Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Ustawa medialna jak budowa krakowskiego szkieletora

KŻ / Polityka
Jedno i drugie trzeba rozebrać.
Konrad Krajewski/Flickr CC by 2.0

Znacie tę historię? W 1975 roku, czyli w czasach prehistorycznych, w Krakowie ruszyła budowa 24-kondygnacyjnego wysokościowca, który miał być siedzibą miejscowego oddziału Naczelnej Organizacji Technicznej. Ruszyła z przytupem – w ciągu zaledwie czterech lat nad królewskim miastem wyrósł stalowo-betonowy szkielet. I na tym budowa stanęła. Przyszedł kryzys, a szkielet został szkieletorem, który na trwale wrósł w krajobraz miasta.

A teraz zróbmy przeskok w czasy jak najbardziej współczesne i zmieńmy branże na polityczno-medialną. Tę historię znacie na pewno, czyli pisowski skok na media publiczne, przeprowadzony z prędkością blitzkriegu. PiS przejął władzę w połowie listopada, a już niespełna dwa miesiące później Polskie Radio i TVP znalazły się w rękach ludzi tej partii. Za tą zmianą stał wiceminister kultury Krzysztof Czabański, który przygotował ustawę umożliwiającą wymianę zarządów tych spółek. Ustawa miała być jedynie początkiem wielkiej dobrej zmiany, czyli przekształcenia mediów publicznych w media absolutnie niekomercyjne i nieupolitycznione, zasilane z nowej opłaty audiowizualnej. Czabański podawał kolejne terminy, kiedy nowa ustawa o mediach narodowych miałaby wejść w życie, które dezaktualizowały się jeszcze szybciej. Koniec grudnia, początek stycznia, koniec marca, początek czerwca – koniec przeplatał się z początkiem, by w końcu został koniec. Koniec ustawy medialnej w kształcie i założeniach, o których PiS z Czabańskim mówili jeszcze w kampanii przed wyborami.

Głusi byli na opinie ekspertów, którzy ostrzegali, że wprowadzenie nowej daniny wcale nie jest takie proste, że przekształcenia spółek medialnych w państwowe osoby prawne to nie to samo co ich wyczyszczenie z elementów „nieprawomyślnych”. Krótko mówiąc – że zaczęły się schody, które udowodniły słuszność coraz głośniej stawianej tezy, że o PiS mówi się od pewnego czasu, że to w gruncie rzeczy ekipa amatorów, którzy co najwyżej sprawnie stawiają zasłony dymne.

Reklama