Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Smycz i niepodległość

PiS ostro o sędzim Pszczółkowskim. A sami wybrali go do TK

Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Wedle PiS sędzia miał wobec partii trzymać „ruki pa szwam” – wszak to ona nominowała go do Trybunału Konstytucyjnego. Tymczasem zdarzyło mu się wybić na niepodległość.

Przyznał mianowicie, że wyroki TK podlegają publikacji mocą samej konstytucji. Tym samym zanegował oficjalną linię rządu i rządzącej większości parlamentarnej (to na tę interpretację powołuje się premier Szydło, kiedy arbitralnie odmawia opublikowania trefnego dla PiS werdyktu dotyczącego tzw. nowelizacji ustawy o TK z grudnia ubiegłego roku).

I od razu spotkała go reprymenda partyjnej rzecznik, znanej skądinąd z niechęci do „kolesiów” sędziów. Teraz Beata Mazurek ogłosiła, że „nie rozumie sędziego Pszczółkowskiego”. Swoje dołożył też szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki, sugerując, że sędzia wpisał się do wrogiego PiS obozu pod wodzą prezesa Trybunału.

Historia ta pokazuje, po raz kolejny zresztą, ale tym razem bez żadnych już niedomówień, jak PiS pojmuje status Trybunału i jego sędziów. Otóż wedle tej logiki (tę Mazurek sobie zdołała jakoś przyswoić) skoro skład Trybunału jest wybierany przez parlament, a kandydatów wskazują partie polityczne, to potem muszą oni okazywać im wdzięczność i wierność.

Co z tego, że przeczy to samej idei sądu konstytucyjnego, który poza tym, że jako sąd ma być niezależny, to ocenia przecież dzieło tegoż parlamentu i tych polityków? Nie mówiąc o tym, że historia polskiego Trybunału zna już kilka przypadków, kiedy to sędziowie uznawani za ewidentnych partyjnych nominantów (bo od pewnego czasu zdarza się, że kryterium polityczne bywa przy wyborze ważniejsze od merytorycznego) orzekali jednak profesjonalnie, a więc niezależnie – kierując się logiką prawa, a nie polityki.

Mechanizm „noblesse oblige” okazuje się wciąż działać… Naturalnie rzeczniczka PiS odrzuciła sugestie, że PiS chciał trzymać sędziego na swojej smyczy…

Tyle że zaraz okazało się, że „ruki pa szwam” trzymać też miała wobec PiS Komisja Europejska.

Reklama