Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Prof. Jerzy Kochanowski pobity w warszawskim tramwaju. Powód: mówił po niemiecku

Zdjęcie zakrwawionej koszulki prof. Kochanowskiego Zdjęcie zakrwawionej koszulki prof. Kochanowskiego Polityka
Do zdarzenia doszło w czwartek po południu w okolicy Powązek.

Znany historyk prof. Jerzy Kochanowski, na co dzień pracownik Instytutu Historycznego UW, w czwartek późnym południem wraz z kolegą z Uniwersytetu w Jenie w Niemczech wracał tramwajem do domu. – Kolega prosił mnie, bym oprowadził go po cmentarzu żydowskim i katolickim, wracaliśmy z tego spaceru – relacjonuje prof. Kochanowski.

Profesor i jego towarzysz wsiedli do tramwaju linii nr 22 w kierunku centrum w okolicy Powązek, stanęli z tyłu pierwszego wagonu i rozmawiali po niemiecku. Kolega profesora nie zna polskiego, choć uczy się naszego języka. – To działo się błyskawicznie. Obok nas siedzieli dwaj mężczyźni, około 40-letni. Nie byli pijani, choć na pewno podpici, wyglądali menelsko – opowiada prof. Kochanowski. – Nagle jeden z nich powiedział, byśmy nie rozmawiali po niemiecku, tylko po polsku. Odpowiedziałem spokojnie, że nie mogę, bo kolega nie mówi po polsku. Wtedy wszystko potoczyło się bardzo szybko. Mężczyzna wstał i uderzył mnie z tzw. głowy w twarz. Zalałem się krwią, miałem krwotok z nosa. Miałem na nosie okulary, które mocno mnie pokiereszowały, choć na szczęście się nie rozbiły.

Prof. Kochanowski opowiada, że był w szoku, zaczął szarpać się z mężczyzną, by zapobiec jego ucieczce z tramwaju. Drugi z mężczyzn próbował jednak jak najszybciej wyciągnąć napastnika z tramwaju. Mężczyźni ostatecznie wysiedli na przystanku przed ulicą Żytnią.

Prof. Kochanowski jest przede wszystkim zaskoczony reakcją motorniczego, a właściwie jej brakiem: – Powiedział, że jeśli chcemy się bić, to mamy wysiąść z tramwaju. Wyjaśniłem, że nie bijemy się, tylko to ja zostałem pobity – mówi prof. Kochanowski. Według jego relacji, poprosił motorniczego o zawiadomienie policji, bo sam nie był w stanie tego zrobić, ale ten odpowiedział mu, że ma nieczynne radio. – Powiedział mi, że jak chcę, mogę zadzwonić ze swojego telefonu – opowiada prof. Kochanowski.

Żaden z pasażerów nie zareagował. W wagonie przeważały kobiety. Jedna z nich zwróciła się jedynie do profesora po niemiecku i dała chusteczki, by obtarł twarz z krwi.

Profesor wraz z kolegą wysiedli z tramwaju przy ulicy Żytniej i udali się na posterunek policji znajdujący się w pobliżu. Policjanci natychmiast wsiedli z profesorem do radiowozu, ale niestety nie udało się odszukać sprawcy napaści. Oficjalne zawiadomienie na policji profesor Kochanowski złożył dopiero dziś, ponieważ wprost z radiowozu trafił do szpitala, gdzie zaopatrzono ranę i założono mu 5 szwów. – Prowadzimy szereg czynności mających na celu ustalenie sprawcy lub sprawców tego zdarzenia. Zabezpieczamy monitoring miejski na drodze przejścia mężczyzn, ustalamy świadków zdarzenia i przy okazji apelujemy, by osoby, które je widziały lub mają jakiekolwiek informacje na ten temat, by kontaktowały się z naszym posterunkiem policji przy ul. Żytniej 36 lub kontakt z numerem 112 – mówi podkomisarz Marta Sulowska z KRP Warszawa IV.

Na razie nie sporządzono jeszcze portretu pamięciowego poszukiwanego mężczyzny.

Tramwaje Warszawskie, które zajmują się obsługą linii tramwajowych w stolicy o sprawie dowiedziały się w piątek, niestety nie od motorniczego: – Każdy motorniczy w takiej sytuacji jest zobowiązany niezwłocznie powiadomić Centralę Ruchu. Tak się nie stało, staramy się zidentyfikować, kto prowadził ten tramwaj – wyjaśnia Michał Powałka, rzecznik spółki Tramwaje Warszawskie.

Z tego, co udało się wstępnie ustalić wynika, że do pobicia doszło w tramwaju starszego typu, a w takich nie są zamontowane kamery. Tramwaje Warszawskie zapowiadają, że jeśli informacje dotyczące zachowania motorniczego się potwierdzą, zostanie on surowo ukarany: – To skandaliczne zachowanie i nie możemy go tolerować – dodaje Powałka.

Jak to, co się wydarzyło komentuje prof. Kochanowski? – Mamy do czynienia z jednej strony z ludową agresją wobec obcych, z wyraźnym przyzwoleniem z zewnątrz. Jestem przede wszystkim zdumiony brakiem reakcji pracownika tramwaju. Mężczyzna, który mnie zaatakował na pewno nie miał doświadczeń z drugiej wojny światowej, ale jego zachowanie mogło brać się z tej wiszącej w powietrzu nacjonalistycznej atmosfery – uważa prof. Kochanowski.

To, co przydarzyło się profesorowi nie jest pojedynczym przypadkiem. Podobnych spraw jest coraz więcej. Niedawno na jednym z przemyskich placów zabaw doszło do incydentu, podczas którego mężczyzna wyprosił z niego 11-latka o ciemniejszym kolorze skóry. Kilka miesięcy temu chilijski nauczyciel muzyki został pobity w pociągu przez współpasażera włoskiego pochodzenia, bo sądził, że Chilijczyk jest Arabem. Wiemy też o kilku innych sytuacjach w komunikacji publicznej, gdy mówiącym nie po polsku pasażerom zwracano uwagę, że „tu jest Polska i należy mówić po polsku”. Celem agresji coraz częściej stają się mieszkający w Polsce Arabowie lub muzułmanie. Polityka pisała również o napaściach na Hindusów.

Prof. Rafał Pankowski współzałożyciel stowarzyszenia Nigdy Więcej mówi o wyraźnej eskalacji napaści na tle rasistowskim czy ksenofobicznym. Stowarzyszenie od lat 90. prowadzi rejestr takich zdarzeń, tzw. Brunatną Księgę. Z jej zapisów wynika, że w latach 2013-2014 takich przypadków notowano tygodniowo od 5-10, w ciągu ostatnich miesięcy to 5-10 incydentów dziennie. Prof. Pankowski opowiada, że zna podobne sytuacje. – Studenci zagraniczni opowiadali mi niedawno, że niektórzy z nich spotykali się z przejawami agresji na ulicach Warszawy i w autobusach tylko dlatego, ze mówili w innym języku niż polski – mówi prof. Pankowski, na co dzień wykładowca Collegium Civitas.

W Polsce problemem staje się wszelka odmienność, często agresja wynika z wyimaginowanych skojarzeń tzw. prawdziwych Polaków – dodaje prof. Pankowski. Jego zdaniem ma to związek z klimatem społecznym, który sprzyja ksenofobii. – Przełom nastąpił latem zeszłego roku, kiedy doszło do kulminacji kryzysu uchodźczego, który przecież Polski nie dotyczy lub dotyczy w niewielkim stopniu. Od tego czasu mieliśmy jednak do czynienia z serią wystąpień rasistowskich na stadionach i demonstracjami. Ugrupowania, które głoszą tę ideologię czują się ewidentnie ośmielone i korzystając z klimatu, podsycają nienawiść głównie wśród ludzi młodych. ONR czy Młodzież Wszechpolska dziś robią wiele, by radykalizować te postawy – uważa prof. Pankowski.

O komentarz zapytaliśmy też publicystę POLITYKI Jacka Żakowskiego. – Myślę, że to wydarzenie jest owocem akceptacji dla szowinistycznych treści, obecnych w bardzo różnych miejscach. Ksenofobia, przemoc brunatna na tle rasowym i narodowym jest tolerowana przez elity polityczne i władzę (z mniejszymi wyjątkami) od lat. To nie tylko sprawa PiS. Moim zdaniem to jest jeden z najgroźniejszych procesów, jakie mają miejsce w ogóle w Europie.

Zdaniem Żakowskiego na doniesienia o takim zdarzeniu, a one z pewnością będą, niemiecka opinia publiczna zareaguje emocjonalnie, a jej część bardzo emocjonalnie – Więc można się spodziewać, że spirala nienawiści może niestety się nakręcać. A to może prowadzić do nieobliczalnych konsekwencji. Różne formacje polityczne mają swoje grzechy, zresztą nie tylko polityczne, Kościół też, ale naprawdę przyszedł czas, żeby polska elita polityczna posłuchała tego, co Ks. Prymas Wojciech Polak mówił w Krynicy zaledwie dwa temu o tym, jak heretyckie i groźne są nacjonalizmy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną