Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zaczyna się najbardziej makabryczna część smoleńskiego śledztwa: ekshumacje. Czy potrzebna?

Zamek Krolewski na Wawelu, Krypta Srebrnych Dzwonow. 6. rocznica katastrofy smoleńskiej Zamek Krolewski na Wawelu, Krypta Srebrnych Dzwonow. 6. rocznica katastrofy smoleńskiej Piotr Guzik / Forum
Najpierw sarkofag pary prezydenckiej, potem groby kolejnych 82 ofiar.

Zgodnie z kodeksem postępowania karnego prokurator ma prawo, a nawet obowiązek postanowić o przeprowadzeniu ekshumacji wyłącznie z powodu popartego innymi przesłankami podejrzenia o popełnieniu przestępstwa.

W tym przypadku chodzi o czyn nazwany przez prokuraturę zamachem lub zamachem terrorystycznym. W grę wchodzi jeszcze otrucie załogi samolotu i spowodowanie w ten sposób katastrofy, ale wówczas przeprowadzono by wyłącznie sekcje zwłok (a raczej szczątków) pilotów. Każde inne możliwe przestępstwo, a więc celowe doprowadzenie do katastrofy, błędy w przygotowaniu lotu czy zaniedbania osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, nie zostanie dowiedzione dzięki ekshumacjom. W takich przypadkach sekcje zwłok nic nie wniosą, bo zostaną jedynie potwierdzone obrażenia ofiar charakterystyczne dla wypadków lotniczych.

Jeżeli doszło do zamachu, to prokuratura musi posiadać podejrzenia oparte nie na urojeniach tzw. ekspertów, o sztucznej mgle czy trotylu, ale podejrzenia uzasadnione. Czyli dysponować jakimikolwiek dowodami, nawet poszlakami. W przeciwnym razie zamiast zgodnej z prawem ekshumacji dojdzie do zwykłej profanacji.

Część rodzin smoleńskich nie zgadza się na ekshumacje

W przypadku rodzin ofiar, które godzą się na ekshumacje, nie ma dramatu. To ich decyzja i ich wybór. Ale rodziny siedemnastu ofiar bronią grobów osób bliskich z dramatyczną determinacją. Chcą wiedzieć, w jakim celu prokuratura zamierza naruszyć spokój zmarłych, złamać święte tabu dotyczące nienaruszalności grobów.

Paweł Deresz, mąż ofiary lotu smoleńskiego Jolanty Szymanek-Deresz, jest jedną z 238 osób protestujących przeciwko bezczeszczeniu ciał ich bliskich. Skierował do prokuratury zażalenie na postanowienie prokuratora o przeprowadzeniu ekshumacji. Uznał, że decyzja ta ingeruje w przysługujące mu dobra osobiste, składające się na kult pamięci zmarłej osoby bliskiej. Wyszedł z założenia, że, jak napisał w jego imieniu prawnik, osoby bliskie mają prawo do wyjaśnienia, „czy wkroczenie prokuratora w ich prawnie chronione sfery nie miało charakteru ekscesywnego (czyli przesadnego lub nadużywającego)”.

Prokuratura upiera się, że postanowienie o ekshumacjach jest nieodwołalne i nie podlega zaskarżeniu. Ale wielu prawników, w tym rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, uważa, że zgodnie z kodeksem postępowania karnego każde prokuratorskie postanowienie można zaskarżyć.

Co w sprawie Smoleńska zrobi prokuratura? 

Prokuratura ma teraz trzy wyjścia. Albo zażalenie uzna za zasadne i zmieni swoją decyzję, co jednak wydaje się mało prawdopodobne. Albo w ogóle nie odpowie na zażalenie Pawła Deresza, udając, że go nie ma. Albo wreszcie po prostu je odrzuci. Wtedy przysługuje mu skarga do sądu o unieważnienie prokuratorskiego postanowienia. Wówczas to sąd może zażądać od prokuratury podania przesłanek uzasadniających podejrzenie o zamachu i samemu ocenić zasadność ekshumacji po sześciu latach od katastrofy.

Dla Pawła Deresza trwa wyścig z czasem. Chce zdążyć wyczerpać przysługujące mu procedury prawne przed ekshumacją żony (jej terminu jeszcze nie ustalono). Będziemy się przyglądać jego zmaganiom.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną