Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Paraliż Trybunału ma doprowadzić do zawieszenia konstytucji. Hulaj dusza, piekła nie ma

Mirosław Gryń / Polityka
PiS gra i polubił tę grę w Trybunał, kontynuuje ją z niemal olimpijskim spokojem – mówił Jacek Żakowski w radiu TOK FM.

Przedmiotem niedawnego posiedzenia Trybunału Konstytucyjnego było ustalenie, czy nowa „ustawa naprawcza” przygotowana przez PiS godzi w zapisy ustawy zasadniczej. Sędziowie uznali, że jest częściowo niekonstytucyjna. Zdania odrębne złożyli kojarzeni z PiS sędziowie Piotr Pszczółkowski, Julia Przyłębska i Zbigniew Jędrzejewski. Jarosław Kaczyński już zapowiedział, że to „akty natury prawnej”, które nie nabiorą mocy przez publikację. Z jego wypowiedzi wynika, że ostatni werdykt Trybunału nie zostanie opublikowany.

PiS gra i polubił tę grę w Trybunał, kontynuuje ją z niemal olimpijskim spokojem – komentował w radiu TOK FM Jacek Żakowski. – Powiem szczerze: to naprawdę nie ma znaczenia, w jaki sposób PiS łamie konstytucję. To sprawa drugorzędna, skoro PiS odrzuca ją faktycznie w całości, oddając Polskę we władzę Jarosława Kaczyńskiego – jako jedynego faktycznego dyktatora, decydującego o tym, które wyroki są wyrokami, jaki jest kształt konstytucji, co oznaczają jej zapisy.

Publicysta POLITYKI dodaje, że już tylko Jarosław Kaczyński decyduje, jak mamy żyć i co nam wolno. – Nie jest szczególnie istotne, jak PiS werbalnie uzasadnia taką zmianę ustroju Polski, która dokonała się gwałtowanie jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Czyli w momencie, gdy prezydent Andrzej Duda nie powołał sędziów wyłonionych przez Sejm. W opinii Żakowskiego było to pierwsze wykroczenie przeciw konstytucji, jakiego dopuściła się nowa władza (Żakowski: „Potocznie mówi się o tym: przestępstwo”). – To się zaczęło dawno i od tego czasu to samodzierżawie trwa.

Mamy Polskę świstaka –  uważa Żakowski –  który mieszka na Żoliborzu, czasem stamtąd wychodzi, coś sobie robi, a my wpatrujemy się w niego, chociaż wiemy, że czego by nie zrobił – wiosna daleko. Na razie chłód. W cieniu konfliktu konstytucyjnego PiS nie zasypuje gruszek w popiele: – Dewastuje, co może, wszystko, po co sięga.

Gościem Jacka Żakowskiego w Poranku Radia TOK FM był prof. Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, który oceniał ostatnie wydarzenia przez pryzmat własnych doświadczeń i historii konstytucjonalizmu.

Jacek Żakowski: – Sytuacja wygląda na krytyczną. Mam wrażenie, że to świat świstaka – dyskutujemy na temat prawa, które nie ma już znaczenia. Albo je traci. To jest katastrofa III RP?
Jerzy Stępień:
– No tak, to jest katastrofa. Dla nas jako byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego najbardziej niebezpiecznym sygnałem, zapowiedzią tego, co się stanie, była odmowa przyjęcia ślubowania trzech sędziów, których kadencje rozpoczęły się 8 listopada. Od razu wydaliśmy wspólnie z prof. Zollem, prof. Safjanem i dr. Zielińskim oświadczenie w tej sprawie, wzywające prezydenta do zaprzysiężenia tych sędziów i zwracające uwagę na to, że łamie konstytucję.

Wtedy wam się wydawało, że prezydent nie chce łamać konstytucji.
Nam się wtedy wydawało, że to jest jakaś gra, bo zdarzały się takie przypadki w przeszłości, że przesuwała się ta chwila odebrania ślubowania. Ale przecież zaraz potem szły następne działania: ułaskawienie pana Kamińskiego, później pierwsza ustawa naprawcza, z listopada. Prof. Andrzej Zoll powiedział wtedy, że to jest koniec państwa prawa.

Mylił się?
Nie mogliśmy się mylić. Dla kogoś, kto się zajmuje prawem konstytucyjnym i zna historię współczesną, historię konstytucjonalizmu, te wszystkie chwyty, które zaczęto stosować, są znane. W ten sposób rozłożono w 1933 r. sąd konstytucyjny Austrii, który już się nigdy do czasów Anschlussu nie podniósł.

Te analogie historyczne są bardzo czytelne. Uważam – i mówiłem to wielokrotnie – że paraliż TK ma na celu zawieszenie konstytucji, zlikwidowanie konstytucyjnego stanu rzeczy. To wiemy z czasów przedwojennych. Jeśli nie ma sądu konstytucyjnego, który jest w stanie stwierdzić, czy dana ustawa jest konstytucyjna czy nie, to w gruncie rzeczy nie ma konstytucji. To tak jakby uwierzyć, że wystarczy uchwalić kodeks karny, zatem niepotrzebne są już sądy i policja, bo wszyscy przeczytają kodeks i będą się do niego stosowali. To taka sama naiwność.

W momencie kiedy się znosi sąd konstytucyjny, czyli organ niezależny, który jest w stanie zawiesić niekonstytucyjną ustawę, to zawiesza się konstytucję. PiS to dość szybko i sprawnie osiągnął. Konstytucja jest na papierze, przybita do jakiejś deski. Możemy robić wszystko: hulaj dusza, piekła nie ma. Możemy uchwalić dowolne ustawy, wymyślać różnego rodzaju sytuacje, przy okazji zastraszyć społeczeństwo, polityków… Politycy PiS też wydają się zastraszeni. Moi koledzy niedwuznacznie dają mi do zrozumienia, że sytuacja mocno ich niepokoi.

To może patriotyzm weźmie któregoś dnia górę nad miłosną własną?
Liczba błędów podstawowych, świadczących o nieudolności władzy, jest tak duża, że w końcu ci ludzie też się zorientują, że coś jest nie tak. Ten wózek, na którym jadą, dowiezie ich do jakiegoś rowu.

(...)

Czy Jarosław Kaczyński atakuje spuściznę polityczną swojego brata?
W pewnym sensie tak. Dowodzi o tym np. sposób powoływania prezesów regionalnych izb obrachunkowych według zasady „wszędzie muszą być nasi ludzie” (kadry są najważniejsze – to komunistyczne zawołanie). Lubię cytować zdanie Giulio Andreottiego: „Władza polega na tym, że się ma realną zdolność oddziaływania na zachowanie innych ludzi”. Ona nie wynika z tego, że mam jakieś kompetencje, pełnię jakieś stanowisko – ale że potrafię oddziaływać od innych. Tym jest władza. Zobaczymy, jak będą się zachowywały sądy. Na razie deklarują, że będą uznawać orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego.

To rząd tych sądów nie będzie respektował.
Ale sytuacja byłaby znacznie gorsza, gdyby sądy nie respektowały orzeczeń Trybunału. Jak słyszę, że samorząd łódzki się organizuje, że zwołuje się kongres sędziów (wolałbym kongres wszystkich prawników), to nie tracę nadziei. Takie kongresy odbywały się przed wojną. Sytuacja jest taka, że prawnicy powinni się zmobilizować. Powinny się zmobilizować ośrodki uniwersyteckie, nie tylko dziekani wydziałów prawa, ale w ogóle środowisko uniwersyteckie.

Co z tego wyniknie? Kaczyńskie się cofnie?
W pewnym momencie musi nastąpić pęknięcie w obozie władzy. Bo co ta władza może zrobić w tym hurrarewolucyjnym entuzjazmie? W Polsce dzieje się coś na kształt rewolucji. Ona jest niemożliwa – bo nie zmieni struktury społecznej w Polsce. Tutaj chodzi tylko o stanowiska, obsadzenie, czego się da. Apetyty zawsze będą niezaspokojone. A przy okazji niszczymy prawo, tkankę budowaną przez całe wieki. To nie tak, że system prawa powstał w ostatnim czasie – tak się nie da. System prawa jest budowany przez całą cywilizację.

Pani Ogórek chciała pisać prawo od nowa. Ta zaraza sięga poza PiS.
I wynika z niskiej świadomości prawnej naszego społeczeństwa. Jako były sędzia orzekający w normalnym sądzie powszechnym mogę powiedzieć, że poziom podstawowej świadomości prawnej jest dość wysoki, na przykład w społeczności wiejskiej. Dlatego PiS tak sprytnie odwołuje się do poczucia „prawa i sprawiedliwości” – ale praktyki nowej władzy pokażą ludziom, że to tylko puste hasła.

Posłuchaj audycji w TOK FM:

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną