Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

W trakcie obchodów Święta Wojska Polskiego najmniej dowiedzieliśmy się o... wojsku

Kancelaria Prezydenta RP
Antoni Macierewicz nie pozostawił wątpliwości, że sprawa katastrofy smoleńskiej na trwałe zostanie związana z siłami zbrojnymi pod jego rządami. Prezydent w przemówieniu nieco inaczej rozłożył akcenty.

Nie usłyszeliśmy nic o planach reformy dowodzenia, zakupach sprzętu i podniesieniu wydatków obronnych, za to dużo o Smoleńsku. Najważniejszy wojskowy komunikat Święta Wojska Polskiego przekazał... amerykański generał.

Trzygwiazdkowy generał Frederick „Ben” Hodges, dowódca US Army Europe, czyli sił lądowych USA na Starym Kontynencie, zapowiedział że od lutego 2017 r. rozpocznie się rotacyjna obecność amerykańskiej brygady pancernej w Europie Wschodniej, a od kwietnia do Polski przybędzie amerykański batalion w ramach wielonarodowych sił NATO.

O ile ten pierwszy komunikat to tylko potwierdzenie, ten drugi wskazuje, że nie jest tak prosto wypełnić deklaracje szczytu NATO. W Warszawie po szczycie mówiono bowiem, że NATO rozmieści cztery bataliony w Polsce, Estonii, na Litwie i Łotwie w pierwszym kwartale przyszłego roku. Kwiecień to nieznaczne, ale jednak opóźnienie.

Polska główną bazą Amerykanów

Drugi komunikat Hodgesa jest dużo pozytywniejszy. Generał powiedział, że większość sił amerykańskiej brygady pancernej, która w lutym przyjedzie do Europy, przez większość czasu będzie stacjonować w Polsce. Lokalizacje mają być podane jesienią.

Hodges zastrzegł, że może się zdarzyć, iż brygada będzie wyjeżdżać z Polski na ćwiczenia do krajów sąsiednich, ale jego deklaracja to kolejne potwierdzenie, że Polska najbardziej skorzysta na sojuszniczym i amerykańskim wzmocnieniu wschodniej flanki NATO. Na potwierdzenie słów generała w defiladzie przejechały amerykańskie czołgi Abrams i wozy piechoty Bradley, a warszawiacy mogli ich dotknąć, zwiedzić je, a nawet wejść do środka, bo, bo stały też na wystawie statycznej na Agrykoli.

W porównaniu z naszymi wypucowanymi i odmalowanymi czołgami i haubicami odróżniało je jedno: były nieprawdopodobnie odrapane, brudne i zużyte. Co potwierdza tylko, że US Army Europe ma cały czas mnóstwo roboty. Pochodząca ze słynnego 69 regimentu pancernego z Georgii załoga Abramsa mówiła mi, jak wypatruje końca 6-miesięcznej rotacji w Europie, choć zapewniali, że Polska bardzo im się podoba i że w ogóle podróże na Stary Kontynent to jedna z największych zalet służby wojskowej.

Inaczej nie byłoby ich na nie stać. Takich załóg, wraz z całą brygadą, trafi do Polski 250, jeśli liczyć razem czołgi, wozy bojowe piechoty i samobieżne haubice.

PiS zapowiada przyspieszenie

Kiedy sojusznicy przyjadą, zastaną armię w trakcie kolejnej reformy. Przed Świętem Wojska Polskiego szef BBN zapowiedział, że opóźnione przez międzynarodowe wydarzenia jak szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży, a zapowiadane od dawna przez PiS zmiany, ruszą z kopyta. W pierwszej kolejności zacznie się formowanie trzech brygad Obrony Terytorialnej w województwach podlaskim, lubelskim i podkarpackim. W połowie września poznać mamy szczegóły nowego planu modernizacji technicznej.

Potem nastąpi reforma struktury dowodzenia. Wreszcie światło dzienne ujrzy nowy Strategiczny Przegląd Obronny, a wraz z nim powstać ma wielki plan rozwoju sił zbrojnych na kolejną dekadę.

Niestety, żadnej z tych zapowiedzi nie rozwinął prezydent w swoim przemówieniu do żołnierzy i zainteresowanych wojskiem Polaków. Każda z nich to temat rzeka, wymagający nakładów finansowych, burzenia istniejących programów lub struktur, tworzenia nowych. Prezydent wolał skupić się na sprawach mniej kontrowersyjnych. Po południu BBN opublikowało komunikat o podpisaniu rozporządzenia podnoszącego płace wojskowych w 2017 r. o prawie 400 złotych.

Smoleńsk przede wszystkim

O roli prezydenta za chwilę, bo jest jasne, że to nie on odgrywa główną rolę w kwestiach zasadniczych dotyczących armii.

Antoni Macierewicz nie pozostawił wątpliwości, że sprawa katastrofy smoleńskiej na trwałe zostanie związana z siłami zbrojnymi pod jego rządami. W przeddzień wojskowego święta, po obowiązkowym apelu poległych w katastrofie z 10 kwietnia 2010, mówił że: – Nigdy wojsko polskie, nigdy żaden polski żołnierz nie zapomni o ofierze krwi prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Kaczorowskiego, szefa Sztabu, szefów wszystkich rodzajów sił zbrojnych. To jest nasz żołnierski, obywatelski i polski obowiązek, z którego nikt nas zwolnić nie może.

Wskazywał też, że bohaterów z 1920 roku, pomordowanych strzałem w tył głowy w Katyniu, i ofiary katastrofy smoleńskiej połączył „tajemniczy pierścień”. Minister dzień wcześniej odwiedził dwa polskie kontyngenty wojskowe, w Afganistanie i Kuwejcie, gdzie spotkał się z żołnierzami i (trzeba przyznać, niezmordowany) wrócił na uroczystości rocznicy Bitwy Warszawskiej i wojskowego święta.

Niestety, również od ministra nie usłyszeliśmy rozwinięcia tematów, wiszących nad wojskiem.

Prezydent o Smoleńsku milczy

Co ciekawe, ani słowa o Smoleńsku nie było w prezydenckim przemówieniu do żołnierzy. Czy to przeoczenie? Raczej intencjonalne, inne niż u Macierewicza rozłożenie akcentów. Prezydent od dłuższego czasu bardzo się stara, by o wojsku mówić wyłącznie dobrze, nie eksponować krytyki, nie wypominać.

Andrzej Duda oparł swoje przemówienie na gloryfikacji bitwy 1920 roku jako tamy dla bolszewickiego komunizmu. Powiedział, że Polska ma armię, z której wszyscy jesteśmy dumni – i słowem nie wspomniał, że to dzięki zasługom obecnego rządu. Taka przecież jest obowiązująca narracja szefostwa MON.

Zwierzchnik sił zbrojnych oddał hold Lechowi Kaczyńskiemu za przywrócenie tradycji wielkich defilad 15 sierpnia i podkreślił, że w tym dniu żołnierze i społeczeństwo, wraz z sojusznikami, są razem. Swoje przemówienie ubarwiał cytatami z „Warszawianki 1831”, pieśni chwały powstania listopadowego. Pieśń ma osiem zwrotek, przemówienie prezydenta dość krótkie, więc zmieściły się tylko najbardziej znane cytaty z jej początku o walce chwalebnej, a nie te z końca o straceńczej.

Rzecznik na medal

Jeśli można mówić o zgrzycie w uroczystościach, to dla części obserwatorów było nim przyznanie złotego medalu za zasługi dla obronności kraju rzecznikowi MON i szefowi gabinetu politycznego ministra Macierewicza, Bartłomiejowi Misiewiczowi.

Rozporządzenie z 2013 r. mówi jasno: medal złoty należy się za specjalne czyny i zasługi (męstwo i odwagę, rozwój nowoczesnej myśli wojskowej, prace lub działalność na rzecz wzmocnienia systemu obronnego), w dodatku pięć lat po przyznaniu srebrnego, który z kolei może być przyznany trzy lata po brązowym. W normalnym trybie wiele osób czeka kilkanaście lat na taką formę uznania.

Misiewicz jest rzecznikiem i urzędnikiem MON od 16 listopada 2015 r. Ale oczywiście nie jest tak, że dostał medal bezprawnie, bo w szczególnie uzasadnionych przypadkach można odstąpić od tych kryteriów i terminów. Jak powiedział sam rzecznik jednej z telewizji, w jego przypadku chodziło o... Smoleńsk i NATO.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną