Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Co jest w aktach TW „Bolka”?

Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Najważniejszy dokument w teczce TW „Bolek” pochodzi z 9 czerwca 1976 roku. To decyzja o „wyeliminowaniu go z sieci agenturalnej” z powodu niechęci do współpracy oraz przekazywania informacji, które „nie stanowiły większej wartości operacyjnej”.
Marek Zarzecki/KFP

SB wytyka również „Bolkowi”, co w przypadku tych służb brzmi niemal kabaretowo, „aroganckie zachowanie” i faktycznie, w swoim rozumieniu ma ku temu powody. W notatce sporządzonej dzień wcześniej czytamy, że kiedy próbowano nawiązać kontakt z „Bolkiem” po zwolnieniu go ze Stoczni Gdańskiej, ten oświadczył, że „na żadne spotkanie nie przyjdzie, gdyż nie chce tych organów znać”. Dodał też, że przyjść może jedynie „na przesłane wezwanie”, co oznacza, że Wałęsa bezczelnie domagał się zachowania oficjalnej procedury wymaganej przez PRL-owskie prawo.

Jeśli dokumenty przedstawione przez IPN są prawdziwe, to stanowią zarówno dowód zerwania współpracy przez „Bolka”, jak i tego, że wcześniej próbował on prowadzić z bezpieką swojego rodzaju grę i oszukać komunistyczny aparat represji.

Oczywiście o ile można założyć, że pod kryptonimem „Bolek” rzeczywiście został zarejestrowany Lech Wałęsa. Z drugiej strony nawet jeżeli założenie to okaże się słuszne, to zważywszy na późniejsze czyny Wałęsy oraz represje, jakim był poddawany zarówno przez władze PRL, jak i w świetle prawa lustracyjnego, jest on ofiarą, a nie współtwórcą reżimu komunistycznego.

Nawet jeżeli kiedykolwiek zdarzało mu się przekazać SB informacje uznane za cenne, nawet jeżeli wziął od służb pieniądze – Wałęsa pozostaje ofiarą. Przy tym argumencie warto zaznaczyć, że nic z tych rzeczy nie zostało byłemu prezydentowi udowodnione. Biorąc zaś pod uwagę zdarzające się przypadki manipulowania przez samych funkcjonariuszy raportami i funduszami operacyjnymi, dojście do prawdy będzie niezwykle trudne i zajmie więcej niż te kilka dni, które upłynęły od przekazania akt IPN.

Jedyną rzeczą, co do której nie ma wątpliwości, jest to, że Wałęsa okazał się w końcu destruktorem dyktatury PRL. I tyle.

*

W 1989 roku w dziejach Polski pojawił się nowy symbol. Tuż przed wyborami 4 czerwca na ulicach Warszawy znalazły się tysiące bijących w oczy plakatów, na których widniał Gary Cooper, niezapomniany kowboj z westernu „W samo południe". Na plakacie zamiast rewolweru kroczył z kartką do głosowania i z plakietką „Solidarności” przypiętą nad gwiazdą szeryfa. Przesłanie było jasne: idź na wybory, bo w ten sposób możemy obalić komunizm.

Teraz, właśnie w samo południe, IPN bez sprawdzenia, czy dokumenty SB można uznać za mające walor prawdy (choćby przez ekspertyzy grafologiczne), nie mówiąc już o wyjaśnieniu kontekstu historycznego czasów, których mają dotyczyć, udostępnił papiery podrzucone de facto przez szefa komunistycznych służb specjalnych.

Powtórzmy: zasługi współudziału w obaleniu totalitarnego systemu nikt i nic Lechowi Wałęsie odebrać nie jest w stanie.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną