Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dysydent

Kazimierz Michał Ujazdowski odchodzi z PiS

W 2007 r. Ujazdowski otwarcie zbuntował się przeciwko wodzowskiemu zarządzaniu w PiS. W 2007 r. Ujazdowski otwarcie zbuntował się przeciwko wodzowskiemu zarządzaniu w PiS. Michał Tuliński / Forum
Jego dziadek bronił przed wojną w procesie brzeskim; ojciec – skazanych za działalność polityczną w stanie wojennym, a Kazimierz Michał Ujazdowski, do niedawna członek PiS, staje w obronie państwa prawa.
Jest oczywiste, że kariera Ujazdowskiego w PiS, po zakończeniu kadencji europarlamentu w 2019 r., zostanie zamknięta.Robert Gardziński/Forum Jest oczywiste, że kariera Ujazdowskiego w PiS, po zakończeniu kadencji europarlamentu w 2019 r., zostanie zamknięta.

Artykuł w wersji audio

„Dziś zrezygnowałem z członkostwa w PiS. Nie mogę akceptować polityki trawiącej potencjał Polski w zbędnych konfliktach” – napisał na Twitterze Ujazdowski.

*

[Artykuł ukazał się w POLITYCE we wrześniu 2016 r.]

To już tradycja w tej rodzinie: od początku XIX w. każdy pierwszy męski potomek ma na pierwsze imię Kazimierz, a różnią się drugimi imionami. Kazimierz Michał Ujazdowski (rocznik 1964) ma imię po mamie Michalinie. Jego syn, pierwszy z trójki dzieci, to Kazimierz Wojciech. W rodzinie zawsze liczyła się stałość i wierność zasadom. Pierwszy raz w marcu Kazimierz Michał Ujazdowski wezwał rząd, choć przecież jest członkiem PiS, do opublikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Ponad miesiąc temu napisał na Twitterze, że kluczem do uzdrowienia TK jest wejście w jego skład trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, a dotąd niezaprzysiężonych. Pod koniec sierpnia krytykuje prokuraturę za wszczęcie postępowania wobec prezesa Rzeplińskiego. Wzywa do wycofania się z tej decyzji.

Uprzedził prezesa PiS o swoim wystąpieniu, ale Jarosław Kaczyński uważa je za „indywidualną inicjatywę i za nieporozumienie”. Młody rzecznik rządu, zobowiązany partyjnym przekazem dnia, komentuje, że Ujazdowski powinien być bardziej osadzony w realiach polskiej polityki, że ich nie zna, że z perspektywy UE wszystko wygląda inaczej. A przecież – jak potwierdzają nam politycy PiS – Ujazdowski był typowany na szefa MSZ. Mówią, że przegrał z Waszczykowskim, bo obawę budziła jego samodzielność.

Z Ruchu Młodej Polski

Kazimierz Michał Ujazdowski zapewnia, że nie szuka miejsca politycznego, zabiera niezależny głos w sprawie Trybunału, bo sprawa ma fundamentalne znaczenie dla państwa. – Żałuję, że nie znalazłem formuły, aby zabrać głos już w grudniu. Dziś już czuję się wewnętrznie uwolniony – mówi. Nie obawia się o przyszłość zawodową. Jest habilitowanym doktorem prawa, profesorem uniwersyteckim, ma otwartą drogę na uczelnie. Gdyby nie zabrał głosu w sprawie Trybunału, naraziłby się na kompromitację w świecie prawników.

Lata nauki Kazimierza Michała w kieleckim liceum i na studiach w Łodzi przypadały na czas pierwszej Solidarności. Był 19-latkiem, kiedy za kolportaż ulotek nawołujących do oporu przeciwko stanowi wojennemu sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu. Relegowano go ze szkoły. Zaczynał w formacji o narodowo-konserwatywnych aspiracjach, w Ruchu Młodej Polski. – O Kazimierzu usłyszałem od jego ojca, kiedy powiedział mi kiedyś żartobliwie, że syn nie wdał się w rodzinę, bo ciągle się uczy – wspomina Jerzy Stępień, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.

Senior Ujazdowski był posłem do Sejmu kontraktowego z ramienia Stronnictwa Demokratycznego, następnie działaczem Porozumienia Centrum, a potem Ruchu Odbudowy Polski. Stępień wspomina, że poznał Kazika w klasie maturalnej i chłopiec zrobił na nim wrażenie. – Oczytany i ukształtowany politycznie. Cieszę się, że dziś też okazał się przyzwoitym człowiekiem, prawnikiem z charakterem. By zgłębiać francuską myśl konserwatywną, nauczył się francuskiego. Zresztą zamiłowanie do francuskiej kultury, wina i poetów zostało mu do dziś. Prawo na Uniwersytecie Łódzkim skończył obroną pracy magisterskiej o Adolfie Bocheńskim.

Nie brał udziału w obradach Okrągłego Stołu, bo RMP był wtedy na marginesie. Ale nie kwestionował idei tamtych rozmów, ustaleń i czerwcowych wyborów. Po utworzeniu rządu Mazowieckiego współtworzy Forum Prawicy Demokratycznej. Zostaje szefem gabinetu ministra bez teki i swojego pierwszego politycznego przewodnika Aleksandra Halla. Choć poglądy Ujazdowskiego w geografii politycznej zawsze sytuowały go bardziej na prawo, to wspiera wtedy Mazowieckiego, kandydata na prezydenta. W konsekwencji podpisuje legitymację Unii Demokratycznej, wchodzi do Sejmu, ale toczy boje z frakcją liberalną. Zapamiętano mu, że był jedynym w klubie UD, który podniósł rękę za uchwałą lustracyjną.

Z klubu odchodzi i razem z Hallem tworzą Partię Konserwatywną. Unia uznaje go za zdrajcę, a prawica patrzy na niego nieufnie. W wyborach 1993 r. Sejm zdobywa lewica, a dla prawicy rozpoczął się czas przemyśleń poza parlamentem. Ujazdowski już w tym samym roku zakłada Koalicję Konserwatywną. Tworzy instytucje formacyjno-edukacyjne dla młodych konserwatystów, letnie szkoły liderów, organizuje miejsca spotkań programowych dla prawicy.

Dwa lata po przegranych dla prawicy wyborach prezydenckich, kiedy w 1995 r. prezydenturę wygrywa Aleksander Kwaśniewski, środowisko skupione wokół AWS przejmuje władzę. W 2000 r. 36-letni Ujazdowski (już jako wiceprezes Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego) zostaje ministrem kultury i dziedzictwa narodowego, choć z zarządzaniem kulturą nie miał do tej pory wiele wspólnego. Po rozłamie w SKL zakłada Przymierze Prawicy.

Kiedy Jarosława Kaczyńskiego usuwali z władz AWS, Ujazdowski upominał się o niego. Zaimponował braciom Kaczyńskim, kiedy w proteście przeciwko odwołaniu z rządu Buzka Lecha Kaczyńskiego, wtedy ministra sprawiedliwości, on sam też oddał ministerialną tekę. To wystarczyło, aby Przymierze Prawicy przyłączyło się do rodzącego się PiS. – Tak właśnie w 2001 r. zostałem jednym z wiceprezesów Prawa i Sprawiedliwości – wspomina Ujazdowski.

Konserwatyzm na poziomie

Liczba adresów jego politycznego zameldowania jest dość długa. Wodząc palcem po tej liście, można pomyśleć: koniunkturalista? Jego dawny kolega, z którym politycznie się poróżnił, mówi, że to krzywdząca opinia: – Kazimierz to znawca idei konserwatywnej, prawdziwej, na wysokim poziomie. Właśnie na ten konserwatyzm nie było i nie ma miejsca. Dziś widać, że z PiS, który uprawia populistyczny konserwatyzm, Kazimierzowi jest nie po drodze.

W pierwszym rządzie PiS Ujazdowski wraca do resortu kultury. Nie żeby był jakoś szczególnie doceniony przez prezesa. Wcale nie cieszył się wielkim zaufaniem. Ujazdowski miał po prostu udobruchać inteligencki elektorat PiS, który czuł się zniesmaczony koalicją z Samoobroną i LPR.

Ministrowi zarzucano, że w programie „Patriotyzm jutra” za dużo jest ideologii i utrwalania stereotypów o naszej historii, a za mało otwierania nowych perspektyw. Że ogranicza pieniądze na sztukę współczesną, a za dużo wydaje na remont kościołów. Chwalono zaś za przygotowanie reformy ochrony zabytków. A kiedy zablokował listę lektur zaproponowaną przez MEN obsadzone przez LPR Romana Giertycha (na liście nie było m.in. Gombrowicza czy Herlinga-Grudzińskiego), dostał oklaski.

Zaraz po tym, kiedy w 2007 r. Kaczyński przeszedł do opozycji, trzech wiceprezesów – Dorn, Zalewski i Ujazdowski – otwarcie zbuntowało się przeciwko wodzowskiemu zarządzaniu partią. Nie chcieli już dawać twarzy kontrowersyjnym decyzjom prezesa, na które nie mieli najmniejszego wpływu.

Pod koniec 2007 r. Ujazdowski opuszcza partię. Za młody, by pójść na polityczną emeryturę, zostaje spiritus movens Stowarzyszenia Polska XXI. To miała być nowa prawicowa formacja, trzecia siła zbierająca rozczarowanych PiS i PO. Na czele stowarzyszenia staje Rafał Dutkiewicz. Obaj politycznie wywodzą się z Wrocławia, są w bardzo dobrych relacjach, podobnie myślą. Projekt współtworzą Jarosław Sellin i Jerzy Polaczek. Ogłaszają, że Dutkiewicz wystartuje na prezydenta. – I to właśnie to było poważnym politycznym błędem, bo nie ogłasza się kandydatury na dwa lata przed wyborami prezydenckimi – mówi sprzyjający im polityk. Projekt utknął, więc Polska XXI przekształca się w Polskę Plus, ale już bez Dutkiewicza.

A potem wydarzyła się katastrofa smoleńska, PiS wystawia Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta. – Może nie brzmi to dobrze, ale to była dla Ujazdowskiego polityczna szansa, aby wrócić do PiS i budować z Sellinem i Polaczkiem konserwatywne skrzydło. Wiadomo było, że z Polski XXI nic nie będzie – mówi ten sam polityk. I Ujazdowski wrócił.

Rafał Matyja, zaprzyjaźniony z Ujazdowskim, autor pojęcia IV RP, mówi: – Jestem pewny, że u źródeł decyzji o powrocie do PiS stały emocje tamtego strasznego politycznego czasu po katastrofie, a nie polityczna kalkulacja.

Sam Kazimierz Michał ubiera te motywy w takie słowa: – To była prosta, oczywista reakcja. W katastrofie zginęło wielu naszych wspólnych koleżanek i kolegów. Uznałem, że kontynuowanie podziałów na prawicy to sianie zgorszenia. Wybór na rzecz jedności to był naturalny odruch. Poparł więc kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego. A już trzy miesiące po wyborach Rada Polityczna PiS zaakceptowała przejście polityków Polski Plus do PiS, a niedługo potem do Komitetu Politycznego (kierowniczego ciała partii) doproszono Ujazdowskiego.

Po jego wystąpieniach w sprawie Trybunału na razie nikt w partii nie zamyka mu ust. Trudno go lekceważyć, a nawet zawiesić w partii, ale jest oczywiste, że jego kariera w PiS, po zakończeniu kadencji europarlamentu w 2019 r., zostanie zamknięta. Już 11 września zbiera się Rada Polityczna PiS, by doprosić do grona wiceprezesów Morawieckiego i Glińskiego. – Chodzą słuchy, że wtedy też Kazimierz Ujazdowski będzie wyproszony z Komitetu Politycznego, ale zastrzegam, że nie wyrzucamy go z partii – mówi osoba dobrze rozeznana w partyjnych meandrach. Kaczyński wie, że Ujazdowski to partyjny singiel, nie jest groźny, nie buduje koalicji, nikt z partyjnego podwórka publicznie nie poparł jego wystąpienia w sprawie TK. Nie będzie rozłamu.

Ludwik Dorn mówi o Ujazdowskim, że to dysydent PiS, a nie opozycjonista. – Za pięć lat on będzie w sile wieku, a Kaczyński, na co wskazują prawa natury, osłabnie. To wielce prawdopodobne, że Kazimierz Ujazdowski, zachowując twarz, inwestuje teraz w przyszłość swojej formacji, być może właśnie pracuje na swoją pozycję w PiS, na czasy po Kaczyńskim. W polityce zawsze jest jakiś czynnik niepewności i okazji. A Ujazdowski ma determinację, by z niej skorzystać.

Jest mocny we Wrocławiu, dba o to, by o nim pamiętano, pracuje dla regionu. Zamiast z całą świtą PiS jechać na pogrzeb Inki i Zagończyka, on we Wrocławiu świętował powstanie dolnośląskiej Solidarności. Niezależnym senatorem następnej kadencji może zostać bez problemu. Tym bardziej że PiS nie ma tam mocnych nazwisk. W 2005 r., w wyborach do Sejmu, Ujazdowski dostał na Dolnym Śląsku prawie 47 tys. głosów (trzeci wynik wśród wszystkich posłów PiS), dwa lata później prawie go podwoił. W ostatnich eurowyborach, choć Kaczyński przyjeżdżał do okręgu dolnośląskiego z poparciem dla Dawida Jackiewicza, Ujazdowski, choć słabszy, też zebrał sporo (48 tys. głosów).

Na prawym marginesie

Formacja nowych konserwatystów zawsze leżała mu na sercu. – Mogę dziś już powiedzieć, że wychowałem sporo młodych ludzi, praca z młodym pokoleniem zawsze była moją pasją, chcę uczyć konserwatywnego instytucjonalizmu, który wskazuje na konieczność określenia obszarów wyłączonych z partyjnej rywalizacji. Dodaje, że przez ostatnie lata polityka obraca się wokół konfliktu PO-PiS, a poważne cele są marginalizowane. Drażni go, że dominuje ideologia łatwego początku, myślenie, że wszystko trzeba zaczynać od zera, że po drodze nic dobrego w Polsce się nie wydarzyło. Tak jak to przedstawia PiS. Sam Ujazdowski mówi, że dziś jego poglądy są na marginesie prawicowego spektrum, ale nie czuje się przegrany, bo wierzy, że za 10 lat to może się zmienić. I on zamierza brać w tej zmianie udział.

Polityka 37.2016 (3076) z dnia 06.09.2016; Polityka; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Dysydent"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną