wyjątkiem przypadków losowych) jest udział w każdej sprawie dotyczącej badania konstytucyjności ustawy, bo tylko taki tryb gwarantuje, że ocena demokratycznie przyjętego prawa będzie wszechstronna i wyważona. Na gruncie obowiązującej Konstytucji sprzeciwiamy się projektowi zmiany kryteriów i trybu wyłaniania kandydatów na sędziów TK, która ma preferować koneksje polityczne oraz poddawać proces wyłaniania kandydatów partykularnym wpływom zamkniętych środowisk prawniczych. Będziemy proponować przeciwny kierunek zmian, realizujący zasadę demokratycznego zgłaszania kandydatów i elementy konkursu w ich ocenie przez Sejm”.

Jak łatwo zauważyć, nowa ustawa o TK niezupełnie zgadza się z programem, zwłaszcza z zapowiedzią trybu jej uchwalenia. Powoływanie się więc na wolę wyborców, nie mówiąc już o narodzie (lub Narodzie) jako źródle do proponowanej przebudowy TK, jest niczym innym jak bezpodstawnym trickiem erystycznym. Nota bene wyraźny i dość wyjątkowy spadek notowań PiS w sondażach świadczy o tym, że naród (bo sondaże dotyczą nie tylko wyborców) ma niejakie zastrzeżenia wobec praktyki tej partii.

Pan Jarosław Kalinowski, poseł na Sejm z ramienia PSL, zarzucił (w jednym z ostatnich programów „Siódmy Dzień Tygodnia”) sędziom TK kojarzonym z PiS, że głosowali za utrzymaniem zakazu uboju rytualnego, a więc, jak oświadczył, chcieli pozbawić rolników dochodów z tego procederu. Wszelako sędziowie, nie tylko kojarzeni z PiS, którzy opowiedzieli się za utrzymaniem zakazu uboju rytualnego, kierowali się nie swoimi sympatiami politycznymi, ale przekonaniami etycznymi dotyczącymi naszych obowiązków wobec zwierząt. Sam uważam werdykt TK za błędny (por. Moralność, cena wołowiny i Trybunał Konstytucyjny, Trybunału Konstytucyjnego kłopoty z logiką), ale nie z powodu jakichś domniemanych koneksji jego sędziów z partiami politycznymi, ale ze względów merytorycznych.

Tak więc pan Kalinowski zdradza spore niezrozumienie tego, kim jest sędzia TK (i każdego innego sądu). Z jego poglądem koresponduje postulat pluralizmu TK, wysuwany przez przedstawicieli wszystkich opcji politycznych w Polsce. Z góry zakłada się tutaj, że TK nie jest bezstronny w swoich wyrokach. To jednak trzeba udowodnić na przykładzie konkretnych orzeczeń, a nie tylko deklarować. Jak na razie nawet autor opinii, że obecny TK jest redutą tego, co złe i haniebne w ostatnich 20 latach, nie podał ani jednego przykładu poświadczającego, że tak jest. Można więc zasadnie przypuszczać, że ostatni akt nocnej legislacji (23/24 grudnia 2015) nie ma na celu racjonalnego uregulowania pracy tego sądu, ale przekształcenie go w nic nieznaczący organ, aczkolwiek być może nader pluralistyczny.

Pan Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, został zapytany, dlaczego TK ma wydawać orzeczenia większością 2/3 głosów. Odparł, że skoro Konstytucja RP mówi tylko o większości, nie ma powodu, aby tego nie uściślić. Pan Ziobro zapomniał nie tylko program PiS, który uznał za swój, ale także zasadę, że jeśli w jakimś akcie prawnym jest mowa tylko o większości, rozumie się  przez to większość zwykłą. Jeśli chce wprowadzić się większość kwalifikowaną, zazwyczaj jest to specjalnie zaznaczone.

Oczywiście, wprowadzenie większości specjalnej może być uzasadnione w pewnych wypadkach, ale taka zasada jest zgoła nieracjonalna jako uniwersalna. Chyba że dla pana Ziobry racjonalne jest to, aby TK miał zasadnicze trudności w orzekaniu o konstytucyjności ustaw, zwłaszcza tych, jakie zaproponuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Postawiłbym spore pieniądze, że tak właśnie jest.

Pan Ziobro został także zagadnięty o sens spójnika „oraz” w kontekście art. 19.1 czerwcowej ustawy o TK (poruszyłem tę kwestię w innym tekście niniejszego cyklu). Bardzo elokwentnie, tj. szybko i z bogatą gestykulacją, wyjaśnił, że opierał się na kilku (trzech) autorytetach oraz wykładni systemowej, funkcjonalnej i gramatycznej. Zabrakło tylko jednego, mianowicie uzasadnienia poglądu, wykoncypowanego przez pana Ziobrę, że art. 19.1 wymaga(ł), aby kandydatów na sędziów zgłaszało Prezydium Sejmu wraz z co najmniej 50 posłami. Nawiasem mówiąc, opinie dwóch (na trzech) autorytetów w ogóle nie zajmowały się art. 19.1 i sensem spójnika „oraz”.

Wychodzi więc na to, że pan Ziobro przyjął swoje rozumienie słowa „oraz” m.in. dlatego, że skoro dwaj profesorowie prawa w ogóle nie poruszyli tego tematu, to zgodzili się z jego interpretacją rzeczonego przepisu.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną