Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zamieszanie z apelem smoleńskim pozostawi złe wrażenie i obciąży wizerunek Macierewicza

ppor. Robert Suchy / Ministerstwo Obrony Narodowej
Zamieszanie groziło bardzo niewygodnym rozdźwiękiem w samym wojsku.

Nie będzie apelu poległych z wymienianiem ofiar katastrofy smoleńskiej, będzie apel pamięci z nazwiskami osób zasłużonych dla upamiętnienia powstania warszawskiego. Uzgodniony z powstańcami komunikat uratował ministra obrony przed totalną wizerunkową klęską, jaką byłby brak asysty wojskowej na uroczystościach 1 sierpnia.

W tym konflikcie od początku wiadomo było, kto wygra. Nie wiadomo było tylko, dlaczego minister Macierewicz w ogóle zdecydował się na tę bitwę. Powstanie warszawskie, jego uczestnicy i jego legenda to świętości nienaruszalne, nawet w imię pamięci o innej wielkiej tragedii, jaką była katastrofa smoleńska. Kojarzenie poległych w powstaniu z ofiarami katastrofy lotniczej było dla środowisk powstańczych nie do przyjęcia i dobrze, że minister w ostatniej chwili ustąpił z prób włączenia tych ostatnich do tradycyjnego apelu poległych.

Wcześniej resortowi udało się uzależnić uczestnictwo asysty wojskowej od wygłoszenia apelu z nazwiskami ofiar katastrofy podczas uroczystości rocznicowych Poznańskiego Czerwca 1956. Sprawa poznańska ciągnęła się tygodniami, ale wywodzący się z opozycji i niemający za sobą tak silnej legendy jak warszawscy weterani prezydent miasta nie zdołał się oprzeć rządowemu ultimatum. Już tę próbę wymuszenia nawiązań do Smoleńska w czasie zupełnie innych upamiętnień odebrano w części środowisk z niesmakiem. Powstanie warszawskie okazało się zamiarem zbyt daleko idącym, nawet jeśli ministerstwo dziś przekonuje, że o żadnej presji na powstańców nigdy nie było mowy.

Trzeba jednocześnie przyznać, że ministerstwo nigdy nie odmówiło powstańcom asysty wojskowej. Zgoda taka była wydana już wcześniej, przedmiotem sporu w minionym tygodniu okazała się jednak treść apelu poległych, który jak co roku był konsultowany w toku przygotowań do uroczystości. Wskutek nieuzgodnienia z ministerstwem włączenia ofiar katastrofy smoleńskiej w zeszłym tygodniu powstańcy poinformowali, że sami odczytają apel. Kiedy ich oświadczenie dotarło do mediów, rzecznik MON zaprosił delegację kombatantów na rozmowy, a resort zaczął promować wspólne uzgodnienie treści apelu.

Po poniedziałkowym spotkaniu skończyło się na uwzględnieniu w jego treści osób, które przyczyniły się do kultywowania pamięci o powstaniu warszawskim, w tym ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego i prezydenta RP oraz Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Oprócz nich apel zawiera jeszcze dwa nazwiska ofiar katastrofy smoleńskiej: gen. Stanisława Komornickiego, ps. Nałęcz, i płk. Zbigniewa Dębskiego, ps. Prawdzic. Lechowi Kaczyńskiemu powstańcy oddają hołd za „stworzenie Muzeum Powstania Warszawskiego – wiekopomnego znaku pamięci i edukacji o powstaniu”. Tych jego zasług nikt nie może kwestionować.

Ale złe wrażenie pozostanie i obciąży wizerunek ministra Macierewicza. Zwłaszcza że całe zamieszanie groziło bardzo niewygodnym rozdźwiękiem w samym wojsku. Armia Krajowa, zwłaszcza jej doborowe jednostki, są dziś źródłem tradycji elitarnych oddziałów polskiej armii.

Jednostka specjalna GROM jest kontynuatorką tradycji Cichociemnych, spadochroniarzy Armii Krajowej. Operatorzy GROM noszą na lewym ramieniu, tuż pod polską flagą, emblemat Polski Walczącej, słynną „kotwicę”. Tradycje trzech powstańczych batalionów „sił specjalnych”: Zośka, Miotła i Parasol przejęli też komandosi z Lublińca. W ich oznace rozpoznawczej, ustanowionej dwa lata temu, również widnieje „kotwica”, połączona ze stylizowanym sztyletem, symbolem specjalsów.

Sami komandosi co roku są 1 sierpnia na Powązkach, spotykają się z żyjącymi powstańcami, uczestniczą w uroczystościach. Zgrzyt na linii ministerstwo obrony – powstańcy byłby z pewnością źle odebrany przez żołnierzy elitarnych polskich oddziałów.

Zgrzyt niestety nastąpił, choć na mniejszą skalę. Wśród ministerialnych zapewnień o kompromisie, braku jakiegokolwiek konfliktu, wytykania manipulacji mediom – powstańcy nie zostali dopuszczeni do odpowiedzi na pytania dziennikarzy.

Po oświadczeniu Antoniego Macierewicza prezes Światowego Związku Żołnierzy AK prof. Leszek Żukowski zabrał na krótko głos, wyjaśniając, że w tym roku formuła Apelu Poległych została zastąpiona nazwą Apelu Pamięci. Wyjaśniał, że wymienieni w nim zostaną dowódcy powstania nie tylko ci, którzy polegli, ale też ci, którzy zmarli śmiercią naturalną. Dodana ma być też, jak to ujął, „wąska grupa innych osób”, m.in. ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski i prezydent RP Lech Kaczyński.

Prof. Żukowski zakończył swoją wypowiedź deklaracją, że jest gotów odpowiedzieć na pytania, gdyby takie się pojawiły. Minister Macierewicz taką możliwość jednak uciął, mówiąc, że na pytania przyjdzie czas... innym razem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną