Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

W PiS dojrzewa bunt przeciwko biegaczom. Za dużo tych maratonów!

Tomasz Radzik / EAST NEWS
Dobra zmiana sięga dalej i dalej, byli wegetarianie, byli cykliści, teraz przyszła pora na maratończyków. Biegania najwyraźniej PiS jest za wiele, po co tak dużo, tylko miasta zablokowane. Zróbmy więc im raz a dobrze!

Tak mniej więcej widzi to poseł PiS Jacek Sasin, który po tym, jak nie wszedł do rządu, najwyraźniej nie może sobie znaleźć miejsca i sam biega, medialnie, od stacji do stacji. A ponieważ najwyraźniej swój sport uprawia również w niedziele, bo przecież media żyją i nadają 24h, z pewnością już nie raz i nie dwa zza okien swej limuzyny natknął się na bariery zamykające jezdnie samochodom i oddające je we władanie biegaczy.

Tak musiało być w ostatnią niedzielę, gdy ulicami Warszawy pobiegli uczestnicy kolejnego Orlen Marathonu, skoro w poniedziałkowym „Kontrwywiadzie” RMF FM poseł orzekł, że „maratonów w Warszawie jest zdecydowanie za dużo. Każdy warszawiak spotyka się z tym, że wielokrotnie w roku stolica jest paraliżowana”. Dla Jacka Sasina jest to tak dalece niekomfortowe, że bardzo chciałby ten stan zmienić.

Tym bardziej że biegi organizują „firmy (…) kosztem pozostałych mieszkańców” (swoją drogą, co na to Wojciech Jasiński, czyli prezes paliwowego giganta, a zarazem partyjny kolega z PiS posła Sasina?). No więc co robić? Powołać radę maratonów narodowych i przejąć kontrolę nad wszystkimi biegami? Pobiec po pomoc do Kornela Morawieckiego? Dobrze kombinujecie, dobrze, ale pan poseł, drodzy Państwo, jest bardziej kreatywny, niż się wydaje. „Byłbym za tym, żeby organizować jeden wielki maraton”. To jest to. Jeden jedyny, jak marsz młodych i umięśnionych w Białymstoku.

Doroczny Maraton Dobrej Zmiany. Scenariusz pisze się sam: start na Żoliborzu, przy ulicy, gdzie mieszka Największy z Maratończyków, po na przykład Krakowskie Przedmieście, które i tak raz w miesiącu jest blokowane przez uczestników kolejnych miesięcznic i rocznic, więc raz na rok kolejną blokadę wytrzyma. A gdyby udało się połączyć jedno i drugie, byłoby idealnie.

A wszystkim pozostałym warszawskim biegaczom „gorszego sortu” pozostaną co najwyżej Las Kabacki i Pole Mokotowskie.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną