Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Plan Błaszczaka, czyli oberpolicjant na Sejm

Błaszczak zapowiada kolejne posiedzenie Sejmu w Sali Kolumnowej. Co dalej: obrady na Żoliborzu?

Okazuje się, że pomysł na wyjście z kryzysu w polskim parlamencie ma nadzorca policji. Okazuje się, że pomysł na wyjście z kryzysu w polskim parlamencie ma nadzorca policji. MSW / Flickr CC by 2.0
Błaszczak grozi opozycji i planuje posiedzenie w Sali Kolumnowej. Czy ma do tego prawo?

Okazuje się, że pomysł na wyjście z kryzysu w polskim parlamencie ma nadzorca policji. A że plan jest sprzeczny z prawem, tradycją, kulturą polityczną i rozsądkiem…

Szef policji (i MSWiA) Mariusz Błaszczak w swej łaskawości ogłosił, że jego funkcjonariusze nie będą „wyciągać” przebywających w sali posiedzeń Sejmu posłów opozycji. Zapowiedział jednak w telewizji inne rozwiązanie tej – jak to ujął – nielegalnej „okupacji”. Otóż wedle ministra „jeżeli oni [czyli parlamentarzyści opozycji – KB] nie ustąpią, to dalej obrady będą kontynuowane w sali, w której się odbywały w ostatni piątek, a wcześniej też wielokrotnie odbywały się w sierpniu 2010 roku”. Zamiast więc na sali posiedzeń Sejm miałby zgodnie z tą koncepcją obradować w tzw. Sali Kolumnowej.

Widać szef policji chce popróbować swych sił także w roli marszałka Sejmu. Zgodnie z prawem bowiem (a konkretnie z art.10 regulaminu Sejmu) to właśnie marszałek ma m.in. zwoływać posiedzenia Sejmu, czuwać nad tokiem jego prac i sprawować pieczę nad porządkiem na całym obszarze należącym do Sejmu. Jedynie on też może wydawać stosowne zarządzenia porządkowe. Członkom rządu, a już na pewno szefowi policji, nic do tego.

Nie mówiąc o tym, że uzurpacja taka ma już jednoznaczny, a nie tylko symboliczny, wymiar.

Plan Błaszczaka (a pewnie nie tylko jego, ale i aktualnej większości) narusza również tradycję rodzimego parlamentaryzmu. Wszak to właśnie Sala Posiedzeń stała się miejscem obrad Sejmu już w 1928 r. W efekcie stała się niemal ikoną tradycji demokratycznej Rzeczpospolitej. Sala Kolumnowa tymczasem nie dość, że wybudowana już za PRL (bo w ramach powojennej rozbudowy kompleksu budynków przy ul. Wiejskiej w latach 1948–1952), to jeszcze wykorzystywana była najwyżej na obrady komisji sejmowych i śledczych, parlamentarne konferencje oraz jako miejsce spotkań największego w danej kadencji klubu parlamentarnego (to ostatnie skądinąd może być w kontekście „planu Błaszczaka” znamienne, zważywszy jak obecnie panująca większość traktuje Sejm, a zwłaszcza sprowadza w nim do zera prawa opozycji).

Przez półtora roku Sala Kolumnowa służyła wprawdzie obradom Senatu, lecz Sejmu bodaj jedynie raz: w nadzwyczajnych okolicznościach lata 2010 r., kiedy to trzeba było w specjalnym trybie uchwalić ustawy związane z usuwaniem skutków ówczesnej powodzi, a sala posiedzeń była akurat remontowana.

Znaczenie mają wreszcie względy czysto logistyczne (by nie rzec: logiczne). Otóż Sala Kolumnowa ustępuje sali posiedzeń także rozmiarami i funkcjonalnością. Tymczasem konstytucja, a za nią ustawa o wykonywaniu mandatu posła i regulamin Sejmu, zobowiązują wszystkich 460 posłów (i przyznają im takie prawo) do obecności oraz czynnego udziału w posiedzeniach Sejmu. Ba, art. 7 regulaminu stanowi, że „na posiedzeniach Sejmu posłowie zajmują stałe, wyznaczone miejsca na sali posiedzeń”.

Co więcej, w posiedzeniach Sejmu może uczestniczyć także prezydent, członkowie rządu i wiele innych osób, pełniących kluczowe funkcje publiczne (prezes NIK, marszałek Senatu, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Rzecznik Praw Obywatelskich itd.). Do tego dochodzą osoby i delegacje zaproszone przez marszałka Sejmu, pracownicy kancelarii Sejmu, a zgodnie z prawem do jawności posiedzeń – dziennikarze i obywatele (regulamin mówi tu wprost o umożliwieniu publiczności „obserwowania obrad Sejmu z galerii w sali posiedzeń Sejmu”).

Nie mówiąc o tym, że czasem trzeba w państwie zwołać Zgromadzenie Narodowe – czyli umożliwić wspólne obrady 460 posłom i stu senatorom… Tymczasem Sala Kolumnowa, jak na takie potrzeby, ma skromną powierzchnię 600 m kw., nie posiada ułatwiającej prowadzenie i obserwowanie dyskusji amfiteatralnej konstrukcji i galerii itd.

Lecz przecież w „planie Błaszczaka” nie chodzi o sprawną pracę parlamentu RP, a tylko o upokorzenie sprzeciwiających się opozycyjnych posłów.

Przy takim podejściu Sejm można zwołać choćby w siedzibie PiS na warszawskiej ul. Nowogrodzkiej albo, co byłoby jeszcze prostsze, w pewnej willi na Żoliborzu.

Reklama
Reklama