Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Katowiccy policjanci piszą do premier Szydło ws. kiboli. Poszaleli?

Agencja Gazeta
Mówi się na mieście, że nasza władza czuje się z kibolami mentalnie spokrewniona. Czy tylko mentalnie?

„Polscy policjanci, aby działać sprawnie i skutecznie, muszą mieć świadomość, iż reprezentując Państwo, są pod jego ochroną, a wszelki atak na nich spotka się z nieuniknioną i nieubłaganą reakcją” – to fragment listu, który zdesperowani i wściekli katowiccy policjanci wystosowali do Beaty Szydło i ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka.

List, rzecz jasna, nie jest firmowany przez władze Komendy Wojewódzkiej w Katowicach, ukonstytuowane z rozdania PiS, ale przez NSZZ Policjantów, który – jeżeli będzie im dane działać, bo zakusy wygumkowania policyjnych związków z resortowej rzeczywistości są niebagatelne – chcieliby bronić orła, honoru i munduru. Tyle i tylko tyle.

Pani premier, jak słusznie zauważył Aleksander Smolar, nie jest w stanie powiedzieć dwóch zdań, w których nie byłoby słowa: Polska. To chwalebne. Idąc dalej tym tropem: godłem Polski jest dumny orzeł. Orzełki na policyjnych insygniach to symbol dumnej i niepodległej Polski. Więc, na Boga, co jest grane?

Garść faktów: NSZZ Funkcjonariuszy MO (Milicji Obywatelskiej – dla niedoinformowanych) powstał w Piekarach Śląskich we wrześniu 27 lat temu. Na czele stanął kpt. Roman Hula, który głośno powiedział – na co nie zdobył się nikt inny w krajowych strukturach milicji tamtych lat – że śląscy gliniarze popierają rząd Tadeusza Mazowieckiego.

POLITYKA była przy narodzinach milicyjnego związku – pamiętam jak dziś, że szefom MO i SB, od Katowic po Warszawę, bardzo się ten akt odwagi nie podobał. A Hula nie wiedział, czy dożyje następnego dnia. Jeden z milicyjnych generałów mówił mi wtedy z pełnym przekonaniem, że to, co się dzieje, to historyczna nieprawda. I że niebawem PRL znowu wejdzie w sprawdzone socjalistyczne koleiny. Deklaracja Huli w takiej sytuacji politycznej wymagała prawdziwej odwagi. Czy mniejsza jest ta dzisiejsza, kiedy występuje się przeciw partyjnym sztafetom? Dlaczego przypomina mi się „Kabaret” Boba Fossa, kto mi to powie?

O co idzie śląskim gliniarzom, że zaszaleli i z policyjnej kieszeni wysupłali na znaczek do pani premier? I to w momencie, kiedy Błaszczak zapowiedział, że w policji nie będzie śladu po tych, którzy przed 1990 r. liznęli MO. Nawet jako krawężniki.

Tydzień temu przed katowickim Spodkiem około 600 kiboli Ruchu Chorzów, GKS Katowice, Górnika Zabrze i kilku pomniejszych klubów chciało zorganizować ustawkę, czyli dać sobie po pysku w centrum miasta. W tym czasie w środku Spodka trwała gala sportów walki FEN. Walki szlachetnej.

Na zewnątrz poszły w ruch siekiery, kije, maczety, pałki, noże, metalowe rurki i koktajle Mołotowa. Koktajle jeszcze nie zdążyły zapłonąć i wybuchnąć, a już w to swojskie spotkanie ziomali wtrąciła się policja. W podobnej sile. Przeciwko pokojowo i przyjaźnie nastawionym kibolom bezczelnie użyto armatek wodnych i broni gładkolufowej. Kilkanaście osób, na które funkcjonariusze porządku publicznego uwzięli się jak amen w pacierzu, zatrzymano. Gliniarzom też się oberwało.

No i po co? Ta policyjna gorliwość naprawdę budzi niesmak.

Toteż na głowy mundurowych posypały się polityczne gromy. Za ostro! Za ostro wobec rozwichrzonej patriotycznej młodzi. Bo jeśli nie ona, to kto będzie rozpalał do czerwoności ten dyjament żarzący się na dnie popiołu? Pytanie jest retoryczne.

Jeżeli list nie został wysłany na Berdyczów, to warto przytoczyć kilka fragmentów: „Część polityków, w tym piastujących najwyższe funkcje w państwie, publicznie, jako wzór patrioty przedstawia osobę noszącą szalik jednego z klubów, a tak łatwo zapomina o tych, którzy noszą godło na czapce”.

Dalej: „Nasze zaskoczenie powoduje porównanie przez niektórych, w tym osoby chcące uchodzić za autorytety moralne, przedstawicieli tego środowiska do postaci, które najbardziej chlubnie zapisały się na kartach naszej Ojczyzny”.

Naprawdę: czy to nie jest oczywiste? Czym to porównanie może zaskakiwać?

Oj naiwni, naiwni, naiwni… Przecież to nie kibole, tylko sól polskiej ziemi. Być może niebawem wejdą w wasze policyjne lub w jakieś inne podobne mundury. Będą młodzi, silni i śliczni, jak pewien chłopczyk z piwnego ogródka u Boba. I pójdą w świat. Już poszli – w Madrycie patrioci legionowi pokazali wszystkim, jak zwyciężać mamy. A ta małostkowa hiszpańska policja na to nie poszła. U nas inaczej – narodowy zew został potraktowany poważnie i policyjnym śląskim gorliwcom pokazano żółtą kartkę.

Mówi się na mieście, że nasza władza czuje się z kibolami mentalnie spokrewniona. Czy tylko mentalnie? Może to braterstwo krwi? Wszak na policję, która służy państwu, nie zawsze być może będzie można liczyć. Na kiboli – tak. Może już czas na uniformy. Może warto posłużyć się barwami sprawdzonymi? Ochronnymi? Kibolskie kominiarki i maski warto zachować, są spoko. Pamiętajcie panowie – nie jesteście szarzy i pospolici jak Stasio Ipkiss Chucka Russela.

To walka o jedynie słuszne, POLSKIE wartości narodowe. Za rogiem nie czeka piękność z klubu Coco Bongo. Czeka Ojczyzna.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną