Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Atmosfera wokół Puszczy Białowieskiej gęstnieje. Czeka nas druga Rospuda?

. . Andrzej Sidor / Forum
Minister, zamiast być rozjemcą i próbować pogodzić wszystkich zainteresowanych i dobro Puszczy, jest stroną zaogniającą spór.
.Greenpeace Polska/Flickr CC by 2.0 .

Lasy Państwowe właśnie otworzyły dla lokalnej ludności i turystów dopiero co zamknięte, powołane ledwie kilka tygodni temu tzw. powierzchnie referencyjne. Lokalni samorządowcy, notabene w większości zwolennicy cięcia Puszczy, uprosili leśników, by powierzchni jednak nie zamykać.

Powierzchnie to nowe puszczańskie twory wyrosłe w lasach gospodarczych Puszczy (ta składa się z parku narodowego i trzech nadleśnictw). Leśnicy obiecują nie prowadzić na powierzchniach swojej gospodarki. Drzewostany, jak leśnicy nazywają las, nie będą na powierzchniach wycinane, nowe drzewa nie będą sadzone. Mają działać tylko siły natury.

Powierzchnie zajmują jedną trzecią obszaru nadleśnictwa Białowieża i posłużą za punkt odniesienia: na pozostałych dwóch trzecich terenu nadleśnictwa drzewostany będą kształtowane piłą, siekierą i sadzonkami, teraz szczególnie intensywnie ze względu na masowe występowanie kornika drukarza zabijającego świerki. Po latach ma się okazać, kto lepiej umie zadbać o Puszczę: polska myśl leśna czy natura.

Ograniczanie ruchu na powierzchniach nie miało wiele sensu. Zamykając je, Lasy powoływały się na dobro nauki, mimo że zbór np. grzybów czy poroży nie wpłynąłby na las rosnący na powierzchniach druzgocąco, zresztą wstęp i zbiór runa leśnego dozwolony jest nawet w sporej części Białowieskiego Parku Narodowego.

Decyzję o zamknięciu powierzchni Lasy podpierały bałamutnym argumentami o bezpieczeństwie – jako gospodarze terenu muszą dbać, by drzewo czy konar nie spadł przechodniowi na głowę, przy czym utrzymują, że najbezpieczniej jest w lesie kształtowanym na plantację desek.

Tymczasem w parku narodowym, najdzikszym i najpiękniejszym fragmencie Puszczy od jego powołania, czyli od blisko stu lat, nie doszło do wypadku śmiertelnego wywołanego spadającym drzewem, a kilka pożarów, które się tu zdarzyły, były efektem wyłącznie podpaleń. Ich przebieg na dodatek dowiódł, że dziki las, z dużymi ilościami martwego drewna, płonie opieszalej niż przystrzyżony przez człowieka „drzewostan”.

Trudno pozbyć się wrażenia, że zamknięcie powierzchni było próbą podgrzania emocji wokół Puszczy, informacją dla zwolenników wycinki oraz sojuszników Lasów Państwowych i niosło przekaz, że ochrona Puszczy bez udziału leśników równa się jej zamknięciu dla publiczności. Ale akurat tego ani niesłuchani przez ministra środowiska Jana Szyszkę przedstawiciele nauk biologicznych, ani organizacje chroniące przyrodę nie postulują. Choć domagają się objęcia parkiem całej Puszczy.

Na razie koalicja organizacji pozarządowych, w tym WWF, Greenmind, Greenpeace i Dzika Polska, skierowały do Komisji Europejskiej skargę na działania ministra. Minister, z mocy prawa najważniejszy decydent w całej Puszczy, niedawno skorygował plan urządzania lasu nadleśnictwa Białowieża. Zgodził się na kilkukrotnie większą wycinkę.

Ekolodzy twierdzą, że powołanie powierzchni to zasłona dymna, bo cały limit pozyskania drewna zostanie wykorzystany na pozostałym obszarze dwóch trzecich nadleśnictwa. Tak samo wątpią w szczerość ochrony samych powierzchni, bo regularne unieważnianie wcześniej podjętych decyzji to obecnie norma, a jakiekolwiek zapewnienia ministra Szyszki i jego ekipy warte są tyle co papier, na których je wydrukowano.

A że ciąć się ma, póki co poza powierzchniami, z powodów sanitarnych, leśnicy mają zielone światło na wycinanie i wywóz z lasu i zaatakowanych przez korniki świerki, i każdego innego drzewa uznanego za „chore”. Akurat tych w Puszczy, zwłaszcza w tzw. drzewostanach stuletnich, nie brakuje, każde ma jakąś dziuplę czy odłamaną gałąź.

Jednocześnie intencja cięć sanitarnych rozgrzesza leśników z niszczenia przy okazji innych organizmów, także chronionych, a np. przywalonych ścinanym świerkiem. I o ile zakorniczone drewno świerkowe nie jest na rynku wiele warte, to drzewa innych gatunków, wycięte pod hasłem walki z zarazą, można sprzedać za lepsze pieniądze.

Sęk w tym, że tzw. gradacja kornika dotyczy kilku procent obszaru Puszczy i jest problemem jedynie z punktu widzenia gospodarki leśnej. I nawet sam minister i sekundujący mu leśnicy przyznają, że ich działania nie powstrzymają kornika, wiedzą, że gradacja musi wygasnąć naturalnie.

Piłowanie, zakłada to technologia walki z kornikiem, prowadzone powinno być już teraz, od wiosny do jesieni, w pełni sezonu wegetacyjnego i okresu lęgowego ptaków. Jeśli drwale przystąpią do wycinki, Polsce zagrozi druga Rospuda, międzynarodowy skandal i groźba kar finansowych za niszczenie lasu najbardziej zbliżonego do w pełni naturalnego nizinnego lasu całej strefy umiarkowanej, unikatowego nie tylko w Europie, ale także w Ameryce Płn. i Azji.

Z tego samego powodu (i zwyczaju ministra do ignorowania przysyłanej mu korespondencji) Puszcza ma szansę stać się kandydatem do listy obiektów UNESCO w zagrożeniu, na której figurują głównie obiekty z Afryki i ogarniętego wojami Bliskiego Wschodu.

Wynik sporu m.in. z Komisją Europejską nietrudno przewidzieć. Minister, zamiast być rozjemcą i próbować pogodzić wszystkich zainteresowanych i dobro Puszczy, jest stroną zaogniającą spór. I umyka przed poważną dyskusją naukową na prawdziwe argumenty, woli otaczać się jedynie naukowcami leśnikami suflującymi miłe mu tezy o konieczności kształtowania drzewostanu.

Minister twierdzi chociażby, że Puszcza została zasadzona przez człowieka. Tymczasem Puszcza jest doskonale zbadanym lasem, z bardzo bogatym archiwum i wiadomo, że sadzenie drzew ludzką ręką to dopiero kwestia ostatniego wieku, wcześniej – a często i później – las odnawiał się sam. Tyle że na początku las odnawia się brzozami czy osikami, traktowanymi przez leśników za chwasty.

Wreszcie zwiększona wycinka – jakoś, może naiwnie, nie potrafię uwierzyć, by władze Rzeczypospolitej były tak lekkomyślne i faktycznie z nią ruszyły – nie przełoży się na automatyczny wzrost dobrobytu puszczańskich okolic, skądinąd i tak radzących sobie lepiej niż sąsiedzi z Podlasia. Miejscowe zakłady przemysłu drzewnego produkują meble z surowca sprowadzanego choćby z Ukrainy, natomiast drewno puszczańskie wycinane rękami drwali np. z Mazur trafia do papierni położonych z dala od Puszczy. Przyrodniczy diament przerabiany jest także na przedmioty tak cenne jak palety.

I na koniec najważniejsze: wiosna to najlepszy czas, by odwiedzić Puszczę Białowieską. Proszę jechać!

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną