Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Łasy na sałatę

Historia prokuratora, który został oskarżonym

Za uporczywe łamanie praw pracowniczych grozi do 2 lat więzienia. Za uporczywe łamanie praw pracowniczych grozi do 2 lat więzienia. Szymon Laszewski / Forum
O tym, jak słynny prokurator Zygmunt K. stał się zwykłym człowiekiem, ale w to nie uwierzył.
Zygmunt K. z czasów pełnienia funkcji prokuratoraEAST NEWS Zygmunt K. z czasów pełnienia funkcji prokuratora

Był jednym z ważniejszych prokuratorów w kraju. Gdy z pokoiku na poddaszu, który zajmował jako rzecznik dyscyplinarny od skarg na prokuratorów, nagle, za sprawą ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, trafił na fotel szefa prokuratury apelacyjnej – dostał najważniejsze śledztwa w kraju. Od zabójstwa gen. Marka Papały, przez sprawę byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka, po aferę Lwa Rywina. Wszystkie je nadzorował osobiście, komentując śledztwa w radiu i telewizji. Zastanawiając się na przykład głośno, czy np. Lwu Rywinowi nie dodać zarzutu „udziału w grupie przestępczej”, czym od razu podnosił polityczne ciśnienie, bo to znaczyć mogło, że prokuratura planuje kolejne zatrzymania ludzi z pierwszych stron gazet jako owych wspólników. Może samego premiera?

Zygmunt K. Szczupły, niewysoki, z wąsikiem, cały tchnął pryncypialnością. Z prokuratury apelacyjnej odszedł w 2005 r., by wylądować jeszcze wyżej, w Prokuraturze Krajowej, skąd zresztą wkrótce poszedł na roczne zwolnienie, co pozwoliło mu w 2008 r., w wieku 46 lat i po zaledwie 26 latach pracy odejść w stan spoczynku. To rodzaj prokuratorskiej emerytury z wypłacaną do końca życia pensją w wysokości 70 proc. dotychczasowej – mającą chronić przed obniżeniem poziomu życia. W przypadku Zygmunta K. było to około 8 tys. zł na rękę. Chodzi o to, by prokurator nie musiał parać się pracą „dla chleba”, która mogłaby uchybiać godności pełnionego wcześniej urzędu. Dlatego prokurator w stanie spoczynku może tylko nauczać, a i na to musi uzyskać zgodę przełożonego. Tak prokurator Zygmunt K. zniknął dla świata.

Odnalazła go Państwowa Inspekcja Pracy, w związku z notorycznym łamaniem praw pracowniczych w sklepie Groszek, połączonym z barem Piast na wprost dworca w Lublinie, nieciekawym miejscu, gdzie na co dzień króluje miejscowa żulia.

Polityka 39.2016 (3078) z dnia 20.09.2016; Polityka; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Łasy na sałatę"
Reklama