Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zamieszanie w Sejmie. Przyjęto kandydaturę Jędrzejewskiego na sędziego TK

. . Polityka
Prezes PiS umocnił swą pozycję w historii narodowej hucpy i buty. Niewykluczone też, że zapisze swoje nazwisko w kolokwialnej polszczyźnie.

„Sejm wybrał Zbigniewa Jędrzejewskiego na sędziego Trybunału” – stwierdził marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Jędrzejewski jest karnistą, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Zastąpi Mirosława Granata, którego kadencja wygasa 27 kwietnia.

W Sejmie zapanował chaos. Za kandydaturą Jędrzejewskiego zagłosowało 227 posłów, przeciw – 0 (posłowie opozycji wyjęli karty do głosowania). Od głosu wstrzymało się sześciu posłów. Gdyby wszyscy posłowie opozycji wyjęli karty do głosowania, PiS nie miałoby kworum. Z tych ustaleń wyłamali się jednak posłowie Kukiz’15.

Ryszard Petru twierdzi, że doszło do oszustwa: Małgorzata Zwiercan z ugrupowania Pawła Kukiza miała zagłosować za dwie osoby (za siebie i Kornela Morawieckiego). Posłanka potwierdza, że Kornel Morawiecki ją o to prosił, ponieważ „źle się poczuł”. „Jak upoważniam kogoś do głosowania, to jest w porządku w sensie moralnym” – powiedział Morawiecki.

Rzecznik rządu Rafał Bochenek poinformował, że marszałek może powtórzyć głosowanie, jeśli uzna, że doszło do złamania procedur. Nic jednak nie wskazuje, że tak się stanie.

Gest Kaczyńskiego

Po tym jak na olimpiadzie w Moskwie wybitny polski sportowiec pokazał sowieckim kibicom, mówiąc potocznie, „wała”, w polszczyźnie pojawiło się określenie „gest Kozakiewicza”. I zyskało jak najbardziej zaszczytną wymowę.

Od kiedy PiS we właściwym sobie stylu (patrz: występy Krystyny Pawłowicz podczas posiedzeń sejmowej komisji sprawiedliwości i tolerowanie ich przez przewodniczącego obradom Stanisława Piotrowicza) forsuje kolejnego kandydata na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, można śmiało mówić o „geście Kaczyńskiego”. Kontekst tego zwrotu będzie jednak co najwyżej haniebny.

Owszem, tak naprawdę prezes PiS nie miał wyboru. W grę nie wchodziły żadne koncyliacyjne pomysły w postaci choćby niepisanego porozumienia o wstrzymaniu się przez wszystkie siły parlamentarne ze zgłaszaniem kandydatur aż do czasu objęcia stanowisk w TK przez osoby już doń nominowane. Zgoda na to mogłaby zostać odebrana jako polityczna porażka.

Na dodatek musiałaby oznaczać przyznanie się do wielkiego narodowego oszustwa. Trzeba byłoby zaprzeczyć całej dotychczasowej retoryce używanej w wojnie o Trybunał (i rolę prawa w państwie) przez ekipę aktualnie trzymającą władzę – a więc de facto ośmieszyć używających jej parlamentarzystów PiS, prezydenta, panią premier i ministrów rządu, a także propagandzistów w mediach i aktywistów w terenie. Dezawuowałaby wreszcie samego Jarosława Kaczyńskiego. Takiego szoku obóz mógłby nie przeżyć.

Tymczasem pójście w zaparte żadnego ryzyka dla PiS nie niesie – w każdym razie na rodzimym podwórku i w bieżącej perspektywie. Przeciwnie, pokazanie opozycji „gestu Kaczyńskiego” może skonsolidować partię i jej wyznawców jako kolejny przejaw triumfu, siły i zdecydowania. Czy nawet buty zwycięzców! A co!

PS Szczególnym adresatem gestu Kaczyńskiego jest, głoszący jeszcze niedawno wizję „światełka w tunelu”, Ryszard Petru.

Reklama
Reklama