Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kierowniczka

Pani premier w niełasce

Szydło wiceprezesem jest od kilku lat, ale najwyraźniej właśnie wypadła z grona ulubieńców. Skąd ta niełaska? Szydło wiceprezesem jest od kilku lat, ale najwyraźniej właśnie wypadła z grona ulubieńców. Skąd ta niełaska? Tomasz Adamowicz / Forum
Trudno w to uwierzyć, ale po pół roku w fotelu premiera Beata Szydło jest jeszcze słabsza, niż gdy go zajmowała. To wniosek z wywiadu Jarosława Kaczyńskiego dla prorządowego tygodnika „wSieci”, w którym prezes pokazał, kto tu naprawdę rządzi.
Gdyby Szydło musiała ustąpić, Morawiecki byłby naturalnym zmiennikiem. Ma dobre relacje z Kaczyńskim, któremu zaimponował, gdy odrzucił propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska.Krystian Maj/Forum Gdyby Szydło musiała ustąpić, Morawiecki byłby naturalnym zmiennikiem. Ma dobre relacje z Kaczyńskim, któremu zaimponował, gdy odrzucił propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska.
Kaczyński zastrzega, że rekonstrukcja rządu to „przedwczesne słowo”, ale nazywa powierzenie rządu Szydło „eksperymentem”, który zostanie oceniony pod koniec roku, na drugiej części kongresu PiS.Adam Chełstowski/Forum Kaczyński zastrzega, że rekonstrukcja rządu to „przedwczesne słowo”, ale nazywa powierzenie rządu Szydło „eksperymentem”, który zostanie oceniony pod koniec roku, na drugiej części kongresu PiS.

Artykuł w wersji audio

„Relacje z premier Beatą Szydło są dobre?” – pytają bracia Karnowscy, na co Kaczyński rzuca: „Pani premier na pewno tym premierem chce być”, i dodaje: „Pani premier rządzi na własną odpowiedzialność”. Ani śladu kurtuazji, rutynowej choćby wzmianki, że na linii partia–rząd jest OK. Wprost przeciwnie – w innym fragmencie rozmowy, zagadnięty o przyszłość Jacka Kurskiego w TVP, szef PiS odpowiada jakby na trochę inne pytanie: „Nikt nie może czuć się bezpiecznie. Każdy na każdym stanowisku musi się starać, każdy musi wiedzieć, że zostanie oceniony”. A Kaczyński jest recenzentem surowym: „Są sukcesy, ale nic gorszego niż samozadowolenie nie może nas spotkać. Musimy przyspieszyć. Te resortowe kłopoty, które są w rządzie, muszą zostać twardą ręką przełamane”.

Prezesowi podpadł prezydent, którego podejrzewa o nielojalność, ale dla Kaczyńskiego prawdziwym przeciwnikiem – używam tego słowa z rozmysłem – jest Beata Szydło – mówi POLITYCE jeden z ministrów. – Pani premier nie przetrwa na stanowisku dłużej niż kilka miesięcy, a celem wywiadu dla „wSieci” jest oswojenie elektoratu z myślą, że „dobrą zmianę” może kontynuować ktoś inny – dodaje nasz rozmówca. O rozmowę z Kaczyńskim zapytaliśmy esemesem również jednego z wiceministrów. „Ostrzegawczy ten wywiad wobec pani premier”. Odpisał: „Mocno”.

Żółwie tempo

Kaczyński we wspomnianej rozmowie zastrzega, że rekonstrukcja rządu to „przedwczesne słowo”, ale nazywa powierzenie rządu Szydło „eksperymentem”, który zostanie oceniony pod koniec roku, na drugiej części kongresu PiS. Pierwsza odbędzie się przed wakacjami – delegaci będą wówczas wybierali prezesa na kolejną kadencję; prawdopodobnie poszerzone zostaną także władze partii. W kolejce czekają wicepremierzy: faworyt Kaczyńskiego w poprzedniej kadencji Piotr Gliński oraz jego nowy ulubieniec Mateusz Morawiecki, który na początku marca wstąpił do PiS.

Szydło wiceprezesem jest od kilku lat, ale najwyraźniej właśnie wypadła z grona ulubieńców. Skąd ta niełaska? Nasz rozmówca z rządu wskazuje dwa powody: – Szydło podpadła tym, że istnieje. To czysta psychologia – prezesowi trudno zaakceptować fakt, że ktoś inny jest premierem. To od początku miała być kadencja zderzaków. Druga sprawa jest już bardziej konkretna. Z kilku źródeł z obozu władzy słyszymy tę samą historię: premier po cichu opóźnia realizację planu Morawieckiego, oczka w głowie Kaczyńskiego. Plan – będący realizacją hasła PiS o „bilionie złotych na inwestycje” – rząd zaakceptował 16 lutego. Ale dopiero 15 marca Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy dającej wicepremierowi narzędzia do realizacji planu, czyli kontrolę m.in. nad Bankiem Gospodarstwa Krajowego, który dziś jest w gestii ministra finansów Pawła Szałamachy.

Po trzech tygodniach, 5 kwietnia, projekt znalazł się w Sejmie i po pierwszym czytaniu został skierowany do komisji: finansów oraz gospodarki i rozwoju, które mają się nim zająć 28 kwietnia. Oznacza to, że ustawa zostanie uchwalona najwcześniej na posiedzeniu 11–13 maja. W porównaniu z innymi dokonaniami tej władzy to tempo żółwie, dość przypomnieć, że ustawa paraliżująca Trybunał Konstytucyjny zajęła Sejmowi – od wniesienia projektu do uchwalenia – raptem siedem dni. Kaczyński mówi o tym wprost w „wSieci” – nalega na przekazanie Morawieckiemu kompetencji niezbędnych do realizacji planu. Ale konflikt wybuchł dużo wcześniej, już na etapie prac rządowych.

Plan Morawieckiego natrafił na silny opór Szałamachy, którego wspierała Szydło. W końcu musiał interweniować sam naczelnik – opowiada ważny polityk obozu rządzącego. Jego zdaniem ten spór za kulisami był jedną z przyczyn ukazania się dyscyplinującego wywiadu z Kaczyńskim.

Premier w oczach Kaczyńskiego staje się po prostu zbyt samodzielna – podsumowuje jeden z ministrów. I nie chodzi nawet o kwestie fundamentalne. Przykładem sprawa propozycji zwiększenia o kilka groszy podatku drogowego, która padła niedawno na konferencji ministra transportu i która wywołała krytykę mediów. Dzień później na konferencji w Czechach Szydło odcięła się od tego pomysłu i zapewniła, że rząd nie pracuje nad podwyżką opłaty paliwowej. Tymczasem Kaczyński w „wSieci” nie wymienił wprawdzie nazwiska premier, ale skrytykował „nerwową reakcję” na koncepcję podniesienia opłaty.

Prezes zarzuca pani premier także generalny brak panowania nad rządem, co nie pozwala wyrwać się z klątwy „resortowości” – ministrowie i wyżsi urzędnicy grają na siebie, a nie dla rządu jako całości. To w jakiejś mierze przypadłość wszystkich rządów, wada, którą Kaczyński chce przezwyciężyć. Mianowanie słabej politycznie premier średnio służy jednak temu celowi. A jego surowe oko kontrolera z zewnątrz sprzyja strategii ministrów – grania na siebie i szukania indywidualnego sposobu przypodobania się prezesowi PiS. Kaczyński walczy więc ze zjawiskiem, które sam stymuluje, pozostając poza rządem. Ministrowie wiedzą, że to nie Beata Szydło jest najważniejszym recenzentem ich osiągnięć.

Prezes PiS wspomina, że była ostatnio narada w rządzie, która miała zdyscyplinować ministrów. Z relacji dwóch jej uczestników wynika, że temat spotkania, które odbyło się w przeddzień jednego z posiedzeń rządu, był jednak inny. – Głównymi mówcami byli premier, Henryk Kowalczyk i Jarosław Gowin. Namawiali przede wszystkim do spójności w komunikacji, a nie do walki z „resortowością” – twierdzi nasze źródło w rządzie.

Polityka informacyjna to jedna z nielicznych enklaw władzy Szydło. Już jesienią zeszłego roku wiadomo było, że premier będzie miała iluzoryczną władzę nad resortami siłowymi. Objęli je zawodnicy wagi cięższej niż sama Szydło: szef MON Antoni Macierewicz, minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak, koordynator służb Mariusz Kamiński oraz minister-prokurator Zbigniew Ziobro. Mają to, czego nie ma premier: silne zaplecze polityczne i dostęp do Kaczyńskiego, a jeśli toczą ze sobą spory, to ostateczną instancją jest nie Szydło, lecz prezes PiS. Nie można więc uznać ich za realnych podwładnych szefowej rządu.

Premier miała się za to skupić na gospodarce i sprawach społecznych. Na początku kadencji do gospodarki rościło sobie prawa kilka ośrodków – każdy z wicepremierów, odpowiedzialny za legislację szef komitetu stałego Henryk Kowalczyk, minister finansów Szałamacha czy wojujący z Morawieckim minister skarbu Dawid Jackiewicz. Ale to nie Szydło opanowała ten chaos. Za gospodarcze sznurki ma pociągać Morawiecki, o czym zdecydował Kaczyński. „Należy zorkiestrować wszystkie resorty gospodarcze w jednym ręku. To musi być ręka kogoś, kto naprawdę doskonale się w tym orientuje i kto doskonale funkcjonuje na rynku międzynarodowym” – ogłosił prezes PiS, wskazując de facto na Morawieckiego.

Polityczna słabość jako atut

Wicepremier już teraz kieruje komitetem rozwoju, który ma koordynować politykę gospodarczą rządu, oraz radą ds. innowacyjności. Gdy wdrożony zostanie plan Morawieckiego, wicepremier pod szyldem Polskiego Funduszu Rozwojowego będzie sterował m.in. BGK, Polskimi Inwestycjami Rozwojowymi i Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości, przejmie też nadzór nad PKO BP. Widać, że w kwestiach gospodarczych będzie miał więcej do powiedzenia niż jego nominalna szefowa.

Pani premier zostają sprawy społeczne, choć programem 500 plus musi się dzielić z minister Rafalską, oraz polityka zagraniczna. No i robienie dobrego wrażenia – mówi polityk z rządu. A osoba z otoczenia Kancelarii Premiera dopowiada: – Beata Szydło nigdy nie była kreatorem polityki PiS, a teraz przestaje nawet być jej naczelnym wykonawcą. Jej rola sprowadza się do moderowania dyskusji.

Premier nie próbowała wykorzystać danego jej czasu na budowę zaplecza. Najbliższy jej politycznie Szałamacha podpadł Kaczyńskiemu jeszcze bardziej niż Szydło, czemu prezes dał wyraz we wspomnianym wywiadzie: „Przychody się zwiększają, ale oceniam, że zbyt wolno. Jest zadaniem pani premier, by skuteczność tych działań znacząco zwiększyć. Szczególną uwagę trzeba poświęcić Ministerstwu Finansów, bo to jest jedna z twierdz III RP”. I – jak twierdzą nasi rozmówcy z rządu – w porównaniu do „twierdzy III RP” nie chodzi tylko o to, że zastępcą Szałamachy odpowiedzialną za budżet jest Hanna Majszczyk, która pracowała w resorcie także za rządów PO-PSL; lider PiS miał na myśli także kadrę urzędniczą resortu, która jakoby sabotuje „dobrą zmianę”, a minister nie umie sobie z tym poradzić.

Gdyby Szydło musiała ustąpić, Morawiecki byłby naturalnym zmiennikiem. Ma dobre relacje z Kaczyńskim, któremu zaimponował, gdy odrzucił propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska. Drugim atutem jest polityczna słabość – wicepremier nie jest posłem, nie ma zaplecza w partii ani Sejmie, więc nie byłby zagrożeniem dla prezesa; nawiasem mówiąc, wicepremierowi niespecjalnie pomaga własny ojciec, który odszedł z klubu Kukiz’15 i opowiada, że buduje wsparcie dla syna. Trzeci atut to możliwość poprawy wizerunku; Morawiecki ma opinię umiarkowanego, kompetentnego, świetnie mówi po angielsku i zna wszystkich, których wypada znać.

Jeśli menedżer porzuca fotel prezesa, to tylko po to, żeby zagrać o całą pulę. Jestem przekonany, że Morawiecki w kilkuletniej perspektywie myśli o sobie jako o prawdziwym politycznym liderze – twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Ale jeśli tak jest, to być może wicepremier nie chciałby awansować zbyt szybko, bo premierowanie to dziś zajęcie mocno niepewne. A Morawiecki w kilka miesięcy narobił sobie wielu wrogów, którzy czekają na jego pierwsze potknięcie. – Ten facet nie odróżnia polityki od korporacji. W polityce trzeba cierpliwości, dużo gadania, ucierania kompromisów. A on cieszy się, że wczoraj ograł ministra X, a dziś Y, i nie patrzy na to, że za parę miesięcy X i Y mogą się odegrać – recenzuje wicepremiera członek komitetu politycznego PiS.

Pogłoski o tym, że Morawiecki może zostać premierem, rozpuszczają ludzie Jackiewicza, chcąc osłabić wicepremiera. W rzeczywistości nie ma decyzji, kto zostanie następcą Szydło – przekonuje jeden z polityków obozu rządzącego. Jego zdaniem premierem mógłby zostać Gliński, w przeszłości kandydat na technicznego szefa rządu, a dziś wicepremier i minister kultury. – Jest trudny charakterologicznie, zgryźliwy, ale intelektualnie poradziłby sobie z kierowaniem rządem lepiej niż obecna premier – dodaje rozmówca POLITYKI.

Wymianie premiera towarzyszyłyby zmiany ministrów. Oczywistymi kandydatami do utraty posady są nielubiani w PiS Szałamacha i szef dyplomacji Witold Waszczykowski (jeśli szybciej nie odejdzie do europarlamentu w miejsce wybranego do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego Janusza Wojciechowskiego). Jeden z naszych rozmówców dorzuca jeszcze nazwiska ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela i edukacji Anny Zalewskiej. „Super Express” wskazał zaś Gowina. Za wicepremierem stoi kilku posłów, dzięki którym PiS ma większość, ale ten argument osłabnie, jeśli PiS dostanie wsparcie części byłych posłów Kukiz’15.

Obecny układ konserwują dwa wakacyjne wydarzenia – Światowe Dni Młodzieży w Krakowie oraz szczyt NATO w Warszawie. Kaczyński mówił zaś o podsumowaniu grudniowym. – Moim zdaniem to była zasłona dymna, a rekonstrukcja nastąpi jesienią – twierdzi jeden z ministrów. – Nie będę niczego komentował. Staramy się to jakoś posklejać – mówi polityk PiS z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. Sama Szydło zapowiada własne podsumowanie – pierwszego półrocza. „Będę oceniać każdego ministra” – powiedziała dziennikarzom i szybko dodała: „Ja też będę oceniona”. W innym wywiadzie stwierdziła, że w zasadzie każdy minister z jej rządu mógłby zostać premierem.

Zapewne chodziło jej o podkreślenie ich kompetencji, ale zarazem powiedziała jakąś prawdę o własnej sytuacji – bardziej niż szefem rządu jest kierownikiem prac, dyrektorem wykonawczym „firmy”, której zarząd i prezes mieszczą się na zupełnie innym piętrze.

Polityka 18.2016 (3057) z dnia 26.04.2016; Temat z okładki; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Kierowniczka"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną