Joanna Podgórska: – Na ile materiały z szafy Kiszczaka mają charakter przełomowy? Wiedza sprzed i po różni się zasadniczo?
Prof. Andrzej Friszke: – Wcześniej wiedzieliśmy, że jakieś materiały na Lecha Wałęsę są. Można się było spierać o ich autentyczność i rozmiar. Po ujawnieniu zawartości szafy Kiszczaka autentyczność wielu z nich została w zasadzie potwierdzona. Zaskoczyła mnie ich obfitość. Te materiały mają dwojaką rangę. Po pierwsze, element lustracyjny – i na tym się koncentruje uwaga opinii publicznej. Ale tam są też rzeczy, które mają duży walor historyczny. To choćby dziewięć stron przesłuchania Lecha Wałęsy zaraz po zatrzymaniu, czyli 19 grudnia – trzy dni po tragicznych wydarzeniach. To niezwykle ciekawa i szczegółowa relacja o przebiegu wydarzeń w Stoczni Gdańskiej i demonstracji, krok po kroku. Bolek opisuje nastroje w stoczni na początku stycznia 1971 r., próby strajku, to, jak ludzie przyjmują zmiany w Warszawie. Dla historyka to bezcenne materiały.
Dla historyka. Opinię publiczną interesuje Wałęsa: czy był donosicielem?
Zaskoczyła mnie liczba tych spotkań i doniesień, zwłaszcza do lata 1971 r. No i fakt, że wymienia po nazwisku osoby, które szykują jakieś buntownicze działania. Czasem mówi, że nie pamięta, jak się ktoś nazywa. Nie wiemy, czy chciał chronić tych ludzi, czy naprawdę nie wiedział. Dla wymienionych z nazwiska to mogło mieć poważne konsekwencje, takie jak wezwania na przesłuchania, otwarcie rozpracowania.
Ilu osobom mógł zaszkodzić?
Kilku.
Po wydarzeniach grudniowych esbecy zwerbowali w stoczni ponad 200 osób.