Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pluralizm sekwencyjny i inne ciekawostki

Oto dlaczego praktyki nowej władzy przejdą do historii

Polityka
Wydawało się, że osiągnięcia PiS mają wyłącznie wymiar praktyczny. Tymczasem przejdą one z pewnością do historii parlamentaryzmu. Z kilku powodów.

Dotychczas wydawało się, że osiągnięcia nowej władzy w Polsce dotyczą przede wszystkim kwestii praktycznych. W samej rzeczy, nie ma najmniejszych wątpliwości, że nocne obrady Sejmu, składanie przyrzeczeń przez sędziów TK w tejże porze czy drukowanie „Dziennika Ustaw” o świcie przejdą do historii parlamentaryzmu.

Decyzja marszałka Sejmu zabraniająca wstępu dziennikarzom (wszystkim?) do kuluarów Sejmu też ma walor praktyczny, ponieważ na pewno przyczynia się do realizacji postulatu jawności działań władzy. W ogólności akcja, że właściwy człowiek ma być na właściwym miejscu, jest ze wszech miar pożądana, a jeśli okazuje się, że niewłaściwy jest tam, gdzie być nie powinien, likwiduje się miejsce, które zajmuje ten psubrat. Jak mawiali klasycy pewnej teorii – praktyka jest kryterium prawdy.

Ciemny lud nie kuma

Okazuje się jednak, że nastąpił także istotny postęp w teorii. Pan Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, w bardzo przekonujący sposób uzasadnił decyzję swego resortu dotyczącą tego, jakie gazety i czasopisma będą mogły być kupowane przez sady apelacyjne i okręgowe. Skreślono np. „Gazetę Wyborczą”, „Newsweek” i POLITYKĘ, natomiast dopuszczono „Nasz Dziennik”, „wSieci” i „Do Rzeczy”.

Pan wiceminister jako (nie byle) Jaki autorytet w dziedzinie nauk społecznych uzasadnił to dążeniem do pluralizmu. Dlaczego jest to idea iście rewolucyjna? Otóż dotychczas ciemny lud gorszego sortu, służący obcym interesom, całkowicie błędnie uważał, że pluralizm polega na tym, że w tym samym czasie, w tym samym miejscu funkcjonują różne poglądy reprezentowane przez różne media.

Teraz wiadomo, że ciemny lud nie kuma, czym jest prawdziwy pluralizm. Polega on na tym, że pluralizm liczy się po osi czasu, tj. tak, że odmienne opinie nie funkcjonują współcześnie, ale jedne po drugich. Pozwoliłem sobie to nazwać pluralizmem sekwencyjnym.

Przykładowo: mamy grupę, na którą składają się „Nasz Dziennik”, „wSieci” i „Do Rzeczy”, czyli wyjątkowo pluralistyczne publikatory, następujące sekwencyjnie po „Gazecie Wyborczej”, „Newsweeku” i POLITYCE, a więc tytułach prasowych, które nigdy nie dopuszczały do głosu tych, którzy zamierzali krytykować antydemokratyczny reżim w latach 1989–2015, wyjąwszy rzecz jasna lata 2005–2007, gdy panowały rządy w pełni demokratyczne, zaciekle zwalczane przez obecnych sługusów nowej Targowicy.

Ostatecznie pluralizm sekwencyjny polega właśnie na tym, że słuszne media, czyli „Nasz Dziennik”, „wSieci”, „Do Rzeczy”, zastąpiły media z gruntu niesłuszne, tj. „Gazetę Wyborczą”, „Newsweek” i POLITYKĘ, przy czym decyzja wyjaśniona przez pana Jakiego oddziela jedną sekwencję, tj. słuszną, od sekwencji niesłusznej, co oczywiście symbolizuje dobrą zmianę. Parafrazując Mrożka, można powiedzieć, że pluralizm sekwencyjny (czyli prawdziwy) ma miejsce wtedy, gdy nie ma zwykłego.

Niezawisły, ale zawisły

Inny ważny wkład do teorii społecznej został dokonany przez pana posła Stanisława Piotrowicza, który wprawdzie jako prokurator oskarżał działacza „Solidarności” z Jasła w latach 80., ale generalnie rzecz biorąc, czynił dobro w tym czasie, a nawet zawsze. 

Zostawmy jednak szczegóły przeszłości pana Piotrowicza na boku, aczkolwiek, jak zaraz okaże się, bardzo akuratnie skorzystał ze swych prokuratorskich doświadczeń, wyjaśniając, na czym polega niezawisłość sądów. Piotrowicz zgodził się z tym, że sądy mają być niezawisłe. Zaprotestował jednakże przeciwko niezawisłości prokuratury. Stwierdził mianowicie, że prokuratura ma być zawisła od władzy jako jedyny instrument zapewniający rządzącym wpływ na orzecznictwo sądów.

Osiągnięcie pana Piotrowicza jest nie byle jakie, gdyż wprowadza nowe ujęcie niezawisłości sądów. Otóż są niezawisłe i równocześnie ich orzecznictwo jest pod wpływem prokuratury, a więc także władzy. Nota bene krytyka projektu nowej ustawy o prokuraturze nie domagała się niezawisłości prokuratury w takim sensie, w jakim sądy są niezawisłe, ale tylko jej odrębności (niezależności) od ministra sprawiedliwości. To jednak jest nie do pojęcia przez pana Piotrowicza z uwagi na jego dawniejsze doświadczenia.

Dobra, zmiana

Przechodzę do spraw mniej teoretycznych, ale związanych z dobrą zmianą. Pani Beata Kempa, szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, była gościem Moniki Olejnik w programie „Kropka nad i”, emitowanym niedługo po Nowym Roku. Dziennikarka zapytała panią Kempę, co sądzi o wypowiedzi posła Janusza Wojciechowskiego, zapowiadającego, że jeśli sędziowie wybrani przez Sejm VIII kadencji do TK nie zostaną dopuszczeni do orzekania, to trzeba będzie wezwać policję w celu zatrzymania prezesa Rzeplińskiego.

Pani Kempa odparła z uśmiechem, że żadnej groźby nie wyczuwa w słowach pana Wojciechowskiego i zaraz, niezwykle płynnie, przeszła do przekonywania, jaka to dobra zmiana może być odnotowana w Nowym Roku.

Oto bowiem pociągi zaczęły kursować punktualnie, a pacjenci przestali tracić czas w kolejkach dzięki ugodzie z tzw. porozumieniem zielonogórskim. Jest jednak pewien rys na tym krzepiącym obrazie. Otóż samemu zdarzyło mi się jechać pociągiem opóźnionym o kilkadziesiąt minut. To jeszcze można wytłumaczyć tym, że sam, jako sługa obcych interesów, opóźniłem pociąg, aby wrednie zniechęcić Polaków do objawów dobrej zmiany.

Ale co ze spóźnieniami pociągów, którymi nie podróżowałem? A co z pytaniem do premier Szydło i pana Radziwiłła, ministra zdrowia w rządzie RP, którzy zgodnie oświadczyli w Radomiu (7 stycznia), że służba zdrowia działa normalnie i poprawnie, ale nie potrafili wyjaśnić, dlaczego w kolejce po numerek do lekarza trzeba stanąć o bladym świcie. Przypuszczam, że siatkarze wygrali z Niemcami w meczu przedłużającym ich szanse na udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro też dzięki dobrej zmianie, ale dlaczego skoczkowie zanotowali najgorszy, bodaj od 16 lat, występ w Turnieju Czterech Skoczni, siatkarki przegrały turniej kwalifikacyjny przed IO a Justyna Kowalczyk jest bez sukcesów w tym sezonie?

Nie poważę się sądzić, że to z powodu dobrej zmiany, natomiast jestem przekonany, że owe niepowodzenia są wynikiem spisku zagranicznych ośrodków wrogich naszemu krajowi, którym pomaga Komitet Obrony Demokracji. Na szczęście, jak zauważył pan poseł Jarosław Sellin, w dzisiaj (14 stycznia) demonstracje popierające rząd są tłumniejsze niż manifestacje jego przeciwników. Tłumy są tak wielkie, że trzeba je zwozić autobusami.

Egzorcyzmy nie pomogły

I jeszcze kilka smakowitych remanentów. Pan minister Ziobro znalazł, że przedstawiciele Trybunału Konstytucyjnego złożyli wizytę w Chinach, a to, zdaniem rzeczonego polityka, pachnie prokuraturą. Wygląda na to, że Ziobro tak usilnie dąży do tego, aby zostać prokuratorem generalnym, ponieważ chce założyć sprawę owego wyjazdu do Chin, faktycznie rewizyty, tak aby już nie pachniała.

Tenże Ziobro zabrał się za porównanie polskiego i niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego. Wyszło mu, że 16 sędziów TK w Niemczech załatwiło 6811 spraw, natomiast 15 sędziów TK w Polsce tylko 530 spraw. Dodam, że nic dziwnego, że polski TK leniuchuje, skoro traci czas na wycieczki do Chin, oczywiście za pieniądze polskiego podatnika.

Ziobro miał jednak straszliwego pecha. Pospieszył się, a wiadomo, że jak człek się spieszy, to diabeł się cieszy. I jakiś duch nieczysty podpuścił Ziobrę, który nie wziął pod uwagę, że nie da się porównać, ponieważ ten niemiecki działa wedle zupełnie innej procedury i musi umarzać zdecydowaną większość spraw, które do niego wpływają. Co nie zmienia faktu, że Ziobro został wprowadzony w błąd przez piekielnych przeciwników (bardzo) dobrej zmiany. Aż dziw, że egzorcyzmu Ojca Dyrektora nie pomogły.

Przypomnę znany kawał. „Wiesz, dzisiaj będą bić Żydów i cyklistów”; „Dlaczego cyklistów?; „Powinieneś zapytać: dlaczego nie Żydów?”. Pan minister Witold Waszczykowski sprawił, że kawał stał się poniekąd nieaktualny. Oświadczył (referuję własnymi słowami), że rowerzyści (czyli cykliści) i wegetarianie są symbolem zepsutej Europy, a Polska nie zgadza się z taką cywilizacją. Nie jestem wprawdzie cyklistą, ale Żydem i wegetarianinem. Mam się bać?

I na zupełny koniec apel kibiców na Jasnej Górze, aby dokonać lustracji środowisk opiniotwórczych i zwiększyć nauczanie historii w szkołach – robi naprawdę wielkie wrażenie. Brakowało tylko stosownej oprawy słownej. Na wszystko przyjdzie czas, co gwarantuje dobra zmiana.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną