Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zupa się wylała

Ileż to mądrości jest w polskim narodzie, który co miesiąc przybywa pod Pałac Prezydencki z okazji trzech wybuchów.

10 sierpnia niespodziewanie objawiła się prawda, której nikt dotąd nie miał odwagi wypowiedzieć głośno. Dopiero pewna nieznana nikomu kobieta tę odwagę w sobie odnalazła. Jarosław Kaczyński w prostej linii pochodzi od Bolesława Chrobrego – obwieściła spontanicznie. Wywołany skromnie milczał, a lud stał symbolicznie osłupiały na cześć pierwszego króla Polski, który wbijał w dno rzek żelazne słupy, by odgrodzić nas od Niemców i Rusów.

Prastary szczep piastowy trwa, nie wywiały go pożogi ani wiatr historii. Jest niezłomny niczym knieja, z której wyrósł. Trzeba tylko walczyć o jego czystość, co właśnie czyni najmłodszy z rodu, niepokalany Piast Jarosław.

Bo tymczasem Polska jest utytłana w europejskim bagnie. Przecież prokurator generalny Ziobro kilka dni temu stawiał w TV dolary przeciw orzechom, że gdyby w wyborach nie wygrał PiS, to na polecenie Brukseli 70 tys. obcych zjechałoby do nas ze swoimi pasożytami i pierwotniakami. Gdzie by zamieszkali? Ziobro nie miał wątpliwości, że to w poradzieckich bazach wojskowych powstałyby islamskie osiedla.

Ciekaw jestem, dlaczego nikomu jeszcze nie przyszło do głowy, że w 1993 r. Lech Wałęsa wyganiał Armię Radziecką z Polski tylko po to, by dziś mógł się tam zadomowić dżihad? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Instytut Pamięci Narodowej wkrótce znajdzie kolejne kompromitujące agenta „Bolka” dokumenty z jego rozmów z Breżniewem i Osamą bin Ladenem. Ktoś powie, że zwariowałem? Na szczęście nie ja jeden. Przecież historyk Sławomir Cenckiewicz podejrzewa, że 20 lat temu cały blok mieszkalny w Gdańsku wysadzono w powietrze tylko po to, by zniszczyć materiały świadczące o współpracy Wałęsy z bezpieką.

Na gniazdo naszego piastowskiego orła dybią dziś ze wszystkich stron. Rosjanie anektowali polskie terytorium i nawet słowa przepraszam nie powiedzieli – poskarżył się w 76. miesięcznicę smoleńską poseł Marek Suski. Chodziło mu o wrak Tu-154. Z Kremla szybko odpowiedzieli: po prostu odzyskaliśmy, co nasze, jak z nieba nam spadło. Aż boję się pomyśleć, co by się działo, gdyby Rosjanie naprawdę wrak oddali.

Tego samego dnia prezes PiS mówił o Polakach znajdujących się „poza sferą wspólnoty kulturowej właściwej dla każdego narodu”. Chodziło mu oczywiście o tych, którzy jeszcze nie dali się stłamsić ideologii ostatniego z dynastii Piastów. Nazwał ich śmiało najeźdźcami, czującymi się wciąż w Polsce jak u siebie. To oni chcą zrywać tablice smoleńskie, wywozić głazy pamięci, niszczyć obeliski prawdy i nie dopuścić do budowy pomników największego prezydenta w historii. Zwłaszcza na tle Andrzeja Dudy – dodam od siebie tak przy okazji. Potem Kaczyński wezwał do walki z tymi spoza wspólnoty: „Całkowita racja jest po naszej stronie. Jeśli będzie trzeba tę rację umocnić poprzez akty normatywne, ustawy, to z całą pewnością to uczynimy”. No i zupa się wylała. Nie chodzi o żadne pomniki, lecz o zamordyzm – nie bójmy się tego słowa. O to, żeby każde bezprawie można było uznać za prawo. I żeby wreszcie skończyć jałowe dyskusje o trójpodziale władzy.

Rząd umieści samorządy w parafiach, zamiast euro wprowadzi cegiełki smoleńskie, a skompromitowane Nagrodą Nobla in vitro zastąpią luźne kalesony ministra Radziwiłła. W ramach sąsiedzkiego zbliżenia, o którym tyle ostatnio rozprawiał przewodniczący klubu PiS Ryszard Terlecki, Konstytucja RP zostanie uroczyście przybita gwoździem w nieczynnej windzie na Białorusi.

Polityka 34.2016 (3073) z dnia 16.08.2016; Felietony; s. 89
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną