Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Rozważna i spontaniczna

Barbara Nowacka i Joanna Scheuring-Wielgus: twarze czarnych protestów

Czy w dłuższej perspektywie Barbara Nowacka i Joanna Scheuring-Wielgus byłyby w stanie ze sobą współpracować? Czy w dłuższej perspektywie Barbara Nowacka i Joanna Scheuring-Wielgus byłyby w stanie ze sobą współpracować? Paweł Supernak / PAP
Ruch kobiecy, oburzony coraz to nowymi mizoginistycznymi pomysłami władzy, szuka liderek. Czy zostaną nimi Barbara Nowacka i Joanna Scheuring-Wielgus?
Barbara NowackaFilip Ćwik/Napo Images/Forum Barbara Nowacka
Joanna Scheuring-WielgusDarek Golik/Forum Joanna Scheuring-Wielgus

Na short-liście po burzliwym 2016 r. widnieją dwa nazwiska. Jedno jest od dawna oczywiste: Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej i wychowanka środowiska feministycznego, dziś liderka stowarzyszenia Inicjatywa Polska. Drugie wyklarowało się w ostatnich miesiącach: Joanna Scheuring-Wielgus, wiceprzewodnicząca klubu Nowoczesnej, która krótko po wyborach objawiła się w Sejmie w kilkuosobowej grupie posłanek. Dzięki temperamentowi ma szczególne szanse, by urosnąć na naturalną liderkę opozycji. Jest też przekonująca dla tej części ruchu kobiecego, którą uspokaja centrowy profil Nowoczesnej.

Na wspólną platformę działania wepchnęły obie polityczki plany zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. W perspektywie skierowania do Sejmu zmierzających do tego projektów ustaw organizacje feministyczne i lewicowe, pod szyldem komitetu Ratujmy Kobiety, napisały własny projekt – ułatwiający dostęp do aborcji. Nowacka przedstawiała go w Sejmie. – A w Nowoczesnej właśnie Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt i Katarzyna Lubnauer prowadziły klubowe dyskusje i namawiały, by nasz projekt przyjąć – opowiada Nowacka. PiS – wbrew obietnicom – odrzucił obywatelski projekt, do komisji skierował tylko ten zaostrzający przepisy. Tydzień później na Wiejskiej odbyła się demonstracja. To wtedy Scheuring-Wielgus wykrzyczała podchwycone z lubością przez prawicowe media: „Dość dyktatury kobiet!”. – Nie wyrzucam sobie tego lapsusu jakoś strasznie. Tak już mam, że język nie zawsze nadąża za myślami – przyznaje posłanka Nowoczesnej. W kolejnych tygodniach oburzało je to samo – rządowe zapowiedzi wycofania z konwencji o zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zmiana standardów okołoporodowych.

Kariery i lewicowej działaczki, i posłanki Nowoczesnej można by pokazywać jako modelowe na slajdach w prezentacji „Polityka przyszłości”. Awans żadnej z nich nie byłby możliwy, gdyby nie zachodzące obyczajowe przemiany. W domach obu na mocy dwustronnych uzgodnień organizację życia codziennego przejęli mężczyźni. Partner Nowackiej, dawniej sam zaangażowany w lewicę, pracuje jako specjalista od projektów unijnych – tak jak i Barbara – w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych. Mają dwójkę dzieci (7 i 9 lat). Mąż Joanny, Piotr Wielgus, przez wiele lat działacz ruchów miejskich, założyciel Zielonych w Toruniu, z zawodu doradca od strategii i odpowiedzialności społecznej biznesu, opanowuje w Toruniu trzech synów (7, 11, 18 lat).

Obie są zdystansowane wobec tradycyjnej polityki partyjnej, choć każda tego dystansu nabierała po swojemu. Barbara zaliczyła członkostwo w kilku strukturach, jednak najchętniej przedstawia się przez Inicjatywę Polska – powołane w lutym 2016 r. stowarzyszenie. – W pewnych obszarach łatwiej jest się porozumieć, gdy się odrzuci szyldy. Myślę też, że ludzie często uciekają od zaangażowania, uczestniczenia w demonstracjach, bo boją się wykorzystania poparcia społecznego przez partie. Odchodzenie od tradycyjnych ugrupowań to zresztą szersza tendencja w Europie. Młodzi są bardziej mobilni, nie oczekują takich więzi, jakie tworzą struktury partyjne. Nie dziwię się, że ktoś nie chce się podpisać pod programem, który za dwa lata może mu przestać pasować, ale chce przyjść do konkretnego działania, na przykład demonstracji na rzecz praw kobiet – mówi.

Scheuring-Wielgus współtworzyła w Toruniu jeden z pierwszych polskich ruchów miejskich – Czas Mieszkańców, brała udział w wyborach samorządowych. Sieciowa polityka napędzana oddolnymi ruchami to jej wieloletnia rzeczywistość. Zapewnia, że modus vivendi Nowoczesnej też odbiega od zorganizowanych wodzowsko partii. – W klubie omawiamy przed głosowaniami wszystkie projekty ustaw, w tej kadencji było ich już ponad 900 – podkreśla. To w trakcie tych debat wykuwa się realny program Nowoczesnej. Przyznaje, że z Ryszardem Petru dzielą ich różnice światopoglądowe (mówi o sobie, że nie jest banksterką), ale nie pozwoli powiedzieć o nim złego słowa. – To lider, który słucha i rozmawia – zapewnia i dodaje, że sama też jest gotowa rozmawiać o wszystkim. Jest jeszcze jeden rys, który czyni obie działaczki podobnymi: wyraźnie wpisana w charakter bezkompromisowość.

Namaszczona

– To coś, co w polityce jest rzadkie, a mnie bardzo imponuje silny kręgosłup moralny i ideowy, poglądy, z których nie rezygnuje – chwali Nowacką Robert Biedroń, przed prezydenturą Słupska wieloletni działacz lewicy w Warszawie. – Baśka jest przy tym osobą, która ma charyzmę i alternatywną dla Jarosława Kaczyńskiego wizję Polski. Petru i Schetyna kompletnie nie są seksi, nie potrafią porwać ludzi.

A Barbarę na niektórych zdjęciach z wieców, z mikrofonem, wziąć można za gwiazdę rocka (z tych bardziej statecznych). Rysy twarzy ma inne niż matka, ale odziedziczyła jej typ urody i styl – atrakcyjność wyzutą z kokieterii. Nade wszystko jednak przejęła wrażliwość. To matka spytała, czy chce usiąść przy telefonie zaufania Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, który akurat uruchamiały. Miała 16 lat. Dzwoniły rówieśniczki, pytając, jak się uchronić przed ciążą, ale czasem też bite żony. Szkoła życia, odbierała te telefony przez sześć lat.

Poza tym raczej klosz: w domu tata naukowiec, mama – z czasem coraz bardziej wpływowa polityczka. Basia występowała w programie telewizyjnym „5–10–15”, potem studiowała informatykę w szkole, której szefuje tata. Zaczęła tam pracę. Klosz bywa jej wytykany, choć z drugiej strony – pewnie też umożliwia społeczne angażowanie się. Uważa za oczywiste, że była i w Federacji Młodych Unii Pracy, a potem w samej UP, gdy szefowała już jej matka. Następnie współzakładała Młodych Socjalistów. W 2007 r. urodziła syna, zajęła się pracą.

A potem był Smoleńsk, Izabela Jaruga-Nowacka zginęła. Rok później przyjaciele namawiali Barbarę: Wystartuj w wyborach! Nie była na to gotowa. Półtora miesiąca po katastrofie urodziła córkę. W końcu do udziału w wyborach europarlamentarnych przekonał ją Janusz Palikot. Choć może nawet bardziej – twierdzi dziś – współpracujący z nim Robert Biedroń, Anna Grodzka, Wanda Nowicka. W 2014 r. otwierała listę Europy Plus w okręgu lubelskim, dostała ponad 10 tys. głosów – nie wystarczyło. Zacieśniała jednak współpracę z Palikotem, została współprzewodniczącą jego partii Twój Ruch, dała też twarz koalicji wyborczej Zjednoczona Lewica, wymyślonej przez młodych działaczy SLD, TR i Zielonych. Gdy w maju 2015 r. Janusz Palikot spektakularnie przegrał wybory prezydenckie, to ona występowała w jego imieniu przed kamerami, z uśmiechem zapewniając, że przecież nie ma w tym nic dziwnego. Gdy w październiku 2015 r. Zjednoczona Lewica przegrała wybory parlamentarne, sama Barbara dostała w Warszawie ponad 75 tys. głosów – siedem razy więcej niż rok wcześniej. – Moim zdaniem to wtedy pierwszy raz zaistniała jako liderka – ocenia Robert Biedroń. – 7,5 proc. to było zbyt mało dla koalicji na wejście do Sejmu, ale jak na warunki, w których Baśka pracowała, to był niezły wynik. Lewica była ośmieszona wcześniejszą kampanią Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich, obciążona Millerem, Palikotem i ich walką. Widziałem, jak ona rozmawiała, radziła sobie, łącząc ogień z wodą – byłem pełen podziwu.

Część mniej entuzjastycznych działaczy podziękowała za współpracę, wracając pod szyld SLD. Inni stworzyli wspomnianą ponadpartyjną Inicjatywę Polska (sama Barbara pozostaje współprzewodniczącą Twojego Ruchu). Mimo tak licznych porażek Nowacka nie straciła determinacji do działania – to sygnalizuje niebagatelny potencjał. Czy dziś czuje się liderką? – To nie jest tak, że czujesz się liderką, tylko że ludzie ci dają zadania – i ty je realizujesz. Mnie powierzono kilka zadań. I prezentując w Sejmie projekt Ratujmy Kobiety, czułam za sobą te ćwierć miliona podpisów – podsumowuje 2016 r.

Zbudowana

Bezkompromisowość w wydaniu Joanny Scheuring-Wielgus działa na zasadzie odruchu, bez cenzury. Gdy opowiadała w radiu o seksizmie na Wiejskiej, zacytowała jednego z posłów, który nazwał ją „niezłą dupeczką”. Luźniejsi znajomi Joanny właśnie w zetknięciu z męskim szowinizmem w parlamencie upatrują przyczyn jej zaangażowania w kwestie kobiece. Ale działała na rzecz kobiet już wcześniej. Wśród zakładanych przez nią w Toruniu stowarzyszeń była Rzeczpospolita Babska. Robiły m.in. kampanie apelujące do kobiet o trzeźwość w ciąży. Gdy Joanna rodziła pierwsze dziecko, zszokowały ją papierosy i piwo krążące w łazienkach na patologii ciąży.

Biografie Scheuring-Wielgus i Nowackiej łączą osobiste dramaty. Ojciec Joanny zmarł w jej wczesnym dzieciństwie (ma trójkę rodzeństwa, jej siostrą jest Justyna Sobczyk, szefowa znanego Teatru 21). Dwie dekady później w wypadku zginął jej pierwszy mąż. Z drugim mężem poznali się w korporacji. Prowadzili miejskie stowarzyszenia, a dobra praca dawała im niezależność. – Ponieważ nie brałam pieniędzy od miasta, mogłam sobie pozwolić na krytykę władz. W końcu stało się tak, że wszelka taka krytyka wychodziła albo ode mnie, albo od Piotra – opowiada. Ostatecznie zaangażowanie społeczne wzięło górę, odeszli z firmy, a coraz bardziej wchodzili w sprawy miasta. Joanna została menedżerem artystów, zajęła się promocją kultury. Polityczny prym wiele lat wiódł Piotr, partyjne spotkania Zielonych organizowali w domu. – Latem 2014 r. Joanna wzięła udział w Szkole Liderów. Przemiana, jaka w niej zaszła przez te trzy miesiące, była spektakularna – ocenia dr Kacper Pobłocki, antropolog i miejski aktywista. Wielgusowie, tak jak on, byli przekonani, że lokalni działacze nie zdziałają wiele bez startu w wyborach. Razem współtworzyli ogólnopolską siatkę Porozumienia Ruchów Miejskich, która wspierała aktywistów w wyborach samorządowych. – Zrobiliśmy listę cech idealnego kandydata na prezydenta Torunia i wyszło, że tylko ja spełniałam wszystkie wymagania – śmieje się Joanna. Dostała 17 proc. głosów – drugi wynik po urzędującym dziś czwartą kadencję Michale Zaleskim, co uważa za sukces. – Jeszcze nie przejęliśmy miasta, ale nasz komitet Czas Mieszkańców wprowadził cztery osoby do Rady Miasta. To był prawdziwy przełom – wspomina.

W styczniu 2015 r. Ryszard Petru zadzwonił z propozycją, by włączyła się w budowę Nowoczesnej. Pracowała wolontariacko, organizując struktury i pisząc program. Uznała, że start do Sejmu będzie dobry dla jej obecności w Toruniu, kolejne wybory samorządowe długo pozostawały najważniejszą perspektywą. Ale to powoli zaczyna się zmieniać. – Może będę potrzebna tu, w Warszawie – przyznaje. Na każdym posiedzeniu Sejmu po kilka razy wchodzi na mównicę, składa ważne interpelacje. Należy do trzech komisji i ośmiu zespołów parlamentarnych, sama założyła zespół ds. przeciwdziałania mowie nienawiści i ochrony praw człowieka. Na tamtej liście cech najlepszego kandydata na prezydenta wygrała z innymi emocjonalną odpornością na hejt, teraz napędza ją to samo, plus bezkompromisowość. Po twitterowym obraźliwym wpisie na swój temat księdza Jacka Międlara, w którym m.in. nazwał ją „konfidentką, zwolenniczką zabijania (aborcji) i islamizacji” złożyła zawiadomienie do prokuratury.

Joanna przyznaje, że jako zawodowa specjalistka od piaru przez lata stała w drugim szeregu i wyjście z cienia lidera Ryszarda Petru jej nie interesuje. Tak się jednak składa, że ów lider ostatnio jakoś blednie. Może się zatem okazać, że wiarygodność Scheuring-Wielgus i całej formacji będzie wymagała kroku do przodu: wyłożenia na stół spójnej politycznej wizji.

Niewyłączne

Na razie wizję i strategię na przyszły rok formułuje Nowacka. Ze współpracownikami w ramach Europejskiej Inicjatywy Ustawodawczej prowadzi projekt zmiany unijnego prawa, tak by przekazać Brukseli egzekwowanie praw kobiet i niektórych praw reprodukcyjnych. Materia jest jednak na tyle skomplikowana, że ten krok bywa oceniany jako świetny pomysł… na własną promocję. Jednak Nowacka podkreśla, że postrzeganie praw kobiet na forum europejskim już teraz bardzo się zmieniło. Czarne Protesty w Polsce uruchomiły międzynarodową solidarność. – W akcje włączało się wiele Polek mieszkających za granicą, a za nimi włączały się ich lokalne społeczności, koleżanki z pracy. Ludzie zaczęli rozumieć, że prawa kobiet nie są dane na zawsze – opowiada. Do pilnowania i obrony jest sprawa konwencji antyprzemocowej. Po Ratujmy Kobiety na prowincji została sprawdzona sieć osób tylko czekających na hasło do startu – lokalne Dziewuchy Dziewuchom, Kongres Kobiet, żywy także w mniejszych miejscowościach, grupy kobiet z KOD. Panie chcą też rozmawiać – o prawach reprodukcyjnych, prawach kobiet, prawie pracy i prawie emerytalnym. Niedawno na taką debatę w Strzegomiu przyszło 180 osób. Na początku tego roku zaplanowane są spotkania w Zamościu, na Podkarpaciu i na Pomorzu. – Zdążyłyśmy się poznać i zobaczyć – w tym sensie jesteśmy w lepszej sytuacji niż rok temu – ocenia Nowacka.

Joanna Scheuring-Wielgus, pytana o plany w obszarze praw kobiet, na razie mówi raczej o reagowaniu na coraz straszniejsze pomysły władzy. Siatka kontaktów już jest; aktywistki, które dzięki niej wchodzą na komisje i wiedzą, co się dzieje, mają jej numer wpisany w telefon.

Prof. Magdalena Środa, wieloletnia działaczka feministyczna: – Baśkę podziwiam za umiejętność, której ja nie mam: rezerwy. Że potrafi być piękną, uśmiechniętą kobietą z dystansem i argumentami. I praktycznie wydaje się, że obce są jej emocje. Choć może – zastanawia się – to jednak jest rodzaj wady w dzisiejszej polityce, w której triumfy święci Donald Trump?

Zatem może Scheuring-Wielgus? Żywiołowa, czasem łamiąca konwencje, ścigająca dziennikarzy po Sejmie, by precyzyjnie zacytowali jej opinie.

Ze środowiska płynie pomysł: najlepiej by było zsyntetyzować je obie. Ale też we współczesnej polityce, zwłaszcza w ruchach liberalno-lewicowych, coraz mniejszy sens jest wypatrywać jedynego, niepodzielnie władającego lidera. Pytanie, czy w dłuższej perspektywie i w jakim zakresie Nowacka i Scheuring-Wielgus byłyby w stanie ze sobą współpracować. Dziś mówią o sobie nawzajem z szacunkiem, choć bez przesadnej czułości.

Polityka 1.2017 (3092) z dnia 27.12.2016; Polityka; s. 43
Oryginalny tytuł tekstu: "Rozważna i spontaniczna"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną