Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jakie będą skutki śmigłowcowego zawirowania? Groźne dla stosunków z Francją i naszej pozycji w UE

Jean-Marc Ayrault / Flickr CC by 2.0
Niestety perspektywa wzajemnych oskarżeń już się otwiera.

Odwołanie wizyt francuskiego prezydenta i ministra obrony w reakcji na zerwanie rozmów o Caracalach to reakcja polityczna, w dużej mierze skierowana na wewnętrzny rynek. Choć wzajemne oskarżenia dopiero się rozpoczęły i mogą wymknąć się spod kontroli.

Nie łudźmy się, chodzi o pieniądze. Nawet dla tak dużego gracza jak Airbus Helicopters polskie zamówienie nie było bagatelne. Według nieoficjalnych ocen stanowiło jedną trzecią rocznych przychodów giganta. Oprócz dyplomatycznego zgrzytu, jaki wywołało zerwanie negocjacji, to również konkretna wyrwa w budżecie. A Francuzi naprawdę się starali i ponieśli na przyszły, bardzo obiecujący kontrakt w Polsce, spore wydatki. Nie wiadomo na razie, czy sprawa skończy się w sądzie, którym i z czyjego powództwa – takie sytuacje w handlu bronią nie są częste. W tym biznesie liczą się cierpliwość i łatwość wybaczania.

Ale nie powinniśmy też mieć złudzeń, że sprawa łatwo przyschnie. U wszystkich – nie tylko europejskich – koncernów zbrojeniowych zapaliły się w środę czerwone lampki: „Polacy na serio to zrobili”! Nie przejmowałbym się wizją wycofania z Polski już działających inwestycji, te są bowiem komercyjnie uzasadnione i skoro działają, to muszą być zyskowne. Nie boję się też braku zainteresowania firm zbrojeniowych kolejnymi kontraktami, wszak liczą się pieniądze. Tyle że te kontrakty może być trudniej zawierać. Skoro raz nastąpił precedens w postaci zerwania bardzo zaawansowanych rozmów w strategicznie ważnym postępowaniu, to czemu nie można tego powtórzyć? Stąd potentaci zbrojeniowi będą dużo ostrożniejsi w składaniu obietnic i za każdym razem założą rezerwę finansową na ewentualne niepowodzenie rozmów. Efekt będzie odwrotny od zamierzonego – kupować będziemy drożej.

Choć nie mam wątpliwości – i to już widać w oświadczeniach MON – że sprawa Caracali będzie wykorzystana w rządowej narracji o „wstawaniu z kolan”. Oto właśnie śmiałą decyzją superministra Morawieckiego „uratowaliśmy” 13,5 mld naszych podatków. Przy okazji zepsuliśmy relacje z Francją, ale przecież dla nas najważniejsi są Amerykanie i NATO, przynajmniej ta jego część, która patrzy na Wschód, a jak wiadomo, Francja patrzy raczej na południe. Ginie gdzieś ledwie słyszalny głos wojska, które za chwilę – zwłaszcza nad morzem – nie będzie mieć na czym latać na ratunek rozbitkom. Rząd nie przejmuje się też głosami strategów, ostrzegających, że budowana na silnej, ale tylko jednej nodze, konstrukcja międzynarodowego bezpieczeństwa Polski może się okazać chybotliwa.

Z drugiej strony też nie ma zmiłuj: interoperacyjność z siłami amerykańskimi wymaga od nas posiadania sprzętu maksymalnie ujednoliconego. To również niewypowiedziany głośno wymóg NATO. Dał to jasno do zrozumienia, choć nie odnosząc do Polski, szef sztabu Bundeswehry na zeszłotygodniowej konferencji w USA. Generał Joerg Vollmer mówił na publicznej konferencji, że litewskie zakupy uzbrojenia z Niemiec (m.in. haubic samobieżnych i bojowych wozów piechoty) służą właśnie interoperacyjności z przeznaczonymi do bazowania na Litwie siłami NATO, z niemieckim batalionem na czele. Idąc tym tropem, Polska powinna dostosować swoje wyposażenie do tego, czym dysponują Amerykanie.

Oczywiście nie jest tak, że Caracale nie mogą współdziałać z amerykańskimi wojskami – robią to na co dzień np. w Afryce. Ale mając u siebie amerykański batalion Black Hawków i Apaczy (a taki przyleci na wiosnę 2017 i zostanie), taniej będzie naszą flotę dostosować do nich. Taniej w sensie logistyki i długoterminowego utrzymania, bo zakup śmigłowców od Amerykanów, na co się zanosi, wcale nie musi być korzystniejszy cenowo.

Czego można się obawiać po śmigłowcowym zawirowaniu, to tego, że wymknie się ono spod kontroli i przełoży na inne dziedziny relacji polsko-francuskich czy naszej obecności w Unii Europejskiej. Ostra reakcja francuskiej prasy i rządu niestety może to sugerować. Biorąc pod uwagę łatwość przesadnych krytyk po naszej stronie, szybko zabrnąć możemy w dyplomatyczne grzęzawisko, z którego trudno będzie wybrnąć. Jeśli Francuzi nie powstrzymają nerwów i zaczną Polsce szkodzić z zemsty, reakcja Warszawy będzie przewidywalna.

Niestety perspektywa wzajemnych oskarżeń już się otwiera. Wczoraj w Paryżu briefing dla prasy zorganizowało ministerstwo obrony, dziś w południe media zaprosili Antoni Macierewicz i Mateusz Morawiecki. Ciąg dalszy nastąpi.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną