Ks. Międlar przeniesiony do Tarnowa. Dlaczego Kościół nie potrafi nad nim zapanować?
Ks. Międlar ma 27 lat. To wiele tłumaczy psychologicznie. Młody, czupurny, z poczuciem misji, niedoświadczony. Ale nie tłumaczy tego, co ważniejsze w jego sprawie.
Dlaczego dotąd nie został wezwany na biskupi dywanik za sympatyzowanie z agresywnym nacjonalizmem? Dlaczego jego zakonni przełożeni nie są w stanie wyegzekwować na nim zakazu publicznych wypowiedzi, jaki sami na niego nałożyli? Dlaczego przerzucają go z miejsca w miejsce (teraz na parafię pod Tarnowem) zamiast odbyć z nim indywidualne rekolekcje z chrześcijaństwa?
Przecież Kościół nie jest nacjonalistyczny. Jan Paweł II uczył, by odróżniać patriotyzm od nacjonalizmu. Obecny papież Franciszek uczy słowem i przykładem, że uchodźcy, także muzułmanie, nie powinni być przez chrześcijan stygmatyzowani.
Milczenie polskich biskupów w sprawie nacjonalistycznego i ksenofobicznego wzmożenia w Kościele jest złą polityką duszpasterską. Opinia publiczna i wierni mają prawo oczekiwać jakiejś specjalnej wypowiedzi ze strony władzy kościelnej na ten temat. Może na przykład listu pasterskiego do odczytania w kościołach w całej Polsce?
Opieka duszpasterska nad środowiskami skrajnie prawicowymi nie powinna mieć twarzy księży nacjonalistów. To błąd. Ewangelizować te środowiska powinni duszpasterze dojrzali, znający dobrze nauczanie Kościoła i nieulegający duszpasterskiej łatwiźnie, jaką jest posługiwanie się językiem i symboliką skrajnej prawicy.
Nie sztuka zyskać poklask białoczerwoną opaską na rękawie i „odzieżą patriotyczną”, mową nienawiści i pogardy, wezwaniami do przemocy i wykluczania. Zadaniem ewangelizacji nacjonalistów jest otwarcie ich serc i umysłów na antynacjonalistyczne nauczanie Kościoła.
Jak na razie ks. Międlar, jego naśladowcy i zwolennicy do tego zadania nie dorośli. Fakt, że to ciężka harówka, która nie daje statusu celebryty, ale tylko ona ma sens ewangeliczny.