Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Trybunał Konstytucyjny wydał prawomocny wyrok 9 marca 2016 roku

Jerzy Dudek / Forum
Jedni twierdzą, że sędziowie TK nie wydali żadnego wyroku w sprawie tzw. ustawy naprawczej, inni – że owszem. Logika podpowiada, że ci drudzy mają rację.

TK orzekł niekonstytucyjność nowelizacji ustawy o TK z 22 grudnia 2015 r. Na ten temat są dwa stanowiska:

(a) Zebrali się sędziowie TK i sformułowali swój pogląd na temat tzw. noweli naprawczej, ale nie jest to wyrok.
(b) TK wydał wyrok w pełnym tego słowa znaczeniu.

Będę argumentował, że stanowisko (b) jest trafne. Oto stosowne artykuły Konstytucji RP z 1997 roku ważne dla argumentacji:

Artykuł 188:
Trybunał Konstytucyjny orzeka w sprawach:
1. zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją

Artykuł 195
1. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji.

Artykuł 197
1. Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa.

Z art. 188 i art. 197 wynika, że ustawa, o której mowa w tym drugim, podlega kontroli ze strony TK w zakresie zgodności z konstytucją, czyli jej konstytucyjności. Wniosek w tej sprawie został złożony zgodnie z prawem. TK może albo uznać, że ustawa jest konstytucyjna, albo nie. Orzeczenie niekonstytucyjności może dotyczyć całości lub części ustawy.

Oznaczmy przez N przedmiotową nowelę. N zawierała (czas przeszły wypływa ze stanowiska b) m.in. przepisy o postępowaniu (dalej P) przed TK. Zwolennicy stanowiska (a) twierdzą, że TK winien procedować wedle P. Zwolennicy stanowiska (b) uważają, że ocena przedmiotu oceny konstytucyjności (w tym wypadku N) nie może być równocześnie kryterium oceny. Inaczej mówiąc, nie można oceniać N wedle niej samej. Ograniczam się przy tym do kwestii oceny P na podstawie P.

Dla argumentacji załóżmy, że P mogły być oceniane przy pomocy P. Jest to główny argument zwolenników stanowiska (a). Zgodnie z założeniem TK mógł orzec albo niekonstytucyjność P, albo ich konstytucyjność. Jeśli TK orzekłby niekonstytucyjność P, stosując te przepisy, podstawa prawna tego orzeczenia byłaby sprzeczna z konstytucją, a więc orzeczenie byłoby wadliwe i jako takie sprzeczne z konstytucją. Pozostaje zatem przyjąć, że jedyne poprawne orzeczenie polegałoby w tej sytuacji na uznaniu konstytucyjności P.

Znaczyłoby to jednak, że TK miałby do wyboru tylko jedną alternatywę, tj. uznanie konstytucyjności P, o ile, co jest zadaniem TK, zmierzałby do wydania prawomocnego orzeczenia. Byłoby to wbrew art. 195 konstytucji. W szczególności TK znalazłby się w sytuacji ograniczonej niezawisłości. Dalej naruszony byłby przepis, że sędziowie podlegają tylko, ponieważ podlegaliby N, a nie ustawie zasadniczej. Wtedy TK nie mógł inaczej postąpić, jak orzekać wyłącznie na podstawie konstytucji.

Zwolennicy stanowiska (a) powołują się na to, że zachodzi domniemanie konstytucyjności każdej ustawy spełniającej wymagane warunki legislacyjne. Wszelako domniemanie to nie ma żadnego zastosowania w rozważanym wypadku. Jest to bowiem domniemanie wzruszalne, a powodem uznania jego wygaśnięcia jest właśnie orzeczenie TK, stwierdzające niekonstytucyjność N. Jeśli dana ustawa nie jest konstytucyjna, jest taka od początku, a nie od momentu wydania orzeczenia. Może pojawić się wprawdzie praktyczny problem polegający na tym, że dana ustawa najpierw została zastosowana i spowodowała takie lub inne skutki, np. finansowe, a dopiero potem została uznana za niekonstytucyjną.

To jednak nie dotyczy N, ponieważ nowela ta nie została w ogóle zastosowana. Kolejny argument podnoszony na rzecz (a) wskazuje, że art. 7 konstytucji wymaga, aby wszystkie władze publiczne działały na podstawie prawa. Przedstawiciele rządu powiadają, że orzeczenie TK nie może być opublikowane, gdyż jest niezgodne z prawem (tj. z N), a rząd jako władza publiczna nie może działać wbrew prawu. Jest to argument całkowicie chybiony, ponieważ władza publiczna ma tyle kompetencji, ile przyznaje jej prawo. W szczególności ani rząd, ani jego poszczególni członkowie nie mają żadnych kompetencji do oceniania legalności działań TK.

Z art. 7 konstytucji wynika to, że opublikowanie wyroku TK z 9 marca 2016 r. jest konstytucyjnym obowiązkiem organów odpowiedzialnych za promulgację wyroków TK w „Dzienniku Ustaw”. A contrario, odmowa opublikowania, jest naruszeniem konstytucji i przestępstwem urzędniczym w rozumieniu Kodeksu karnego.

Każdy ma rzecz jasna prywatne prawo do formułowania opinii na dowolny temat, także w sprawie orzeczeń TK, ale nie są to stanowiska mające jakiekolwiek skutki prawne, o ile nie są poparte stosownymi przepisami prawnymi. W szczególności nie mają żadnego znaczenia ekspertyzy dowolnej liczby dowolnie wybitnych konstytucjonalistów popierających stanowisko (a), a podobnie trzeba oceniać wypowiedzi byłym prezesów TK optujące za (b). Podobnie niniejszy tekst jest próbą teoretycznego wyjaśnienia zaistniałem sytuacji, a nie źródłem prawa.

I jeszcze ciekawostka logiczno-prawna. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, prokurator generalny, jest jednym z głównych eksponentów stanowiska (a). Zwrócił się do TK o odroczenie rozprawy i wycofał z materiałów sprawy dotyczącej noweli z 22 grudnia 2015 r. wcześniejsze stanowisko prokuratora generalnego. Skoro jednak tak uczynił, tj. podjął prawem przewidziane czynności procesowe, uznał, per facta concludentia, jak to powiada się w żargonie prawniczym, że TK zbierze się na rozprawie, a nie na nieformalnym spotkaniu.

Skupiłem się wyłącznie na formalnych, w tym logicznych, aspektach sporu pomiędzy stanowiskiem (a) i stanowiskiem (b). Nie jest to jedyna kwestia warta przedyskutowania, ale moim zdaniem pierwotna w toczonym sporze o charakter decyzji TK z 9 marca 2016 r. (celowo używam w tym kontekście słowa „decyzja”).

Rzecz jest także interesująca z ogólniejszego punktu widzenia. Logicy dobrze znają pułapki pojawiające się wtedy, gdy próbuje się oceniać pewne warunki na podstawie ich samych. Jest to taka sytuacja, że pytamy, czy dane kryterium C spełnia warunek, które samo stanowi. Często prowadzi to do antynomii w rodzaju znanego paradoksu kłamcy (krótko mówiąc, powstaje on w związku z rozważeniem, czy zdanie „to, co teraz mówię, jest kłamstwem” jest prawdą czy fałszem). Sprawa P nie jest dokładną repliką tej antynomii. Niemniej jednak przypadek P daje się tak podsumować.

Zasady konstytucji obowiązują w sposób zbliżony do aksjomatów teorii matematycznych. I dlatego stanowią podstawę dla oceny przepisów ustaw zwykłych. Wyżej wykazałem, że ocena konstytucyjności P na podstawie P prowadzi w każdym przypadku do sprzeczności z ustawą zasadniczą. I to jest wystarczający powód za stanowiskiem (b), wypływający wprost z logiki.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną