Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Byli marszałkowie Sejmu o finansowym karaniu posłów: To gnębienie opozycji

Rafał Zembrzycki / Kancelaria Sejmu RP
Obecni marszałkowie PiS nie posiedli ani autorytetu, ani zręczności w prowadzeniu obrad. Zamiast szpilką i szpadą muszą posługiwać się kijem bejsbolowym – mówi Ludwik Dorn.

Prezydium Sejmu zdecydowało, że obniży posłowi Tomaszowi Lenzowi (PO) o połowę jednego miesięcznego uposażenia poselskiego (zamiast 9892 zł brutto dostanie 4946 zł). Wniosek marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego o karę dla Lenza poparło dwóch wicemarszałków z PiS: Joachim Brudziński i Ryszard Terlecki. Przeciwko zagłosowały wicemarszałek Barbara Dolniak (Nowoczesna) i Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). Gdyby wicemarszałek z Kukiz’15 Stanisław Tyszka nie wstrzymał się od głosu, poseł PO nie musiałby płacić.

Za co ta kara?

Kilkanaście minut przed słynnym głosowaniem „na dwie ręce” (posłanki Zwiercan za posła Morawieckiego) na mównicę wszedł właśnie Tomasz Lenz. Próbował przedstawić wniosek formalny, jednak marszałek Kuchciński uznał, że zamiast tego poseł prowadzi dyskusję z salą. Oto fragment stenogramu z tamtego posiedzenia: kiedy Lenz mimo wyłączonego mikrofonu przemawiał dalej, posłanka Pawłowicz krzyknęła do niego: „Nie drzyj się!”. Ona kary nie dostała.

To już druga kara finansowa, którą nałożył Marek Kuchciński w tej kadencji, i druga wymierzona posłowi PO. Michał Szczerba za przekroczenie w grudniowej debacie regulaminowego czasu wystąpienia musiał oddać 2,5 tys. zł z poselskiej pensji.

Zgodnie z art. 23 regulaminu Sejmu Prezydium może podjąć uchwałę o obniżeniu nawet o połowę jednego uposażenia lub całej diety poselskiej, i to przez trzy miesiące. Od tej decyzji przysługuje odwołanie, jednak to złożone przez posła Szczerbę nie zostało pozytywnie rozpatrzone. W poprzedniej kadencji Sejmu tylko trzech posłów zostało ukaranych finansowo za utrudnianie prowadzenia obrad (Przemysław Wipler, Armand Ryfiński i Jarosław Gromadzki, żaden już nie jest posłem). Kary finansowe wprowadzono do regulaminu Sejmu na początku lat dwutysięcznych.

Posłowie PO uważają, że marszałek Sejmu Marek Kuchciński blokuje usta opozycji i zastrasza posłów. Co sądzą o tych karach byli marszałkowie Sejmu?

Marek Borowski, marszałek Sejmu IV kadencji Sejmu:

Przyjrzałem się sprawie posła Lenza dokładnie. Z formalnego punktu widzenia marszałek Kuchciński miał podstawy do wymierzenia mu kary finansowej. Marszałek nie złamał żadnego przepisu. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że w sali panowała bardzo napięta sytuacja, że chodziło o sprawę wywołującą duże emocje, bo o Trybunał Konstytucyjny. Ja w takiej sytuacji ogłosiłbym przerwę, spotkał się z władzami klubu, poprosił, aby wpłynęli na posła, który nie chce zejść z mównicy. Nie sztuką jest wymierzyć karę finansową, ale rozwiązać konflikt tak, aby każda ze stron miała minimalne poczucie satysfakcji.

Mam wrażenie, że marszałek Kuchciński ma silną potrzebę wykazywania się przed prezesem PiS. To wygląda, jakby się bał, że prezes powie, że jest za miękkim marszałkiem. Tę swoją pozorną twardość chce udowodnić, nakładając na posła Lenza najwyższą z możliwych kar. Przepis mówi o karze do połowy uposażenia, mógł więc obniżyć wypłatę posła symbolicznie o 5 czy 10 procent, a nie aż o połowę. Ta kara nie jest adekwatna do przewiny posła Lenza. Opozycja i tak już czuje się w tym Sejmie tłamszona, dlatego te dodatkowe, duże kary finansowe potęgują słuszne wrażenie, że opozycji próbuje się kneblować usta.

Ludwik Dorn, marszałek Sejmu V kadencji Sejmu:

Oczywiście wyobrażam sobie, że mogą zdarzyć się w Sejmie takie sytuacje, że marszałek może posunąć się do zastosowania kar finansowych. Jednak choć mój krótki okres marszałkowania przypadał na dość burzliwy czas, to jednak nigdy o takie nie wnioskowałem. One są ostateczną ostatecznością. Były pomyślane w razie sytuacji naprawdę skrajnych. Marszałek, który ma autorytet, budzi respekt i posiada pewną zręczność, na przykład w ośmieszaniu zachowania posła przed całą salą, nie musi korzystać z arsenału kar finansowych. Obecni marszałkowie PiS tego autorytetu i zręczności nie posiedli. Zamiast szpilką i szpadą muszą posługiwać się kijem bejsbolowym.

Kiedy posłowie widzą, że marszałek, choć nie jest z ich obozu politycznego, to jednak traktuje opozycję i swoją partię tak samo sprawiedliwie, to nie utrudniają prowadzenia obrad. Kiedyś mocno zganiłem mojego klubowego posła z PiS, mówiąc do niego przez mikrofon: Panie pośle, proszę nie stawiać mnie w trudnej sytuacji i nie zmuszać mnie do wymierzenia panu kary.

Mam wrażenie, że PiS uznało, że przez osiem lat w opozycji było źle traktowane i postanowiono oddać to Platformie z nawiązką. To gnębienie opozycji zaprzecza zapowiedziom wprowadzenia pakietu demokratycznego, który utknął gdzieś w komisji sejmowej.

Jerzy Wenderlich, wicemarszałek Sejmu VI i VII kadencji Sejmu:

Znam obu posłów, Lenza i Szczerbę, wiele razy stawali na mównicy sejmowej, kiedy ja byłem marszałkiem, i nigdy nie zdarzyło się, aby utrudniali mi prowadzenie obrad. Za to z innymi posłami miałem wiele trudnych sytuacji, ale jednak nie wnioskowałem o ich ukaranie.

Marszałek powinien umieć sobie radzić z takimi sytuacjami. Moim sposobem na krnąbrnych posłów, który zazwyczaj działał, był żart, czasami polityczny i życzliwość. Nawet jeśli poseł przekroczy czas wystąpienia, to jeśli marszałek jest uznawany za tego, który w miarę sprawiedliwie traktuje wszystkie kluby, to nikt nie nadużywa zanadto jego cierpliwości.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną