Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nadleśnictwo wnioskuje o odstrzał 10 żubrów. Czy naprawdę musimy strzelać do tych zwierząt?

Będzie 10 pozwoleń i tylko dla zamożnych myśliwych – strzał do brunatnej bestii kosztuje 12 tys. Będzie 10 pozwoleń i tylko dla zamożnych myśliwych – strzał do brunatnej bestii kosztuje 12 tys. Kateřina Hlavatá / Flickr CC by 2.0
Mazurskie Nadleśnictwo Borki wnioskuje o przyznanie pozwoleń na odstrzał 10 żubrów.

Aktora Marcina Dorocińskiego oburzyło (dał wyraz swemu oburzeniu na Facebooku), że mazurskie Nadleśnictwo Borki organizuje komercyjne polowania na żubry. O ile nadleśnictwo dostanie zgodę Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, będzie 10 pozwoleń i to tylko dla zamożnych myśliwych – strzał do brunatnej bestii kosztuje 12 tys., zabranie włochatej skóry i łba do domu to może być już impreza za ponad 36 tys. zł (w zależności od płci i wielkości zwłok).

Zysk, wzorem lat poprzednich, ma być przeznaczony na utrzymanie stada – obecnie w Puszczy Boreckiej żyje około stu żubrów.

Czy w Polsce można polować na żubry?

Żubry po I wojnie światowej ocalono od zagłady dosłownie w ostatnim momencie, co wcale nie oznacza, że nie poluje się na nie. Co roku ze stad żyjących na wolności, m.in. w Puszczy Białowieskiej, eliminuje się osobniki chore, ze złamanymi kończynami lub z wadami genetycznymi, które – jak twierdzą naukowcy opiekujący się żubrami – mogą okazać się decydujące dla przetrwania gatunku.

Wad nie brakuje, bo żubry są bardzo blisko spokrewnione, pochodzą od kilkunastu przodków. Praktyka ochrony jest więc taka: co roku typuje się żubry do ostrzału – w samej Puszczy Boreckiej min. 10 osobników. W całej Polsce w 2014 r. można było zabić do 50 żubrów. Nie zawsze limit jest wykorzystywany.

Pytanie, czy do wszystkich wytypowanych do eliminacji żubrów trzeba koniecznie strzelać. Dlaczego zwierząt chorych nie pozostawi się np. wilkom, a tych z wadami genetycznymi nie wywiezie do lasów np. Dolnego Śląska, skąd jest dość daleko do wolno żyjących stad Pomorza Zachodniego i wschodniej Polski? I czy na pewno Lasy Państwowe muszą dostarczać rozrywkę polegającą na mordowaniu żubrów?

Lasy nie potrzebują dodatkowych źródeł zysków, czerpią je z intensywnej wycinki drzew – drewno jest drogie, a sprzedaż idzie świetnie. 300 tys. zł potrzebne na utrzymanie boreckiego stada znajdzie się bez problemu.

Czy żubry, wilki i łosie staną się zwierzyną łowną?  

W Polsce poluje ponad 120 tys. osób. 10 licencji na żubry to kropla w morzu ich potrzeb. Ale to także sygnał, że skoro dopuszczalne jest komercyjne polowanie na żubra – z możliwością strzelenia sobie selfie – to może przyjdzie również czas na wydłużenie listy zwierząt łownych, by do rangi zwierzyny (bo myśliwi nie zabijają zwierząt – myśliwi „pozyskują zwierzynę”) mogły znów awansować bobry, wilki i łosie, czyli zwierzęta, które jeszcze niedawno próbowano wybić co do nogi, ale udało się je – podobnie jak żubry – uratować.

Myśliwi – w ich szeregach jest wielu leśników – intensywnie urabiają kolegów po flincie z parlamentu, a także opinię publiczną, by zwierzętami powodującymi straty gospodarcze zaopiekowali się odpowiedni eksperci, którzy wiedzą, jak kontrolować rozregulowany ekosystem.

Żubr to tzw. gatunek charyzmatyczny – rozpoznawalny i dobrze kojarzony. To ostatni przedstawiciel europejskiej megafauny. W czasie gdy tak wiele równie charyzmatycznych zwierząt – ostatnio szczególnie niepokojące doniesienia dotyczą żyraf i gepardów, od lat źle jest z nosorożcami, spada pogłowie słoni i szeregu innych gatunków, w tym nawet naczelnych – jest bezmyślnie mordowanych dla trofeów, tak ostentacyjnie zabijanie żubrów, połączone z zarabianiem pieniędzy i dostarczaniem pustej rozrywki polującym, po prostu nie uchodzi.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną