Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wkurzeni na Franciszka

Papież Franciszek już w Polsce. Ale w jakiej Polsce?

Gdy papież mówi, że ateiści też mogą być zbawieni, przypomina po prostu podstawową prawdę wiary chrześcijańskiej. Gdy papież mówi, że ateiści też mogą być zbawieni, przypomina po prostu podstawową prawdę wiary chrześcijańskiej. Gabriel Bouys/AFP Photo/Pool
Za co polska prawica narodowo-katolicka, łagodnie mówiąc, tak nie lubi papieża Franciszka?
Zmasowany atak na Franciszka zaczął się od Wielkiego Czwartku, kiedy to papież umył stopy grupie uchodźców. Byli wśród nich muzułmanie.Gregorio Borgia/AP/EAST NEWS Zmasowany atak na Franciszka zaczął się od Wielkiego Czwartku, kiedy to papież umył stopy grupie uchodźców. Byli wśród nich muzułmanie.
Polska katolicka ma trzech papieży: św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. W takiej, a nie innej kolejności.Marek.69/Wikipedia Polska katolicka ma trzech papieży: św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. W takiej, a nie innej kolejności.

Artykuł w wersji audio

Zbojkotować Światowe Dni Młodzieży i heretyka Franciszka! – wzywa portal Wolna Polska, który walczy z obecnym papieżem i „żydowsko-masońską rewolucją w Kościele”. Na facebookowym profilu zeszłorocznego kandydata narodowców na prezydenta Marian Kowalski napisał, że jest „wkurzony” na Franciszka. Takie strony, takie komentarze i opinie mnożą się w internecie. I nie tylko wśród grup skrajnych, rasistowskich, antysemickich. Bardzo niechętny Franciszkowi jest główny nurt polskiej prawicy. Czym im podpadł uśmiechnięty i otwarty na ludzi papież?

Jeśli na Franciszka oburza się nacjonalista, to zwykle chodzi mu o uchodźców. Uchodźcy i muzułmanie to dziś wróg numer jeden skrajnej prawicy w Polsce i w Europie. Wraz z nimi obiektem nienawiści są politycy i duchowni, którzy przeciwko niej występują. W tym Franciszek. Papież broni praw uchodźców, bo widzi w nich istoty ludzkie potrzebujące pomocy; sprzeciwia się traktowaniu ich hurtem jak terrorystów, drapieżników seksualnych i roznosicieli zarazy.

Zmasowany atak na Franciszka zaczął się od Wielkiego Czwartku, kiedy to papież umył rytualnie stopy grupie uchodźców, w której prócz chrześcijan znaleźli się muzułmanie. To wywołało oburzenie ludzi owładniętych antymuzułmańską obsesją. Bo umycie „kopyt” muzułmanom to „symboliczne ukorzenie się zwierzchnika Kościoła przed islamem”. Gdzie większość wiernych widzi ewangeliczny gest solidarności, wrogowie Franciszka widzą akt zdrady.

Posty „wkurzonych” na Franciszka nie nadają się do cytowania. Niektóre wręcz powinny trafić pod lupę prokuratora, bo zawierają groźby zabicia papieża. Nadają się też na materiał do refleksji w Kościele: jak to możliwe, że w katolickim kraju ludzie piszą takie rzeczy? Przecież autorów tych obelg i wyzwisk ktoś chyba uczył zasad chrześcijaństwa, które odrzuca nienawiść w stosunkach między ludźmi i narodami. Autorzy deklarują, że są katolikami, zapewne po szkolnych lekcjach religii, ale nie przeszkadza im to zajmować postawy jawnie antychrześcijańskiej, sprzecznej z naukami współczesnych papieży. Sumienie uspokaja argument podnoszony przez katolickich publicystów, że „papież nie jest nieomylny w sprawach politycznych i społecznych”.

Papież podczas wizyty w Polsce zapewne wróci do tematu uchodźców. Kryzys migracyjny staje się centralnym tematem pontyfikatu. Franciszek wzywa przywódców europejskich do przyjęcia odpowiedzialności za rozwiązanie tego kryzysu. Wielu słucha apeli papieża, niektórzy się uchylają, wśród nich obecny, ostentacyjnie katolicki, rząd polski.

Papieży trzech

Polska katolicka papieży ma trzech: św. Jana Pawła II, Benedykta XVI, Franciszka. W takiej, a nie innej kolejności. Teoretycznie to oni wychowują polskich katolików przy pomocy Kościoła, szkoły i rodziny. Ale tylko teoretycznie, bo inaczej nie byłoby polskiego hejtu na Franciszka.

W kościelnym przekazie ta mowa nienawiści wobec papieża jest skrzętnie ukrywana. Rzecznik episkopatu wydał nawet komunikat, że polscy katolicy kochają Franciszka. Czy wydałby komunikat o podobnej treści dotyczący papieży Wojtyły lub Ratzingera? Komunikat wygląda na próbę odparcia zarzutu, że część Kościoła i katolików w Polsce nie aprobuje swojego papieża.

Papież przyjeżdża więc do kraju zagadkowego. Współistnieją w nim ze sobą katolicy, którzy mają Franciszka za duchowego przewodnika, z tymi, którzy uważają go za „fałszywego proroka”, zdrajcę Kościoła w służbie „lewactwa”, masonerii i mędrców Syjonu (w badaniach CBOS 13 proc. katolików otwarcie deklaruje, że papież nie jest dla nich autorytetym). Choć wiernych Franciszkowi jest większość, jednak w dyskusjach na katolickich i prawicowych forach internetowych, a nawet w umiarkowanych mediach kościelnych, zaznacza się przechył w stronę tych, którzy mają wątpliwości albo wręcz negują papieskie kwalifikacje i cały pontyfikat Franciszka.

Papieża atakuje się właściwie za wszystko – od polityki, przez ekologię i gospodarkę, po religię i etykę. Nie ma takiej dziedziny, w której prawicowcy i konserwatyści katoliccy oddaliby Franciszkowi jakiekolwiek zasługi. Na krytykę zasłużył sobie nawet tym, że podobnie jak Jan Paweł II ma sympatię światowych mediów. Reprezentujących, rzecz jasna, siły liberalne.

Obrońcy katolickiej wielowiekowej Tradycji nie cenią Franciszka, wyżej stawiają Benedykta XVI., a jeszcze wyżej Piusa XII (zm. w 1958 r.). Sprawa niby historyczna, lecz żywa w Kościele. Są w nim katolicy zwani z łacińska „sedewakantystami” (od pustego tronu), którzy są tak rygorystycznie konserwatywni, że Piusa XII uważają za ostatniego legalnego i prawdziwego papieża. Jego następcy, poczynając od Jana XXIII, przez Jana Pawła II, aż do Franciszka, są heretykami, bo głosili nauki sprzeczne z Tradycją, wadliwe teologicznie i szkodliwe duszpastersko. Mimo to wybrano ich na tron, na który nie zasługiwali i który okupują od ponad pół wieku, to znaczy od czasu zwołania II Soboru Watykańskiego (1962–65). W oczach tych ultrakonserwatystów wszyscy soborowi i posoborowi papieże realizują sekretny plan zniszczenia Kościoła pod pozorem jego odnowy i reformy.

Ci skrajni tradycjonaliści (potocznie nazywani w internecie tradsami) uważają reformy soborowe za katastrofę. Nieszczęście zaczyna się dla nich w momencie wybrania na następcę Piusa XII kard. Roncallego, który przyjął imię Jana XXIII i szybko zdobył w świecie sympatię i szacunek na podobieństwo obecnego papieża Franciszka, z którym zresztą jest dziś często porównywany. To Jan XXIII zwołał niespodziewanie i dalekowzrocznie Drugi Sobór Watykański. Był atakowany za dialog z komunistami włoskimi i bloku radzieckiego, tak jak dzisiaj Franciszka atakuje się za dialog z ateistami i muzułmanami. – Ojcze Święty, czemu rozmawiasz z czerwonymi? – pytano Dobrego Papieża Jana (Franciszek kanonizował go razem z Janem Pawłem II w 2013 r.). – Rozmawiam z nimi, bo dzieli nas tak niewiele: poglądy – odpowiadał papież.

Liberalizm w Kościele

Winą soboru zwołanego przez Jana XXIII miało być przemycenie liberalizmu do wnętrza Kościoła. Hasła rewolucji francuskiej i oświecenia „przemytnicy” przerobili na hasła Kościoła otwartego, wolności religijnej, kolegialnego zarządzania Kościołem przez papieża wraz z biskupami oraz ekumenizmu. Nieważne, że to papież Pius XII, ten najbardziej podziwiany przez katolickich konserwatystów, mianował Giuseppe Roncallego patriarchą Wenecji, otwierając mu tym samym drogę do papiestwa. Nieważne, że encyklika „Pacem in terris” papieża Jana, ogłoszona w 1963 r., dopomogła uratować świat od wojny atomowej. W oczach ultratradycjonalistów soborowi papieże „wygaszają” Kościół i wiarę.

Na pewną taryfę ulgową mógłby może liczyć Benedykt XVI, zwłaszcza gdyby napisał encyklikę w obronie chrześcijaństwa przed muzułmanami. „Biedny Benedykcie, ileż ty się musisz nacierpieć” – pisze portal „Franciszek fałszywy prorok”. Chodzi zapewne o to, że papież emerytowany musi mieszkać w Watykanie razem z papieżem urzędującym, tym okropnym Franciszkiem.

W rzeczywistości obaj papieże koegzystują bez problemu, nieraz wspólnie się modlą, odwiedzają się i telefonują do siebie, a swą pierwszą encyklikę („Lumen fidei”, 2013) Franciszek napisał wspólnie z Benedyktem. Współczującym Benedyktowi niewłaściwego sąsiedztwa w głowie się nie mieści, by Benedykt i Franciszek mogli czuć i działać w tym samym duchu ewangelicznym, kontynuować tę samą Tradycję, reprezentując różne odmiany tej samej chrześcijańskiej duchowości i wrażliwości.

Czerwone buty papieża

Co na to wszystko Franciszek? We wrześniu 2015 r. odniósł się do zarzutów przeciwko sobie w rozmowie z prasą. Najpierw, z typowym dla siebie poczuciem humoru, zgodził się z pewną panią, która uznała go za antychrysta, ponieważ nie nosi czerwonych papieskich butów. A dalej zadeklarował, że nigdy nie powiedział niczego ponad to, co głosi społeczna nauka Kościoła. „To, co zawarłem w »Laudato si« [tzw. zielona encyklika Franciszka, 2015], czyli uwagi o ekonomicznym imperializmie, są elementem tej nauki. Jeśli będzie trzeba, złożę wyznanie wiary”.

Ataki prawicy na wspomnianą encyklikę ekologiczną papieża Franciszka służą delegitymizacji jego pontyfikatu i nauczania, przypinaniu mu „gęby” lewaka. Prawicowi nazywają go „czerwonym papieżem”, bo bierze poważnie „masońskie kity o globalnym ociepleniu”, potępia „złą globalizację” i „ekonomię chciwości”, słowem, gada jak socjalista.

Ale i dla lewicowych radykałów Franciszek jest nie do przyjęcia, bo ich zdaniem nie rozliczył się z okresu rzekomej współpracy z argentyńską juntą w latach 70., no i przede wszystkim stoi na czele instytucji depczącej prawa kobiet i prawa człowieka.

Wewnątrz Kościoła krytyki, przeradzające się w ataki, dotyczą przede wszystkim podejścia Franciszka do spraw kontrowersyjnych wśród samych katolików. Papież jest otwarty na dyskusje w Kościele i o Kościele. To naturalnie źle, bo nie ma o czym i z kim dyskutować. Ostatnio papież z Argentyny wywołał wśród konserwatystów oburzenie dwiema wypowiedziami: że „ateiści czyniący dobro mogą być zbawieni” oraz zaleceniem, by księża rozgrzeszali z aborcji osoby ekskomunikowane za jej dokonanie.

Franciszek nie jest tu żadnym rewolucjonistą. Jest rzecznikiem tego, co sam nazwał Kościołem ubogim i dla ubogich, szpitalem polowym dla osób poranionych na duchu czy sumieniu. Podejście Franciszka jest ewangeliczne: księża, w tym papieże, są od tego, by ułatwiać, a nie utrudniać ludziom dotarcie do Boga. Duchowni nie powinni być kontrolerami wiary, a drzwi Kościoła powinny być otwarte.

Gdy papież mówi, że ateiści też mogą być zbawieni, przypomina po prostu podstawową prawdę wiary chrześcijańskiej, że Chrystus umarł na krzyżu za wszystkich ludzi, a nie tylko za tych, którzy przeszli przez „duszpasterską komorę celną”. Ależ to skandal! – protestują „celnicy”. I przypominają, że według Benedykta XVI warunkiem zbawienia jest szczera wiara, a ateiści nie są wierzący.

Twarda prawica nie chce miłosierdzia, chce sprawiedliwości wymierzanej grzesznikom i „poganom” przez surowego Boga. W przekładzie na język świecki „grzechem” Franciszka jest to, że sprzyja społeczeństwu dialogu, porozumienia, otwartej obywatelskiej demokracji, także ekumenizmowi, podczas gdy jego krytycy sprzyjają modelowi społeczeństwa opartego na zasadach autorytetu i hierarchii.

Rysuje się zatem ciągłość prawicowo-konserwatywnej krytyki papieży posoborowych. Kto z tych pozycji krytykował Jana, nie może chwalić Franciszka. Odrzucenie soboru oznacza niezgodę na dialog ze światem nowoczesnym i zamknięcie się w okopach św. Trójcy. Trzeba się bronić przy pomocy choćby Benedykta XVI. „Tradsi” w Polsce szczególnie chętnie przeciwstawiają go Franciszkowi. Benedykt jawi im się jako gigant intelektu, myśli i teologii katolickiej, od którego Franciszek mógłby się wiele nauczyć. Obarcza się Franciszka kolejnym „grzechem” – rzekomą promocją w Europie marksizmu w hardkorowym wydaniu latynoskiej teologii wyzwolenia, którą zwalczał we współpracy z Janem Pawłem II kard. Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI. Dla polskiej prawicy papież Wojtyła jest dobry, bo impregnował Kościół na komunizm, a Franciszek jest zły, bo infekuje Kościół bakcylem neomarksizmu.

Ton, forma, wrażliwość

Franciszek wyłamuje się ze znanych konwencji sprawowania papiestwa. Mniej niż na dokumentach polega na ustnym przekazie, na spektakularnych działaniach, jak choćby osobiste telefony do wiernych, aktywność w mediach społecznościowych, niespodziewane wizyty w dzielnicach biedy. Jest niejako papieżem ekstrawertykiem, społecznym praktykiem, a mniej typowym myślicielem, teologiem. Jego nauki też czasami odbiegają od litery doktryny, stąd takie kontrowersje u fundamentalistów wzbudzają jego wypowiedzi na temat homoseksualistów, w kwestii rozwodników, także ubóstwa, nierówności, nadmiernego bogactwa instytucjonalnego Kościoła.

Wielu katolickich aktywistów, zaniepokojonych zbytnią ich zdaniem łagodnością i tolerancyjnością Franciszka, głośno rozważa, czy takie „luźne” wypowiedzi papieża też mają walor nieomylności. Charakterystyczne jednak, że nie da się złapać Franciszka na negowaniu oficjalnej nauki katolickiej, to raczej kwestia tonu, formy i wrażliwości – Kościół opowiedziany w nowym stylu.

Tymczasem wywody o „grzechach” Franciszka znajdziemy nawet w sercu Watykanu. Jesienią ubiegłego roku w kurii rzymskiej krążył na ten temat memoriał. Znaleźli się (oczywiście anonimowi) prałaci, którzy odpłacili w ten sposób papieżowi za jego słynną listę 15 „chorób duchowych”, trapiących jego zdaniem watykańską biurokrację. Pretekstem do rewanżu był nieprawdziwy zarzut, że Franciszek usiłuje zalegalizować katolickie rozwody. Prałaci mają dość papieża – streszczał zarzuty przeciwko niemu niemiecki tygodnik „Die Zeit”. Uważają go za antyklerykała. W kurii watykańskiej papież jest praktycznie osamotniony.

Ale na szczęście „Kościół Franciszka” wciąż istnieje. Młodzi entuzjaści „franciszkanizmu” przyjeżdżają do Polski, na terytorium Jana Pawła i Benedykta. To może być bardzo ciekawe spotkanie.

Polityka 30.2016 (3069) z dnia 19.07.2016; Temat tygodnia; s. 16
Oryginalny tytuł tekstu: "Wkurzeni na Franciszka"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną