Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sprawa nominacji generałów dowodzi, że między Dudą i Macierewiczem jest głębszy spór

Andrzej Duda i Antoni Macierewicz. Sprawa generałów ujawnia głębszy spór między politykami Andrzej Duda i Antoni Macierewicz. Sprawa generałów ujawnia głębszy spór między politykami Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Generałowie dostaną nominacje nie w dniu święta niepodległości, a dwa tygodnie później, w dniu podchorążego.

To najwyraźniejszy do tej pory sygnał narastającego konfliktu między Pałacem a Klonową – czyli między prezydentem Andrzejem Dudą a ministrem Antonim Macierewiczem.

Spór ten wylał się już z korytarzy obu gmachów do przestrzeni publicznej i stał się kolejną rysą na promowanym na zewnątrz wizerunku rzekomo spoistego obozu władzy Prawa i Sprawiedliwości. W dodatku to spór dotyczący spraw fundamentalnych: podejścia do obronności państwa i decyzji podejmowanych w tej dziedzinie.

Antagonistami zaś są konstytucyjny zwierzchnik Sił Zbrojnych, prezydent RP Andrzej Duda i niewątpliwie najsilniejszy politycznie minister rządu, Antoni Macierewicz. Gdyby sytuacja bezpieczeństwa Polski była stabilna, świat dookoła spokojny, a wyzwania odległe – można by przejść nad nim do porządku. Wobec zagrożenia militarnego ze wschodu, niestabilności w Europie i wojen na jej obrzeżach oraz niepewności o los NATO – właśnie zasianej wskutek zwycięstwa Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach – to dodatkowy czynnik ryzyka.

Odwołanie planowanej tradycyjnie na Dzień Niepodległości uroczystości wręczenia nominacji generalskich, wręczanych przez prezydenta na wniosek ministra obrony narodowej, potwierdza przede wszystkim istnienie różnicy zdań między dwoma ośrodkami formalnie odpowiedzialnymi za polską politykę obronną.

Poza tym fakt, że informacja stosunkowo szybko przeniknęła do mediów, dowodzi, że urzędnicy Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie godzą się dłużej na firmowanie ich zdaniem źle przygotowanych lub błędnych decyzji, również personalnych. Sygnały niezadowolenia, krytycznej oceny działań i wypowiedzi kierownictwa MON, wręcz irytacji niektórymi wypowiedziami Antoniego Macierewicza – docierały z siedziby BBN przy Karowej od dłuższego czasu. Teraz, wskutek proceduralnego zgrzytu, wyszły na jaw.

Jak to z nominacjami generalskimi było

Andrzej Duda nie miał szczęścia z nominacjami generalskimi. Na początku kadencji możliwości mianowania generałów pozbawił go poprzednik, Bronisław Komorowski. A może raczej atmosfera wzajemnej nieufności wytworzona między rządem PO a prezydentem z nominacji PiS.

Skończyło się tym, że w obawie o odmowę powołania przez Andrzeja Dudę osób proponowanych przez Tomasza Siemoniaka zrobił to odchodzący prezydent Komorowski, dwa tygodnie przed terminem – 1 sierpnia, ale za to hurtowo – przyznając gwiazdki aż 18 oficerom. Kancelaria twierdziła, że wszystko uzgodniono z następcą, ale nie tylko prawicowa prasa twierdziła, że to nieprawda.

Duda po zmianie rządu dopiero w marcu miał okazję po raz pierwszy na wniosek Antoniego Macierewicza mianować generałów. Pierwszą gwiazdkę otrzymali wtedy pułkownicy Jarosław Kraszewski, który został w BBN szefem departamentu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi, i Krzysztof Król, wyznaczony na zastępcę dowódcy Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód. W tym drugim przypadku prezydent firmował jedną z kontrowersyjnych decyzji kadrowych Macierewicza. Płk Król zajął bowiem stanowisko przewidziane w NATO dla dwugwiazdkowego generała.

Pierwsza duża ceremonia, 15 sierpnia, objęła zaskakująco niewielu oficerów. Osiem nazwisk, w tym zaledwie trzech generałów brygady, czyli awansowanych pułkowników. Kilka miesięcy później trzygwiazdkowi generałowie broni Leszek Surawski i Michał Sikora objęli stanowiska pierwszych zastępców najważniejszych dowódców – odpowiednio w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych i w Sztabie Generalnym. Mówi się, że są w stałym bezpośrednim kontakcie z ministrem i przygotowują wdrożenie jego koncepcji dowodzenia.

W perspektywie kilku miesięcy obaj mogą zastąpić swych obecnych szefów: gen. broni Mirosława Różańskiego, o którego krytycznej opinii na temat wielu zmian w resorcie krążą legendy, i gen. Mieczysława Gocuła, który nie zaprzeczył medialnym doniesieniom, jakoby miał odejść w styczniu. Inaczej zasłużył się inny z nominowanych w sierpniu. Gen. bryg. Robert Głąb, wyznaczony przez Antoniego Macierewicza na nowego dowódcę Garnizonu Warszawa, odpowiedzialnego głównie za wojskowe ceremonie, asysty, transport i łączność, „wsławił się” wydaniem zalecenia, by w podległych mu jednostkach oglądać TVP Info zamiast innych, komercyjnych kanałów informacyjnych. Pismo z treścią dyspozycji, które wyciekło do internetu, stało się tematem niezliczonych kpin z generała, resortu obrony i wojska w ogóle.

Kurs na miarę generała

Po tym, jak w sierpniu lista nominacji była krótka, powstało powszechne oczekiwanie, że w listopadzie minister Macierewicz przedstawi prezydentowi więcej swoich kandydatów na generałów. Jednym z najgłośniej dyskutowanych miał być płk Wiesław Kukuła, wyznaczony na stanowisko Dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej (zresztą zanim Sejm uchwalił ustawowe zmiany sytuujące takie dowództwo w ramach struktury sił zbrojnych). Aby móc zostać generałem, choćby z pierwszą gwiazdką, trzeba jednak odbyć stosowny kurs podyplomowy w Akademii Sztuki Wojennej (d. Akademii Obrony Narodowej).

Podyplomowe Studia Polityki Obronnej (lub ekwiwalentne Podyplomowe Studia Operacyjno-Strategiczne czy Dowódczo-Sztabowe) trwają aż 10 miesięcy. Pułkownicy przewidziani na stanowiska generalskie przez nowego ministra musieliby więc trafić na nie w zeszłym roku, o ile nie skorzystają z jakiegoś przyspieszonego trybu. Nie ma publicznie dostępnej listy słuchaczy. Kurs generalski można też odbyć w uczelni zagranicznej – z komunikatu Dowództwa Operacyjnego wiadomo na przykład, że na taki kurs w Kanadzie w zeszłym roku trafił płk Szymon Koziatek, który tym samym stał się kandydatem na generała w najbliższej fali nominacji.

Udokumentowane wyższe wykształcenie poparte podyplomowymi kursami lub studiami jest wymagane w NATO do zajmowania stanowisk wyższych dowódców. Ci najwyżsi to już od kilku lat ludzie z doktoratami i absolwenci studiów podyplomowych w elitarnych akademiach wojskowych na Zachodzie. Wykształcenie nie tylko potwierdza profesjonalizm i przygotowuje do współpracy z sojusznikami, ale – po zdjęciu munduru – bardzo przydaje się w pracy.

Prezydent Duda odcina się od ministra Macierewicza

Prezydent w zasadzie nie ma wyboru. Konstytucja mówi, że po prostu nadaje określone w ustawach stopnie wojskowe – pierwszy, podporucznika, oraz generałów i admirałów. Z wnioskiem występuje zawsze minister obrony narodowej. Ale wniosek ten trafia do Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które w ramach swoich kompetencji, choć nie może zablokować kandydatury, opiniuje listę nominacji dla prezydenta. Upublicznienie konfliktu na tym tle i opóźnienie uroczystości wskazują dobitnie, że ta opinia była negatywna. Jak donoszą media, właśnie z uwagi na brak odpowiednich kursów.

Choć prezydencki rzecznik Marek Magierowski mówił w telewizji, że różnice zdań są naturalne – sam prezydent Andrzej Duda w prasowym wywiadzie przyznaje, że spory między nim a ministrem Macierewiczem istnieją i skłaniają prezydenta do sugerowania zmian w proponowanej wizji. Jednym z sygnałów, jak bardzo te wizje czasem się różnią, były niedawne zarzuty sprzedaży okrętów Mistral przez Egipt do Rosji za jednego dolara. Prezydent uznał za stosowne odcięcie się od Antoniego Macierewicza. W telewizyjnym wywiadzie powiedział, że ma inne źródła w tej sprawie.

Zresztą na krajowym gruncie to właśnie prezydent najbardziej odczuł skutki wypowiedzi o Mistralach i zerwania negocjacji z Airbusem o zakupie Caracali. Andrzej Duda miał być głównym partnerem François Hollande’a podczas planowanej październikowej wizyty prezydenta Francji w Polsce. Po fiasku umowy Hollande przyjazd odwołał, a wkrótce potem okazało się, że nie odbędzie się również spotkanie Trójkąta Weimarskiego na najwyższym szczeblu.

O zerwaniu rozmów prezydent dowiedział się z mediów, choć po fakcie zapewniał, że był na bieżąco informowany. Przedstawiciele Pałacu zasięgali opinii zewnętrznych ekspertów w sprawie śmigłowców, co może świadczyć o pomijaniu prezydenta w tym postępowaniu, w którym istotną rolę odgrywał przecież jego poprzednik.

Na brak dostępu do informacji narzeka też BBN. Jeśli ufać głosom z Karowej, przeszkody napotyka nawet bieżąca komunikacja i próba dowiedzenia się o planach Klonowej. Za poprzedników to prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego w dużej mierze brało na siebie politykę bezpieczeństwa i obronności. Za czasów Andrzeja Dudy jest mniej aktywne, choć w urzędzie praktycznie nie było zmian kadrowych, poza kierownictwem.

Macierewicz pomija Dudę

Trzeba mieć świadomość, że to w BBN pod rządami gen. Stanisława Kozieja powstała obecna koncepcja dowodzenia, krytykowana przez PiS, a także założenia planów modernizacji technicznej wojska, w znacznym stopniu zarzuconych. Wojskowi i cywile z BBN nie patrzą na to przychylnie, ale nie bardzo są w stanie wpłynąć na decyzje MON. Nie udaje się też szerszy dialog o obronności. Prezydencka Rada Bezpieczeństwa Narodowego zebrała się za kadencji Dudy tylko dwa razy, ani razu po szczycie NATO.

Zresztą sprawa szczytu była jedną z pierwszych, po których w obozie prezydenckim zaczęto nieufnie patrzeć na Macierewicza. Współpracownicy prezydenta nie kryli rozżalenia, że szef MON wyłącznie sobie przypisał korzystne dla Polski decyzje szczytu. W ślad za nim rolę prezydenta pominął też prezes PiS Jarosław Kaczyński, który Dudę zaliczył do autorów sukcesu szczytu dopiero po pytaniu dziennikarza. W propagandowych materiałach MON główną postacią kreującą wydarzenia na szczycie był Macierewicz, a obecność prezydenta została pokazana w minimalnym zakresie, mimo że to on był współgospodarzem spotkania i szefem polskiej delegacji w czasie obrad Rady Północnoatlantyckiej. To bardzo zabolało zwierzchnika sił zbrojnych.

Andrzej Duda zaczyna więc wysyłać sygnały, że nie podoba mu się część wypowiedzi i decyzji Antoniego Macierewicza. Słaba pozycja prezydenta w obozie władzy sprawia jednak, że otwarte starcie z potężnym politycznie szefem MON jest dla prezydenta ryzykowne. Znamienne, że po krytyce wypowiedzi w sprawie Mistrali w rządzie powstał sojusz ministrów wspierających Macierewicza przeciwko Dudzie. Zarówno Witold Waszczykowski, jak i Mariusz Błaszczak trzymali z szefem MON, premier Beata Szydło też odsyłała do niego pytana o swoją ocenę. Może to być dowodem, że jakakolwiek krytyka ministra Macierewicza ze strony prezydenta nie jest mile widziana w PiS.

Czy prezydent posunie się dalej? Na razie bardziej niż do tej pory zaangażował się w sprawy wojska, odbył serię spotkań z dowódcami i ewidentnie próbuje zatrzeć złe wrażenie, zapewne również w obawie o reakcje zagraniczne. Otwarty spór w dziedzinie obronności nie służyłby i tak nie najlepszemu wizerunkowi Polski, zwłaszcza w przeddzień wysłania tu tysięcy żołnierzy NATO i USA. W kontraście do nieraz chaotycznych, sprzecznych i ryzykownych wypowiedzi Macierewicza prezydent Duda prezentuje się jako „siła spokoju”. Pytanie, czy może być spokojny o własną siłę.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama