Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jest program reformy edukacji. Wehikuł czasu nabiera rozpędu

Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Resort pozostał głuchy na krytyczne uwagi ekspertów, nauczycieli i rodziców, i niezłomnie kontynuuje powrót do przeszłości.

Najbardziej konkretna nowa informacja to ta, że choć sprawdzian szóstoklasisty został oficjalnie zlikwidowany, jego miejsce zajmie egzamin ósmoklasisty, wieńczący naukę w podstawówce wydłużonej po reformie do 8 lat. Egzamin potrwa dwa dni i sprawdzi wiedzę z czterech przedmiotów: języka polskiego, matematyki, języka obcego i historii.

Poza tym - wystąpienie minister edukacji było w dużej części powtórką pamiętnej czerwcowej prezentacji z Torunia. Resort pozostał głuchy na krytyczne uwagi ekspertów, nauczycieli i rodziców, i niezłomnie kontynuuje powrót do przeszłości - szkolnej i tej społecznej, w ostatecznym rozrachunku, też.

Bo do takiego to, coraz bardziej archaicznego porządku prowadzi najpierw cofnięcie obowiązku szkolnego dla 6-latków, potem likwidacja gimnazjów i związane z tym marnotrawstwo wieloletniego wysiłku organizacyjnego i intelektualnego tysięcy pedagogów (przypomnijmy: po ośmioklasowej podstawówce będzie 4-letnie liceum, 5-letnie technikum, ewentualnie dwustopniowa szkoła branżowa zamiast dzisiejszej zawodowej), a potem cementowanie kulturowych podziałów.

Choć na konferencji w MEN ten temat się nie pojawił, w nowym projekcie ustawy „Prawo oświatowe” (zmiana z „Ustawy o systemie oświaty” to druga nowość, choć czysto techniczna) utrzymane zostało rozbicie na matury i matury branżowe, po szkołach branżowych – wedle zapowiedzi dające prawo studiowania tylko na określonych kierunkach, do poziomu licencjata. Bo dotychczas matura w szkołach innych niż licea ogólnokształcące wypadała szczególnie słabo, więc trzeba ją uprościć - niech słabsi zdają łatwiejszą, ale dającą ograniczone możliwości dalszego kształcenia.

Symptomatyczne, że minister Anna Zalewska kilka razy wspominała dziś, że w poprzednich latach 6-latki były przymuszane do pierwszej klasy. Jeśli pisowski wehikuł będzie trzymać tempo i azymut można się obawiać, czy, w dalszej perspektywie, kolejnym etapem na jego trasie nie będzie cofnięcie obowiązku szkolnego w ogóle. Bo w końcu nauka jest trudna, niektórym ciężko przychodzi, niech rodzice zdecydują, czy chcą w ten sposób męczyć swoje dzieci.

Oby ta ekstremalna wizja się nie ziściła. I bez tego uczniów, nauczycieli, rodziców i samorządowców czekają miesiące i lata głębokiego chaosu. Praktycy od zarządzania oświatą szacują, że powrót do względnej równowagi systemu, po tak głęboko idącej reorganizacji zajmie około dekady.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną