Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jak tylko wyjechał papież, na antenę TVP wkroczył Kurski. I zaczął mówić o miażdżeniu konkurencji

Agencja Gazeta
Kurski skakał prawie jak Piotr Rubik przy swoich oratoriach.

Pożegnanie Franciszka oglądaliśmy u Wiktora, byłego dziennikarza TVP Katowice. Zazwyczaj siedzimy w TVN 24, ale tym razem wzruszyliśmy się do tego stopnia, że przeoczyliśmy fakt, że gospodarz karmi nas podstępnie sprawozdaniem TVP 1.

Na pierwszy rzut oka relacje się nie różniły. Tu i tam czekano, aż papież ostatni raz wychyli się z okna na Franciszkańskiej, a my w tłumie wypatrywaliśmy przyjaciół, którzy czuwali w Brzegach i teraz wracali do Krakowa.

Franciszek powiedział parę słów tkliwie, krótko i treściwie. „Pamiętajcie, módlcie się za mnie” – zakończył. I po chwili jego biała sylwetka zgubiła się w głębi wyjątkowego okna.

Tuż po nim wystąpił, sporo dłużej, Jacek Kurski. Skakał prawie jak Piotr Rubik przy swoich oratoriach. To było mocne. „Zmiażdżyliśmy konkurencję. Ci, którzy mierzą oglądalność telewizji, okrutnie krzywdzą media publiczne. Ale zmiażdżyliśmy ich”. Tak mniej więcej brzmiało z Kurska. Tak po katolicku, od serca. Zatkało nas. I poniosła mnie fantazja gryzipiórka.

Swoje lata mam, więc pamiętam. Był to pamiętny sierpień 1980 r., kiedy prezes telewizji Maciej Szczepański wystąpił do narodu. Grzmiał i miażdżył. Kazał się opamiętać! Po nim dopiero mówili: wicepremier, później premier, a następnie – sam pierwszy sekretarz. Mocno to wówczas brzmiało i grzmiało, ale nieciekawie się skończyło.

Od tego czasu żaden prezes telewizji nie szedł tą drogą. Ale nasz dzisiejszy prezes chodzi własnymi ścieżkami, choć nie wiem, czy ten główny prezes długo na to będzie pozwalał.

Kolega mówi, Kurski – i wszystko wiadome. Co wiadome? – ja zupełnie nie kumam.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną