Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Granciarze i stypenderki

Lektura wniosków stypendialnych oraz wyników konkursów na granty dla filozofów od lat dostarcza mi szczerej uciechy.

Ja już umrę bez grantów i stypendiów. Powali mnie frustracja i nędza. No, ale jak mam brać granty, skoro do napisania książki nic mi, prócz weny, nie trzeba? I jeszcze mi pensję płacą, żebym sobie mógł te książki pisać... Tyle że mało płacą, a tu człowiek chciałby być „klasa średnia”. Nie będą już płacić więcej, bo nastał w nauce nowy ustrój. Masz pisać, filozofie i fizyku, „wnioski grantowe” i rywalizować z kolegami o dotacje. Jak wygrasz i grant dostaniesz, to i dochód będzie. Byleby tylko jeszcze publikacje z tego były i szafa gra. Od grantu do grantu, tu na roczek, tam na dwa. Od artykułu do artykułu. Kariera w podskokach.

Ale żeby taki grant dostać, to trzeba się nauczyć, jak napisać wniosek, coby się spodobał recenzentom. Od czego są płatne kursy pisania wniosków! Dziś, żeby przetrwać na uniwersytecie, trzeba opanować tę sztukę. Najpierw musisz wymyślić jakiś chodliwy temat, potem napisać jakiś durnowaty elaborat, wymodzić kosztorys taki, żeby zarobić się dało, i jeszcze po świecie pojeździć, właściwych kolegów jako „wykonawców” sobie dobrać (takich, co o tobie nie zapomną, gdy sami kiedy grant dostaną), no i już można składać.

W oczekiwaniu na grant trzeba się jeszcze zakrzątnąć wokół jakiegoś stypendium. Im jesteś młodszy, tym lepiej, choć teraz i siwy profesor bywa stypendystą. Jak równość to równość – starzy z młodymi pod rękę. Stypendiów jest obfitość, choć zasady panują tu nieco inne. Trzeba się wstrzelić w upodobania fundatora, a do tego mieć właściwego protektora. Twoje szanse rosną, gdy już parę stypendiów zaliczyłeś. To dla instytucji udzielającej stypendiów znak, że dajesz sobie radę. Bo udzielanie i branie stypendiów to zawód.

Polityka 2.2017 (3093) z dnia 10.01.2017; Felietony; s. 96
Reklama