Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pablopavo śpiewa o śmierci Jolanty Brzeskiej

Twitter
„To jest piosenka o różnych rzeczach” opowiada o najtragiczniejszym spośród tysięcy dramatów wywołanych odbywającą się w Warszawie od ponad dekady dziką reprywatyzacją.

„Co nie napisze gazeta, o tym zawyje poeta” – to fragment wiersza-piosenki napisanego i zaśpiewanego trzy lata temu przez duet Kopyt/Kowalski. Rzecz nosiła wszystko tytuł „Kto zabił Jolantę Brzeską?”.

Dziś, gdy największe media (z kilkuletnim niestety opóźnieniem) podjęły wreszcie sprawę reprywatyzacyjnych patologii, do gry wszedł inny współczesny bard Pablopavo.

Jego „To jest piosenka o różnych rzeczach” też opowiada o najtragiczniejszym spośród tysięcy dramatów wywołanych odbywającą się w Warszawie od ponad dekady dziką reprywatyzacją.

Przypomnijmy. Jolanta Brzeska była zwyczajną mieszkanką lokalu komunalnego w kamienicy przy ul. Nabielaka na warszawskim Dolnym Mokotowie. Dziesięć lat temu do jej drzwi zastukał biznesmen Marek Mossakowski, jeden z pierwszych specjalistów (choć niejedyny) od skupowania roszczeń, „odzyskiwania” kamienic i wykurzania z nich lokatorów komunalnych.

Historia była dość typowa. Czyściciel nie miał zamiaru się z komunalnymi dogadywać. Tylko się ich jak najszybciej pozbyć i sprzedać mieszkania z astronomicznym zyskiem (w 2014 r. 80 metrowy lokal, w którym mieszkała wcześniej Brzeska wystawiono na sprzedaż za milion złotych).

Miasto po oddaniu kamienicy oficjalnie umywało od takich spraw ręce. Organy administracyjne czy policja zazwyczaj stawały po stronie silniejszych. Szacuje się, że w ciągu kilkunastu lat ok. 40 tys. lokatorów komunalnych musiało opuścić „odzyskane” mieszkania. Większość poddawała się bez walki, zostając z poczuciem wielkiej niesprawiedliwości. Brzeska postąpiła jednak inaczej. Zaczęła bronić swoich praw i angażować się w powstające ruchy lokatorskie. Trwało to cztery lata. W roku 2011 jej spalone zwłoki znaleziono w Lesie Kabackim. Początkowo policja przychylała się do hipotezy o samobójstwie. Ostatecznie śledczy stwierdzili morderstwo. Ale winnych nigdy nie wskazano.

Na sprawę Jolanty Brzeskiej można oczywiście patrzeć jak na jednostkową tragedię. Dla działaczy lokatorskich, ruchów miejskich i sporej części opinii publicznej był to jednak symbol wielkiej niesprawiedliwości, która się dokonała w Polsce w ostatnich 15 latach. I to nie gdzieś na głębokiej prowincji, z dala od radaru opinii publicznej. Tylko przeciwnie, w największej polskiej metropolii w samym środku okresu uchodzącego za złote lata III RP.

Reprywatyzacyjny dramat jak na dłoni pokazał, jak nierównomiernie podzielone były owoce tego sukcesu. A III RP okazała się państwem, które jest niezwykle słabe wobec silnych, dobrze umocowanych i sprytnych jednostek (w chaosie reprywatyzacyjnym czuli się jak ryba w wodzie). A jednocześnie najsłabszych zostawia samym sobie. A nawet gorzej. Pomaga silnym ich nękać (ułatwiając eksmisje czy wpędzając lokatorów komunalnych w spiralę zadłużenia). I dokładnie o tym śpiewał Kopyt/Kowalski w roku 2013: „gdzie jest policja i kościół naród i demokracja??”. I dokładnie w tę samą strunę uderza dziś Pablopavo, gdy śpiewa:

To jest piosenka o władzach Polski
To jest piosenka o władzach Warszawy
To jest piosenka o 7-krotnych czynszach
O odcinaniu prądu i gazu

To jest piosenka o polskiej policji
Która uznała ze w życiu tak bywa
To jest piosenka o prokuraturze
Która porusza ustami jak ryba

Co zrobić, żeby nie poprzestać na rytualnym oburzeniu? Jedną z dróg jest inne niż proponują to główne partie polityczne (PO złożyła już nawet swój projekt) podejście do kwestii reprywatyzacji. Pisałem już o tym w felietonie dla Wirtualnej Polski powtórzę jednak i tutaj. Dziś trzeba sobie jasno powiedzieć, że na naprawianie niewątpliwych krzywd sprzed 70 lat jest już dziś zbyt późno. Podczas gdy mamy pod nosem wielką niesprawiedliwość, która dokonała się „tu i teraz” w procesie dzikiej reprywatyzacji. Aby tego dokonać należy:

Po pierwsze, zamknąć raz na zawsze temat reprywatyzacji symbolicznym wynagrodzeniem dawnych szkód. Nie bezczelnie, lecz apelując o zrozumienie, że dawnych krzywd nie można już dłużej naprawiać wyrządzaniem nowych.

Po drugie, dokonać daleko idącej lustracji dotychczasowego procesu reprywatyzacji i tam, gdzie to możliwe oraz sensowne ten proces cofnąć.

Po trzecie, należy rozważyć wprowadzenie mechanizmu fiskalnego, przy pomocy którego wszyscy beneficjenci oddaliby do wspólnej kasy przynajmniej jakąś część zysków, które przyniosła im dzika reprywatyzacja. To by pomogło złagodzić nieco gorycz tych, którzy w kolejce do reprywatyzacyjnego okienka byli notorycznie wyprzedzani przez dobrze „podwieszonych” handlarzy roszczeniami.

Po czwarte, środki w ten sposób uzyskane należy przeznaczyć na zadośćuczynienie szkód wyrządzonych na tkance społecznej. Znów uznając fakt, że to ci najbiedniejsi zostali w ostatnich latach pokrzywdzeni najmocniej.

Śmierci Jolanty Brzeskiej nikt już nie cofnie. Teraz gra toczy się o to, by ten dramat nie poszedł zupełnie na marne.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną