Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wystarczy kwadrans i po sprawie

Zamiast składać wniosek ws. obrony suwerenności, niech PiS naprawi, co zepsuł

Tomasz Adamowicz / Forum
W rzeczywistości żeby rozwiązać kryzys konstytucyjny, wystarczy jakiś kwadrans.

Nie ma zaskoczenia. Wobec żądań Komisji Europejskiej, by w Polsce usunięte zostały przeszkody w funkcjonowaniu Trybunału Konstytucyjnego, obóz rządzący sięgnął po starą formułę: „nie będzie Niemiec (Komisja, Zachód, cywilizowany świat) pluć nam w twarz!”.

Premier Szydło grzmi bowiem z mównicy sejmowej, że „polski rząd nigdy nie będzie ulegał żadnemu ultimatum. Polski rząd nigdy nie będzie pozwalał, by Polakom była narzucana wola kogokolwiek”. Wicepremier Jarosław Gowin stwierdza, że w rząd zostały wymierzone „lufy dyplomatycznych karabinów” – lecz ten oczywiście nie zamierza się ugiąć.

Pojawia się sugestia, że organ wykonawczy Unii nie ma w ogóle kompetencji, by zajmować się sytuacją przestrzegania praworządności w Polsce. Pada wreszcie argument, że przecież proces legislacyjny jest skomplikowaną procedurą, więc wymaga czasu…

W rzeczywistości tymczasem żeby zlikwidować problem, wystarczy jakiś kwadrans. Wbrew temu, co usiłuje wmówić obywatelom aktualna większość parlamentarna (a czemu niestety ulega też wielu polityków opozycji), w Polsce nie ma mowy o żadnym skomplikowanym kryzysie konstytucyjnym. Doszło natomiast – i nigdy dość tego przypominać – do bezpardonowego złamania konstytucji.

Właśnie dlatego wyjście jest proste. Wystarczy:

  1. by premier przestała blokować opublikowanie werdyktu Trybunału Konstytucyjnego (choć prawdę mówiąc, można przyjąć, że skoro wyrok został przez Trybunał ogłoszony na rozprawie, wystarczy, by obowiązywał).
  2. by prezydent przyjął ślubowanie od sędziów wybranych prawidłowo przez Sejm wiosną ubiegłego roku (choć i tu wedle niektórych można przyjąć, że wystarczy, by przedstawili oni głowie państwa swoje ślubowania w formie na przykład listownej).

Na obie te czynności (przyjmując, że w ogóle są konieczne) wystarczyłby właśnie wspomniany kwadrans. Trzeba najwyżej doliczyć czas potrzebny wcześniej brnącemu w zaparte prezesowi Kaczyńskiemu do przetrawienia tego, co napaskudził.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama