Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prezes uderzył, Ziobro się odezwał

W sprawie Polańskiego Ziobro pokazał, kto tu rządzi. I przypodobał się prezesowi

Krystian Maj / Forum
Kasacja ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w sprawie ekstradycji Romana Polańskiego służy nawet już nie ideologii, lecz propagandzie.
BEW

Wystarczyło, by Jarosław Kaczyński zagrzmiał w minionym tygodniu (w piśmie „Do rzeczy”), iż w Polsce działa mechanizm pt. „powyżej pewnego poziomu obowiązuje immunitet w bardzo czasem drastycznych sprawach”... Wprawdzie wśród podanych przez prezesa przykładów były jedynie nazwiska Beaty Sawickiej, Weroniki Marczuk oraz „rodzina Wajdów”, ale przecież zawsze można apel twórczo podjąć. Zbigniew Ziobro od razu więc ogłosił publicznie, że właśnie złożył do Sądu Najwyższego kasację wobec wydanej jesienią ubiegłego roku decyzji krakowskiego Sądu Okręgowego o niewydawaniu Stanom Zjednoczonym Romana Polańskiego.

Prócz przypodobania się prezesowi ministrowi sprawiedliwości/Prokuratorowi Generalnemu pasują wszak i inne aspekty sprawy. Może przecież za jednym zamachem zyskać też na swoim podwórku: podważyć decyzję niezawisłego sądu (a Zbigniew Ziobro od dawna nie kryje, że sędziów nie ceni) i dać sygnał podległym sobie prokuratorom, kto tu teraz rządzi (krakowska prokuratura nie odwołała się dotąd od decyzji o odrzuceniu wniosku o ekstradycję).

A wreszcie – dać igrzyska żądnemu pańskiej krwi ludowi. Nie bez powodu przecież uzasadniając swoje posunięcie używa charakterystycznej retoryki.

Ziobro opowiada, że „Polański jest ścigany za gwałt na dziecku”. Z formalnoprawnego punktu widzenia – a Ziobro uważa się przecież na prawnika – jest to stwierdzenie dalece nieprecyzyjne, wręcz fałszywe: otóż reżyser jest obwiniany o uprawianie seksu z nieletnią. Nie mówiąc już o tym, że krakowski sąd nie rozstrzygał, czy Polański jest winien zarzucanych mu czynów (sam reżyser przyznał się do winy, ba, odbył karę), lecz zajmował dopuszczalnością ekstradycji.

Ziobro stwierdza też: „Z tego powodu, że jest osobą znaną, nie powinien być traktowany inaczej. Gdyby to był przysłowiowy Kowalski, dawno byłby deportowany do USA”. Co niekoniecznie jest prawdą, zważywszy na obowiązującą w Polsce (ale też w USA właśnie) tendencję do niewydawania własnych obywateli wymiarowi sprawiedliwości innych krajów, zwłaszcza jeśli zachodzą przesłanki pozwalające wątpić, że mieliby oni tam uczciwy proces – a tak jest w tym przypadku, zważywszy właśnie na sławę reżysera, a i oczywiste błędy, jakie amerykański wymiar sprawiedliwości popełnił w tej sprawie na samym jej początku.

Wykazał to dobitnie sędzia Dariusz Mazur z Sądu Okręgowego w Krakowie, tłumacząc motywy odmowy ekstradycji (skądinąd jego mowa może służyć studentom prawa jako wzorzec skrupulatności i jasności uzasadnienia werdyktów). Na marginesie już Kisiel zapytałby Ziobrę: „Znasz jakieś przysłowie o Kowalskim, Koteczku?”.

Wreszcie minister/prokurator – i polityk! – wyrokuje bez ogródek: „Mamy tutaj do czynienia z człowiekiem, który jest broniony przez śmietankę towarzyską i pewną cześć mediów liberalnych”. No i wszystko się zgadza jak marzenie: artysta, bogaty, elitarny, umocowany – na dodatek w kręgach liberalnych (tfu!).

Ba, jeśli – co zważywszy na prawne aspekty sprawy jest wysoce prawdopodobne – Sąd Najwyższy podtrzyma werdykt niższej instancji, zawsze będzie można wygłosić rytualną w partii ministra frazę o establishmencie i kolesiach.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną