Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jedna ustawa pokazuje, jak bardzo PiS oderwany jest od rzeczywistości

Mirosław Gryń / Polityka
Chodzi o stopień zaangażowania posłów Prawa i Sprawiedliwości w nowelizację ustawy o zawodzie fizjoterapeutów.

Jak bardzo politycy mogą być oderwani od rzeczywistości, pokazuje stopień zaangażowania posłów Prawa i Sprawiedliwości w nowelizację ustawy o zawodzie fizjoterapeutów. Dodajmy, że chodziło tu o próbę nowelizacji prawa, które zaczyna obowiązywać dopiero od czerwca tego roku,co potwierdził swoim podpisem obecny prezydent Andrzej Duda.

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, który podczas poprzedniej kadencji Sejmu ostro krytykował projekt, decyzję prezydenta niejako unieważnił, gdyż wstrzymał przygotowanie wszystkich niezbędnych rozporządzeń. Posłowie PiS dorzucili od siebie nowelizację, która miała sprawić, że dostęp do zabiegów rehabilitacyjnych jeszcze bardziej by się pogorszył, a gabinety masażu zastąpiłyby dyplomowanych fizjoterapeutów.

Pomysł, aby w skleconej na chybcika nowelizacji wprowadzić tylnymi drzwiami klauzulę sumienia, nie byłby wart odnotowania, skoro go odrzucono w Komisji Zdrowia po pierwszym czytaniu. Ale jest on dowodem na to, jak radosna może być twórczość niektórych posłanek, traktujących stanowienie prawa niczym meblowanie własnej kuchni: tu postawimy zamrażarkę, by unicestwić w niej samodzielność fizjoterapeutów, tam powiesimy krzyż.

To nie mogło się zmieścić w głowie pani poseł, by do gabinetu miała przyjść na rehabilitację niegodna dotknięcia błogosławionej ręki kobieta z umieszczoną w swoim ciele antykoncepcyjną wkładką domaciczną lub pacjent z implantem, jakiego nie akceptuje sumienie specjalisty. Fizjoterapeuci są jednak innego zdania, za wzbogacenie ich ustawy o klauzulę sumienia grzecznie więc podziękowali.

Teraz okazuje się, że powołanie niezależnego od ministra samorządu trzeciej pod względem liczebności grupy zawodowej w ochronie zdrowia – który sprawowałby nadzór nad jego wykonywaniem, opracowałby zasady kształcenia oraz przyznawał stosowne uprawnienia – byłoby ciosem w bezpieczeństwo chorych. Obecne kierownictwo resortu, a może i PiS, ewidentnie takiego samorządu nie chce. Zrodził się więc pomysł, aby funkcje kontrolne sprawowali wojewodowie, co zdaniem ministra znacznie poprawiłoby nasze bezpieczeństwo.

Administracja państwowa, jak wiadomo, ma doskonałe przygotowanie fachowe do obrony przed nierzetelnymi cudotwórcami i magikami – widać, jak wywiązuje się z tego obowiązku już dzisiaj, kiedy setki podejrzanych pseudorehabilitantów po miesięcznych kursach uzdrawia na prawo i lewo, wyrządzając wiele szkód i korzystając z przyzwolenia do wolnej amerykanki.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną