Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jak zwolennicy prawicy chcą zwalczać „żydowską masonerię” w Polsce

TVN 24 / materiały prasowe
Kiedyś usłyszałem opinię, że w Polsce jest pięć milionów Żydów, którzy rządzą krajem z ukrycia. Gdy zapytałem jej autora, jak liczył, że wyszło mu pięć milionów, skoro się ukrywają, odparł: „Panie, mam swoje sposoby”.

„Domagamy się od rządu likwidacji masomerii żydowskiej. Zagrażają Polakom”. Taki transparent, wypisany na sporych rozmiarów biało-czerwonej fladze, trzymała grupa uczestników marszu zorganizowanego przez PiS 13 grudnia 2015 r. Od razu zauważono, że powinno być „masonerii”, nie „masomerii”. Uszedł jednak uwadze fakt, że nie zgadza się, niech już będzie, „masonerii” z „zagrażają”. Pierwsze jest w liczbie pojedynczej a drugie – mnogiej.

Rzeczone hasło spowodowało trochę komentarzy w internecie, jak zwykle, różnej treści, np. przypuszczających, że to fotomontaż, ale także mocno krytycznych wobec jego treści. Pojawiło się kilka bardziej oficjalnych wypowiedzi, np. w liście rzecznika ambasady Izraela w Polsce, liście działaczy Towarzystwa Przyjaźni Izrael-Polska w Tel Awiwie, obu adresowanych do redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”, która za pośrednictwem swych klubów współorganizowała marsz.

Tomasz Sakiewicz odpowiedział: „Jedyni znani mi antysemici z marca 1968 r. znajdują się w Platformie Obywatelskiej i nie wykluczam, że prowokacja, którą pan [rzecznik ambasady Izraela – przyp. J.W.] opisuje, miała związek z tymi siłami, bo leżało to w ich interesie”. Jest to równie przekonujące jak przypuszczenie, że sławne hasło „Syjoniści do Syjamu”  było prowokacją wobec aktywu zebranego w Sali Kongresowej 19 kwietnia 1968 r. w wiadomym celu i na rzecz jakich sił. Zabawna gramatyka transparentu z 13 grudnia 2015 r. daje się porównać z pocieszną geografią postulatu o syjonistach i Syjamie. Wszelako obie te proklamacje nie są śmieszne w treści.

Czy w Polsce jest żydowska masoneria? Prezydent Mościcki zdelegalizował, dekretem z 1938 r., wszystkie loże masońskie działające w Polce, zaliczając do nich B’nai B’rith, działający także na ziemiach polskich. Organizacja ta została reaktywowana w Polsce w 2007 r. jako Żydowskie Stowarzyszenie B’nai B’rith w Rzeczypospolitej Polskiej (dalej BB). Jak to tłumaczono w 1938 r., delegalizacja dotyczyła organizacji antypolskich, a BB tak właśnie oceniono. Przekonanie, że BB jest masonerią żydowską i organizacją antypolską, funkcjonuje także obecnie. Gorącymi orędownikami poglądu, że BB jest masonerią żydowską, są np. panowie Janusz Korwin-Mikke (wymyślił nawet termin „żydomasoneria”), Stanisław Krajski i Stanisław Michałkiewicz, znani specjaliści od tropienia knowań żydowskich w całym kosmosie, ale przede wszystkim w Polsce. Transparent głoszący, że masoneria zagraża(ją) Polakom, nie jest więc niczym wyjątkowym.

Przez dwie kadencje byłem wiceprezydentem BB w Polsce, co sprawia, że jestem uważany za żydowskiego masona. Prof. dr hab. Mirosław Dakowski, fizyk, raczył napisać: „Jan Woleński, faktycznie Jan Hertrich-Woleński (osoba ta próbowała się zarejestrować w KRS pod pierwszym nazwiskiem, jednak system zgodności danych osobowych używany przez KRS wykazał panu Janowi, że nazywa się trochę inaczej)”.

Rzeczywiście, nazywam się Jan Hertrich-Woleński, ale używałem nazwiska Jan Woleński w swej działalności naukowej i publicystycznej. Faktycznie, w piśmie grupy członków-założycieli w sprawie rejestracji BB w Polsce figurowałem jako Jan Woleński. Sąd zwrócił na to uwagę i rzecz została skorygowana. Pan Dakowski myli się, bo nie próbowałem zarejestrować się jako Jan Hertrich (pomijam już to, że osoba prywatna nie rejestruje się w KRS). Niektórzy inni znawcy żydomasonerii utrzymują, że pierwotnie nazywałem się Jan Hertrich, ale dodałem człon „Woleński”. Jak rozumieć powyższe proklamacje na mój temat? Chyba tak, że coś próbowałem ukryć, posługując się tylko częścią swojego nazwiska, a czyniłem to w celu szkodzenia Polakom.

Apel dotyczący likwidacji masonerii żydowskiej może być rozumiany jako wezwanie do delegalizacji BB w Polsce jako szkodzącej Polakom. Wprawdzie nie jest jasne, na czym to szkodzenie ma polegać, ale być może, zgodnie ze znanym oświadczeniem głównego pryncypała marszu z 13 grudnia 2015 r., BB służy obcym interesom (w konsekwencji jego członkowie są osobami gorszego sortu). To współbrzmi do pewnego stopnia z odkryciem pana Pawła Kukiza, że bankierzy żydowscy finansują KOD. Uważam, że każdy obywatel może żądać delegalizacji dowolnej organizacji, tłumacząc to dążeniem do przeciwdziałania szkodzeniu Polakom, niezależnie od tego, czy ma rację czy nie.

Przypuśćmy, że polski rząd jako adresat postulatu widniejącego na przedmiotowym transparencie zechce rozważyć zasadność delegalizacji BB. Winien zatem zbadać problem i ewentualną decyzję uzasadnić tym, że BB szkodzi Polakom czy też, przeciwnie, nie szkodzi. Zwracam się tedy do pani Beaty Szydło, kierującej rządem RP, z zapytaniem, jak zapatruje się na postulat delegalizacji Żydowskiego Stowarzyszenia B’nai B’rith w Polsce jako masonerii szkodzącej Polakom. Możliwe, że pani premier uzna, że nie może odpowiedzieć na to pytanie bez uzyskania informacji od podległych jej służb.

Polska sekcja BB liczy 50 członków. Niewykluczone, że jest to grupa wystarczająco liczna dla efektywnego szkodzenia Polakom, np. przez wykorzystywanie międzynarodowych struktur BB. Od dawna przecież wiadomo, że knowania na skalę światową są powszechnym sposobem bycia żydostwa jako takiego. Niemniej jednak autorzy hasła domagającego się likwidacji żydowskiej zapewne sądzą, że żydowskich masonów w Polsce jest znacznie więcej. Kiedyś usłyszałem opinię, że w Polsce jest pięć milionów Żydów, którzy rządzą krajem z ukrycia. Gdy zapytałem jej autora, jak liczył, że wyszło mu pięć milionów, skoro się ukrywają, odparł: „Panie, mam swoje sposoby”. Wprawdzie to jest ekstremalne oszacowanie, ale np. Bolesław (dawniej Bernard) Tejkowski ponoć ustalił, że w Polsce mieszka dwa miliony Żydów. Tak czy inaczej domagający się likwidacji żydowskiej masonerii jako szkodzącej Polakom uważają, że polskich żydomasonów jest wielokrotnie więcej niż pięćdziesięciu.

Żydowskiej masonerii jako zbiorowości osób nie da się jednak zdelegalizować. Co może znaczyć wezwanie rządu do likwidacji żydomasonów jako szkodzących Polakom? Słowo „likwidacja” źle kojarzy się w tym kontekście. Nie chcąc być posądzanym przez pana Sakiewicza o jakąś prowokację w znanym celu i na rzecz wiadomo kogo, nie zamierzam czynić jakichkolwiek aluzji do projektu znanego jako ostateczne rozwiązanie. Nie będę nawet rozważał, czy likwidacja, o której mowa, ma na uwadze Polskę dla Polaków w podobnym sensie jak to, że kiedyś wzywano syjonistów, aby udali się do Syjamu. Skupię się tylko na świadomości kształtowanej przez język, którego próbką jest fraza (w poprawionej wersji): „Domagamy się od rządu likwidacji żydowskiej masonerii. Zagraża Polsce”.

Jest to właśnie próbka, a nie jednorazowy przypadek. Inne łatwo znaleźć: na płotach (np. gwiazdę Dawida wiszącą na szubienicy), w okrzykach „Żydzi do gazu”, w słownych wojnach kibiców na stadionach, w tysiącach komentarzy w internecie, jakby żywcem wyjętych z fałszywki o tytule „Protokoły mędrców Syjonu”. Są też wypowiedzi jednego z prominentnych duchownych, że Żydzi powinni pamiętać, że to, co kiedyś ich spotkało, może się powtórzyć, czy wreszcie w dowcipie pana dr. hab. Jana Kapuścińskiego, poznańskiego radnego PiS, że ulica prowadząca do spalarni odpadów w Poznaniu powinna być nazwana Oświęcimską. Pan Kapuściński należy do gremium, którego zadaniem jest m.in. kształtowanie nowoczesnego polskiego patriotyzmu. Czy jego znakiem ma być naigrawanie się z Holokaustu?

Tenże patriotyzm dotyka także (lista jest zapewne niepełna) Romów, Czechów, Rosjan, Ukraińców, europejskich unitów, imigrantów, Murzynów („Polska cała tylko biała”, jak wołają protegowani niektórych posłów z ugrupowania Kukiz’15), gejów, lesbijek, feministek, dzieci z in vitro (z bruzdami na twarzach, jak to wypatrzył pewien ksiądz profesor od prawa rzymskiego), cyklistów (minister Witold Waszczykowski urealnił znany kawał) czy wegetarian (pan Waszczykowski twórczo rzecz rozwinął).

Słyszymy, że Naród stoi ponad prawem, a więc chyba Patriotyzm także (duże i małe litery nie bez powodu). Wiele wskazuje na to, że Patriotyzm służący Narodowi zostanie Prawnie umocowany lub przynajmniej otrzyma gwarancję w ramach wolności słowa. Tylko czy rzeczywiście służy to społeczeństwu obywatelskiemu? Jak odpowiedzą na to pytanie Parlament RP, Prezydent RP i rząd RP? Może pan profesor Michał Seweryński, dla którego Senat jest najwyższym autorytetem, zechce rzucić nieco światła w tej materii.

PS Czytelnik zechce zauważyć, że słowo „antysemityzm” i jego pochodne nie pojawiło się w tym tekście poza jednym cytatem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną