Graliśmy kiedyś w tej samej reprezentacji polskiego parlamentu na wyjazdowym meczu z parlamentarzystami ze Słowacji – przypomina pisowski eurodeputowany Ryszard Czarnecki w wywiadzie dla londyńskiego tygodnika „Cooltura”. I dalej opowiada, że z powodu faulu Polakom należał się karny, wówczas do piłki podszedł właśnie Ryszard Czarnecki, a Donald Tusk, który nie pchał się do strzelania, zapytał Czarneckiego, czy on chciałby to zrobić. Czarnecki, pewny siebie, oczywiście odpowiedział wówczas, że chce, Tusk odsunął się, a Czarneckiemu udało się zdobyć bramkę. Piękna historia. Jednak Czarnecki dzisiaj kwituje to tylko stwierdzeniem, że wtedy Donald Tusk był innym człowiekiem, a dzisiaj karnego chyba nikomu by już nie oddał.
Dzisiaj teoretycznie Polacy znowu grają w tej samej drużynie, bo generalnie zarówno przewodniczącemu Tuskowi. jak i prezydentowi Andrzejowie Dudzie zależy na tym samym. Obaj liderzy chcą chłodzić emocje i przesterować dyskusje o Polsce na bardziej merytoryczne tory. Podczas konferencji prasowej, po rozmowie w cztery oczy, przewodniczący Tusk kilkakrotnie podkreślał, że kluczowe dla Polski jest utrzymanie dobrej reputacji i dobrej opinii, którą Polska wypracowała sobie w ciągu ostatnich 25 lat. Przestrzegał przed histerycznymi sformułowaniami, zarówno polityków w Polsce, jak i naszych partnerów w innych krajach Europy. Apelował o unikanie przesadnej debaty i epitetów, znowu zarówno w Warszawie, jak i w Brukseli. I przypominał, że „interes polski i interes Unii jest jeden i to, co służy Unii, służy również Polsce”.
Prezydent Duda w kwestii rozpętanej histerii był zgodny i również apelował o powściągliwość. Prosił o stonowany dialog, oparty na faktach, a nie na medialnie wykreowanej rzeczywistości. Mówił, że zmiana władzy w demokratycznym kraju nie jest niczym nadzwyczajnym, a w Polsce jest też dowodem na demokratyczność naszego kraju. Potrzebna jest spokojna rozmowa z wyciszonymi emocjami i wzajemnym szacunkiem – przekonywał prezydent Duda.
Obaj politycy zgadzają się także co do innych poruszanych dzisiaj tematów, czyli kryzysu imigracyjnego, o którym prezydent Duda powiedział, że Polska jest gotowa do wypełnienia swoich zobowiązań, Brexitu, na którym nie zależy żadnemu z polityków i obaj zapewniali, że Wielka Brytania powinna zostać w Unii. Ich zdaniem trzeba tylko wypracować kompromis, który pozwoli Brytyjczykom nie opuszczać Wspólnoty, ale też nie naruszy praw nabytych innych obywateli Unii. Zgoda panowała także w poglądzie na Nord Stream 2, który nie służy Polsce i podważa solidarność energetyczną Europy.
Wygląda więc na to, że to nadal jest jedna, biało-czerwona drużyna, zjednoczona we wspólnym celu. I wcale nie jest pewne, że nawet dzisiaj, po latach i zmianach, które sugeruje poseł Czarnecki, Donald Tusk nie dopuściłby do piłki kogoś, kto jest sprawny i na pewno wywalczy dla Polski zwycięstwo albo chociaż remis, jak w tamtym pamiętnym meczu z posłami ze Słowacji. Wówczas Ryszard Czarnecki najpierw strzelił dwa gole dla Polski, a potem dokończył dzieła i wykorzystując piłkę, którą oddał mu Tusk, strzelił trzecią bramkę.
Dzisiaj polscy politycy, przynajmniej w kwestii studzenia nastrojów i w wypowiedziach dla publiczności, nadal grają do tej samej bramki, tylko inaczej odbierają to, co się dzieje na boisku. Widać to było również złośliwościach, jakie padły z ust Tuska, jak choćby w zdaniu, że „w Brukseli pracuje się w dzień, a nie w nocy, co nie sprzyja spiskom”, albo w sugestii rzuconej prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że „zawsze jest czas, żeby przejść na jasną stronę mocy”. Nawet jeśli drużyna chce przekonać wszystkich, że gra wspólnie, między jej członkami wyczuwa się napięcie.