Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zmiana Karty Nauczyciela znów jest powodem politycznych awantur

Flickr CC by 2.0
Rząd oprócz stworzenia rejestru nauczycieli karanych dyscyplinarnie zaplanował też zniesienie od 1 września 2016 r. tzw. godzin karcianych.

Mogłoby się wydawać, że chodzi o drobiazgi. W przyjętym 16 lutego 2016 r. przez rząd projekcie nowelizacji Ustawy Karta Nauczyciela, prócz stworzenia rejestru nauczycieli karanych dyscyplinarnie, zaplanowano też zniesienie od 1 września 2016 r. tzw. godzin karcianych – wprowadzonego w 2008 roku obowiązku pomagania uczniom przez nauczycieli poza pensum, w sposób zindywidualizowany, dostosowany do potrzeb, przez dwie godziny tygodniowo – w szkołach podstawowych i gimnazjach i jedną godzinę – w szkołach ponadgimnazjalnych. Żeby – jak zapewnia MEN – „zracjonalizować szkołę” i „nie generować poczucia niesprawiedliwości wśród nauczycieli”.

Urzędnicy MEN zapewnili jednocześnie, że nie chodzi o to, aby pedagodzy z dziećmi pracowali krócej. A jedynie – aby pracowali tam, gdzie jest to potrzebne, bez narażania ich na dodatkową biurokrację, czyli dokumentowanie realizowania godzin karcianych. Ale przedstawiciele związków zawodowych zgłosili przy okazji oczekiwanie, że godziny przeznaczone na wychodzenie naprzeciw potrzebom uczniów powinny być realizowane jako dodatkowo płatne. W efekcie poważnie zaniepokoiły się samorządy. W „Ocenie skutków regulacji” załączonej do projektu wskazano, że zmiany w zakresie godzin karcianych nie spowodują dodatkowych skutków finansowych dla sektora finansów publicznych. Tymczasem zastąpienie godzin karcianych godzinami płatnymi już w skali jednego miasta to kilka tysięcy godzin i kilkanaście milionów złotych rocznie!

W tym samym projekcie wskazano też na możliwość prowadzenia przez nauczycieli, w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy, zajęć związanych z potrzebami i zainteresowaniami uczniów – ale taki zapis budzi wiele wątpliwości: na jakiej podstawie prawnej dyrektor może wyegzekwować od nauczyciela jego pracę z uczniami poza pensum? Jak rozliczać te godziny? Ile czasu maksymalnie? Wygląda na to, że edukację oraz samorządy znów czeka chaos.

Przywykliśmy, że awantury towarzyszą każdej, najmniejszej nawet próbie ingerencji w Kartę Nauczyciela. Trudno, by było inaczej, gdyż zupełnie sprzeczne są tu chęci i interesy: nauczycieli szkół samorządowych, nauczycieli szkół prowadzonych przez inne podmioty, dyrektorów szkół, samorządów terytorialnych, innych organów prowadzących szkoły, ministra finansów stojącego na straży finansów publicznych, ministra edukacji mającego dbać o jakość edukacji.

Wszyscy oni umieją bardzo dobrze Kartę ze swojej pozycji skrytykować – ale propozycje zmian przedstawiają kompletnie rozbieżne. W efekcie co pewien czas wraca w debacie publicznej chwytliwe hasło „Zlikwidować Kartę Nauczyciela!”. Przedstawia się ją jako źródło wszelkiego zła w oświacie, nie odpowiadając jednak na pytanie, co w zamian.

Ustawa Karta Nauczyciela została uchwalona 26 stycznia 1982 r., ale jej projekt powstał w wyniku wielomiesięcznych negocjacji, po strajkach nauczycielskiej Solidarności w latach 1980–81. Inspirację stanowiła wówczas przedwojenna Ustawa z 1 lipca 1926 r. o stosunkach służbowych nauczycieli, w której to należy szukać źródła obecnego podejścia do sposobu zatrudniania czy udzielania urlopów. Jednak ówczesna władza przyjęła ustawę dopiero po obezwładnieniu Solidarności, dlatego trudno rozstrzygnąć, czy to bardziej „dziecko Solidarności” czy stanu wojennego.

Przed wejściem w życie Karty sprawy służbowe nauczycieli szkolnych i akademickich regulowała Ustawa z 27 kwietnia 1972 r. Karta Praw i Obowiązków Nauczyciela. To ona ustaliła pensum dydaktyczne nauczycieli na 26 godzin lekcyjnych tygodniowo w szkołach podstawowych i 22 w średnich. Zgodnie z zapisami tej ustawy, dyrektor szkoły mógł też przydzielić nauczycielowi dwie dodatkowe godziny tygodniowo jako niepłatne zastępstwa (dziś obowiązująca Karta zakłada 40-godzinny tydzień pracy nauczyciela, w tym 18 godzin dydaktycznych plus jedna albo dwie godziny karciane).

To oczywiste, że odrębne przepisy regulujące zasady zatrudniania nauczycieli są niezbędne. Odmiennie niż w innych zawodach musi być uregulowane choćby prawo do urlopów – patrząc z zewnątrz, podkreśla się długi czas wakacji, ale warto też zauważyć, że z uwagi na kalendarz roku szkolnego nauczyciel nie ma prawa wziąć urlopu wypoczynkowego w trakcie dni zajęć szkolnych i musi to być gdzieś zapisane. Każdy kraj reguluje też kwestię pensum dydaktycznego i pozostałych obowiązków, takich jak planowanie i dokumentowanie pracy, współpraca i spotykanie się z rodzicami oraz innymi nauczycielami szkoły, organizowanie pozalekcyjnego życia szkoły, pomaganie uczniom w sposób zindywidualizowany.

W praktyce z powodu Karty zaistniały w Polsce trzy światy nauczycieli.

Pierwsi to nauczyciele szkół rządowych i samorządowych. Z myślą o szkołach państwowych Karta była tworzona, a z powodu dużego oporu mocnych związków zawodowych, reprezentujących przede wszystkim tę grupę, Karta od lat nie może być istotnie zmieniona.

Drugi świat to urzędnicy – nauczyciele pracujący w kuratoriach, centralnych placówkach doskonalenia nauczycieli, związkach zawodowych, komisjach egzaminacyjnych, którym Karta była potrzebna głównie z powodu przepisów emerytalnych oraz możliwości płynnego ewentualnego powrotu do „zwykłej” oświaty. W wielu miejscach to po prostu zbędna komplikacja związana z posiadaniem pracowników dwóch rodzajów.

Trzeci świat to nauczyciele szkół i placówek oświatowych prowadzonych przez tzw. inne podmioty.  W tej grupie –stale rosnącej w proporcji do świata pierwszego – są także szkoły publiczne i bezpłatne szkoły społeczne, powstałe w miejsce publicznych tylko po to, żeby obejść Kartę, a tworzone tam, gdzie w oparciu o reguły karciane szkoły już nie dało się utrzymać. Ten trzeci świat jest pełen niesprawiedliwości i różnic. Znajduje w nim miejsce wielu pasjonatów dobrej edukacji, których praca bywa inspiracją dla pierwszego świata, ale pracowniczo czują się oni na ogół gorszej kategorii. Wbrew obiegowym opiniom, szereg zapisów Karty Nauczyciela dotyczy także tej grupy. Są to główne prawa i powinności, wymagania kwalifikacyjne, awans zawodowy, przepisy emerytalne, prawa do odznaczeń i nagród rozdawanych z poziomu administracji rządowej. Jednak, jeśli chodzi o zasady zatrudniania i wynagradzania, panuje tu swoista wolnoamerykanka. Szkoły publiczne z tej grupy wiążą koniec z końcem, tnąc po prostu koszty kadrowe.

Rynek szkół mogących pobierać opłaty jest też bardzo trudny. Ceną wygrywają zatrudniający byle jak, głównie na godziny zlecone. Najczęściej idzie za tym zła atmosfera pracy, duża rotacja nauczycieli i uczniów. Przedszkola i szkoły niepubliczne rozpoznawalne z powodu dobrej, znanej na rynku oferty, najczęściej starają się zadbać o pewne bezpieczeństwo i stabilność kadry, zatrudniać na umowy o pracę, dopracowują się swoich reguł zatrudniania, przy czym wymagają od kadry trochę więcej niż w szkołach samorządowych. Muszą jednak konkurować z tymi mniej rzetelnie zatrudniającymi, dlatego rzadko które oferują nauczycielom istotnie konkurencyjne warunki pracy i płacy wobec pierwszego świata.

Są kraje, w których oświata niepubliczna, zarządzana w sposób uspołeczniony przez różne lokalne organizacje, jest bardzo silna, ale nauczyciele obu sektorów są traktowani, zatrudniani i wynagradzani przez państwo dokładnie tak samo. Wybijającym się przykładem może być tu Holandia, kraj o jednych z najlepszych efektów edukacyjnych w Europie. Celem zarządzania taką uspołecznioną szkołą staje się lepsze wychodzenie naprzeciw potrzebom społecznym, a nie chęć zysku czy robienia oszczędności. Na nauczycielach po prostu nie da się wtedy zaoszczędzić. Ciekawe, czy kiedyś polskie nauczycielskie związki zawodowe, zamiast toczyć wojnę z poszerzaniem się nauczycielskiego trzeciego świata, zechcą go przytulić do serca i reprezentować?

Sama, swojego czasu próbowałam Kartę zmieniać. To za mojej kadencji pojawiły się, znoszone dziś, godziny karciane, zwane też czasem hallówkami. Pod koniec 2007 r. stanęłam przed zadaniem lepszego docenienia pracy nauczycieli. Rozpoczęły się rozmowy przedstawicieli rządu z nauczycielskimi związkami zawodowymi oraz samorządowcami. Obydwu grup nie dawało się posadzić razem przy wspólnym stole.

Punktem wyjścia do rozmów były podwyżki. Przygotowaliśmy czteroletni plan doprowadzenia do średniego wzrostu wynagrodzeń o przynajmniej 50 proc. i przeznaczyliśmy na to spore środki. Jako element negocjacji pojawiał się pomysł wzrostu pensum, wysuwany przez stronę samorządową. Zrozumiałe, że łączyłyby się z tym automatyczne zwolnienia nauczycieli. Byłam za tym, aby nauczyciele więcej pracowali, ale po to, aby więcej w szkole pomagać uczniom w sposób zgodny z potrzebami. Chciałam pozostawić liczbę zajęć obowiązkowych ucznia i nauczyciela na tym samym poziomie, zaś dołożyć do zadań szkoły więcej godzin edukacji spersonalizowanej. Zaproponowałam cztery godziny tygodniowo więcej poza ramowym planem nauczania. W ten sposób zmiana obyłaby się bez skutków w postaci zwolnień. Większe płace, ale więcej dodatkowej, zindywidualizowanej pomocy dzieciom. Propozycja została przyjęta w okrojonym wymiarze. Taki był początek historii godzin karcianych, które zostały wprowadzone Ustawą z 21 listopada 2008 r. o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela.

Gdy powołałam 23 marca 2010 r. Zespół opiniodawczo-doradczy do spraw statusu zawodowego nauczycieli, udało się w końcu systematycznie zbierać razem przedstawicieli związków samorządowych, nauczycielskich związków zawodowych, administracji rządowej oraz organizacji reprezentujących kadrę kierowniczą oświaty i oświatę niepubliczną. Wychodziłam z założenia, że zawód nauczyciela wymaga szczególnych – ale jednak bardziej dostosowanych do współczesności – uregulowań. W efekcie różnych działań udało się trochę zredukować nauczycielski drugi świat w urzędach, natomiast światy pierwszy i trzeci, niestety, traktowały się, jakby nie były częścią tego samego systemu, tylko pochodziły z innych planet.

Zespół miał dyskutować o kształcie i kierunkach prac nad nowym dokumentem regulującym status zawodowy nauczycieli. Wypracowane wnioski miały być bazą do zmian na początku kolejnej kadencji. Moja następczyni minister Szumilas przy pomocy wiceministra Krzyżanowskiego próbowała wprowadzić do Karty choć te najmniej kontrowersyjne omówione w zespole zmiany i dające się wtedy uzgodnić postulaty. Powstał projekt wszechstronnie wynegocjowany, jednak odłożony na półkę przez kolejną minister Kluzik, która wielokroć wypowiadała się o potrzebie bardziej radykalnych zmian dotyczących Karty, ale ich nie przeprowadziła.

Obecnie projektowana zmiana pomija kompletnie problem podziału środowiska edukacyjnego. Za to może spowodować, że w wielu miejscach dzieci i młodzież zostaną pozbawione zajęć korekcyjno-kompensacyjnych, wyrównawczych, terapeutycznych, rozwijających zdolności i zainteresowania. Nastąpi pogłębienie się rozwarstwienia społecznego, którego skutki społeczeństwo może odczuć za kilkanaście lat.

Jeśli zmiana ta wejdzie w życie – przy rezygnacji z godzin karcianych konieczne jest doprecyzowanie, jak dyrektor szkoły może porozumieć się z nauczycielami co do sposobu, miejsca i czasu świadczenia pracy poza pensum. Do ustawodawcy należy też rozstrzygnięcie: czy dyrektorzy szkół i placówek oświatowych dostaną możliwość egzekwowania od nauczycieli dodatkowej pracy na rzecz uczniów – w ramach 40-godzinnego tygodniowego czasu pracy – w jakim zakresie, jak dokumentowanej, jak rozliczanej; albo, czy zostaną przeznaczone dodatkowe środki finansowe z budżetu państwa na dodatkowy czas pracy nauczycieli, aby wychodzić naprzeciw potrzebom uczniów w sposób adekwatny do potrzeb? Stwierdzenie, że przy proponowanej regulacji, bez jej doprecyzowania, potrzeby uczniów będą zaspokojone i jednocześnie nie pociągnie to za sobą żadnych skutków finansowych, jest po prostu fałszywe.

A tymczasem dostosowanie Karty Nauczyciela do wyzwań współczesności wciąż pozostaje w dalekiej perspektywie.

Katarzyna Hall – prezeska Stowarzyszenia „Dobra Edukacja”, posłanka na Sejm RP VII kadencji, minister edukacji narodowej w pierwszym rządzie Donalda Tuska (2007-2011). Od 1989 r. współtworzyła pierwsze szkoły niepubliczne w Trójmieście. Była wśród założycieli Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną