Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jak będzie wyglądać droga do uchwalenia ustawy antyaborcyjnej

Facebook
Ustawa w końcu trafi do Sejmu. Jak zachowa się PiS i co Sejm ostatecznie zdecyduje się uchwalić?

Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop aborcji” uzupełnił formalne braki swojego projektu. 7 kwietnia marszałek Marek Kuchciński zarejestrował komitet. Wcześniej marszałek nie dopatrzył się w uzasadnieniu ustawy skutków finansowych zaostrzenia aborcji. A to warunek konieczny, który musi spełniać każdy projekt. W tym antyaborcyjnym napisano jedynie, że na tym zakazie budżet zaoszczędzi od 2,3 mln do nawet 2,5 mln zł rocznie. Tyle według szacunków organizacji kosztowały jednego roku zabiegi refundowane przez NFZ. Jeśli chodzi o koszty związane z ustawowym zakazem, to pomysłodawcy napisali jedynie, że to „powinno być przedmiotem analizy w toku prac legislacyjnych”.

Po rejestracji komitetu organizacje prolife rozpoczęły akcje informacyjne i zbieranie podpisów, a potrzebują ich aż 100 tysięcy. Zbieranie, zgodnie z ustawą, może potrwać najwyżej trzy miesiące. Prolajferzy liczyli na to, że komitet zostanie zarejestrowany niemalże od ręki. Już 3 kwietnia, w niedzielę, kiedy był odczytywany list biskupów wzywający do zaostrzenia prawa aborcyjnego, organizacje chciały zbierać podpisy pod kościołami.

Swoje niezadowolenie z tego, że komitet nie został zarejestrowany tak szybko, jak sobie to wyobrażały, organizacje wyraziły w liście otwartym do marszałka. „Wyłaniani przez nieprzychylną pełnej ochronie życia większość parlamentarną marszałkowie Sejmu RP nigdy nie zgłaszali formalnych zastrzeżeń zmierzających do proceduralnej obstrukcji projektów – czytamy. – Od Pana, jako przedstawiciela większości parlamentarnej, w której programie zapisano ochronę życia od poczęcia oraz odrzucenie eutanazji oraz otwartość na obywatelskie projekty ustaw, oczekujemy przychylności dla inicjatywy obywatelskiej na poziomie co najmniej równym Pana poprzednikom”. Choć dla marszałka Kuchcińskiego nie była lektura przyjemna, to nie uległ temu lekkiemu, ale jednak moralnemu szantażowi i mimo wszystko komitet musiał uzupełnić braki formalne.

Jest to już piąty obywatelski projekt ustawy, który organizacje prolife przedstawiają Sejmowi w ciągu ostatnich kilku lat. Żaden nie spotkał się z zarzutami natury formalnej. Ten fakt, a także postawa Kuchcińskiego, to dowód na to, że PiS chce jak najdłużej tę parlamentarną dyskusję odwlekać. Dziś rząd chwali się wdrażaniem programu 500+, nie zależy mu, żeby otwierać kolejny front walki.

W poprzedniej kadencji Sejmu podjęto w sumie pięć prób zmiany przepisów, określających, w jakich sytuacjach można przerwać ciążę – dwukrotnie usiłowano je zliberalizować, trzykrotnie zaostrzyć.

Przypomnijmy: aborcja w Polsce jest dozwolona w trzech sytuacjach – kiedy ciąża stanowi zagrożenie dla życia kobiety, kiedy istnieje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo kiedy istnieje uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest efektem przestępstwa, np. gwałtu.

Pewne drugie czytanie

Kiedy już Marszałek zarejestruje komitet, a jemu uda się zebrać 100 tys. podpisów, które PKW pozytywnie zweryfikuje, to projekt będzie skierowany do pierwszego czytania na posiedzeniu Sejmu. Prolajferzy najwcześniej staną na mównicy sejmowej w lipcu. Do tego czasu najpewniej już będzie uchwalona zmiana w regulaminie Sejmu – tzw. pakiet demokratyczny (dziś pracuje nad nim komisja regulaminowa), który nakazuje skierowanie wszystkich projektów obywatelskich do drugiego czytania w komisjach sejmowych.

Nawet jeśli pakiet demokratyczny nie będzie jeszcze uchwalony, to i tak PiS nie odważy się projektu tak szybko odrzucić. Z pewnością jednak zrobi wiele, a ma przecież do tego sejmowe narzędzia, aby sprawę w komisji przeciągać jak najdłużej. Choć projekt to tylko dwie kartki A4, to praktyka sejmowa podsuwa wiele rozwiązał, żeby przeleżał w komisji (niezbyt częste zwoływanie posiedzeń, powoływanie ekspertów, czekanie na ich opinie itp.).

Kto za, kto przeciw?

Przegłosowanie tej ustawy wymaga tylko zwykłej większości, a taką, choć nieznaczącą (234 posłów w klubie), PiS dysponuje. Przypomnijmy, że za poprzednich rządów Kaczyńskiego, w 2007 r., Marek Jurek chciał zapisać ochronę życia od poczęcia w konstytucji, a tu wymagana jest większość konstytucyjna (269 głosów), której ówczesnemu marszałkowi Sejmu nie udało się zmontować.

Być może prezes PiS zastanawia się nad jakimś sprytnym wybiegiem, by odrzucić ten restrykcyjny projekt w trzecim czytaniu (np. wyznaczona nieobecność kilu posłów, choroba itp). Jednak będzie się musiał mocno wysilić. Wiadomo, że zwolennicy ochrony życia znajdują się także w klubach opozycyjnych Kukiz’15, PSL i PO. Co więcej, jak zauważył w „Rzeczpospolitej” Szymon Ruman, (wiceminister cyfryzacji, były rzecznik Marka Jurka), „prosta arytmetyka sejmowa wskazuje, że licząc na poparcie zdecydowanej większości PiS, większości klubów Kukiz’15 i PSL oraz 20–30 posłów PO, prawna ochrona życia poczętego może zostać potwierdzona nie tylko na poziomie ustawy, ale także konstytucji”.

Aby projekt przepadł, to aż 44 posłów z PiS i Kukiz’15 musiałoby zagłosować przeciw lub wstrzymać się od głosu. Ale ten scenariusz zakłada, że cała opozycja zgodnie zagłosuje przeciw. Oficjalnie PO, Nowoczesna i PSL jest za zachowaniem tzw. kompromisu aborcyjnego. Jednak żaden z klubów nie wprowadzi dyscypliny w tym głosowaniu. Stało się to już swego rodzaju parlamentarnym obyczajem, że w sprawach światopoglądowych każdy głosuje zgodnie ze swoim sumieniem.

Prawdopodobny finał: zakaz, ale łagodniejszy

Episkopat zaapelował, prezes PiS zadeklarował, że może wszyscy posłowie PiS zagłosują za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej, a środowiska prolife będą naciskać i nie odpuszczą tego tematu. Jest więc bardziej niż pewne, że wcześniej czy później, ale jakaś forma zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej zostanie uchwalona. Teraz prezes Kaczyński musi dokonać bilansu zysków i strat. Z pewnością jakieś zaostrzenie ustawy może okazać się dla PiS całkiem politycznie opłacalne. Będzie ostatecznym postawieniem kropki nad i w sprawie ustalenia jego pozycji po prawej stronie.

Jakieś zaostrzenie przepisów odetnie tlen prawicy bardziej prawicowej od PiS w sprawach światopoglądowych, za którą mógłby się opowiedzieć Kościół. Jednak o uchwaleniu ustawy takiej, jaką przyniosły do Sejmu organizacje prolife, nie ma mowy. Kaczyński nie może sobie pozwolić na zaostrzenie protestów.

Dlatego w czasie prac komisji projekt znacząco się zmieni. Już po cichu, ale jednak, mówią o tym posłowie PiS. Całkowity zakaz aborcji nie przejdzie (sprzeciwia się mu środowisko polityczne Jarosława Gowina), ale PiS najprawdopodobniej zakaże aborcji eugenicznej, czyli w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu, np. zespołu Downa. Ustawa dalej będzie dopuszczać aborcję w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety i ciąży z gwałtu. We wrześniu 2013 r. Fundacja Pro (współtworzy komitet inicjatywy ustawodawczej „Stop aborcji”) zgłosiła projekt zakazujący aborcji eugenicznej, więc powinna być usatysfakcjonowana. I to najpewniej będzie nowy kompromis aborcyjny.

Jak zauważają eksperci Instytutu Spraw Publicznych, ostatni projekt zaostrzenia ustawy zyskał deklaracje poparcia premier i lidera partii rządzącej i to wyróżnia go na tle innych projektów, które pojawiały się w debacie publicznej co kilka lat, od 1993 roku. Według ISP można powiedzieć, że już ma on znaczenie historyczne – po raz pierwszy od lat 90. Kościół katolicki wypowiedział tzw. kompromis, czyli swoje poparcie, dla restrykcyjnej ustawy z 1993 roku.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną