Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sejmowa dyskusja nad nowym Trybunałem Konstytucyjnym? Strata czasu!

Sejm RP / Flickr CC by 2.0
To nie Sejm ma klucz do zakończenia wojny o Trybunał Konstytucyjny.

Kluczem jest zaprzysiężenie przez prezydenta legalnie wybranych sędziów oraz opublikowanie przez rząd zapadłych werdyktów.

Dopóki do tego nie dojdzie, podejmowanie prac nad nowymi regulacjami tyczącymi Trybunału nie ma sensu. Więcej, jest de facto firmowaniem łamania prawa – a więc służy w praktyce legitymizacji działań jego sprawców, czyli aktualnej większości parlamentarnej.

Dlatego niezborna ostatnio Platforma Obywatelska tym razem pokazała klasę, w ogóle nie przystępując do gry pozorów, której reguły próbuje narzucić PiS poprzez zgłoszenie swojego projektu zmiany statusu Trybunału. Ostentacyjnie obwieściła za to swoje veto. W końcu zreflektowała się także Nowoczesna, wycofując – widocznie wobec braku światełka w tunelu – swoją propozycję.

Także sejmowe wystąpienie przedstawiciela Komitetu Obrony Demokracji świadczyło o ochłonięciu z dziecięcego entuzjazmu: nie było już mowy o tym, że „idziemy przez błoto i buty muszą się pobrudzić, żeby wrócić na czystą ścieżkę prawa” (niedawny wywiad Mateusza Kijowskiego), ani że „sytuacja nie jest prosta i trzeba szukać mało eleganckich rozwiązań” (jw.).

KOD wprawdzie nie zrezygnował z forsowania swojego projektu (młodocianym adeptom polityki trudno przyznać się do błędu, a zwłaszcza zrezygnować z pierwszego własnego dzieła), lecz prezentując go, szczęśliwie zastrzegł, że ewentualne jego przyjęcie musiałoby być poprzedzone właśnie „ślubowaniem legalnie wybranych sędziów i opublikowaniem nieopublikowanych wyroków”.

Na tym tle PiS – w osobie idealnego w tej roli posła/eksprokuratora Stanisława Piotrowicza – dalej snuje swoją starą mantrę. Nie bacząc na to, że jest jasne, że jego propozycje są sprzeczne choćby z orzecznictwem TK właśnie i z zaleceniami Komisji Weneckiej. Ani na to, że jest też jasne, że chodzi mu tylko o czas. Symbolem może być to, że sam poseł Piotrowicz przemawiał półtorej godziny.

PS Skądinąd sam fakt, że na plenum Sejmu występuje reprezentant KOD, boli, prawda Koteczku? (że znowu pozwolę sobie sięgnąć po starą formułę Stefana Kisielewskiego).

Reklama
Reklama