Jako uczestniczka, a nawet jedna z inicjatorek protestu pod Sejmem z 16 grudnia, przyjęłam decyzję parlamentarzystów, aby zakończyć protest, ze smutną rezygnacją. To było do przewidzenia. Polska Zjednoczona Partia Opozycyjna nie przetrwała nawet miesiąca – nie pozwoliła na to sama jej konstrukcja.
Choć z pozoru Platforma Obywatelska, PSL i Nowoczesna nie powinny mieć żadnych trudności w porozumieniu, bo przecież wszystkie trzy partie wpisują się w paradygmat chadecki i w gruncie rzeczy pod względem programu prawie się nie różnią, to w rzeczywistości właśnie dlatego nie mogą stać zbyt blisko siebie.
Opozycja konkuruje na śmierć i życie
Aby zapobiec zlewaniu się, działacze tych trzech formacji muszą robić wszystko, żeby się od siebie odróżnić, a to oznacza nieustanny konflikt i wykluczającą zaufanie wynalazczość coraz to nowych różnic. Jednocześnie każda z tych partii ma swoje korzenie w innym momencie dziejowym i przy innym układzie sił i interesów. Przy tak podobnych programach musi to wywołać konkurencję na śmierć i życie.
To dlatego z pozoru niezbyt trudne i dość oczywiste porozumienie partii w sprawie sejmowego protestu otrąbiono z takim entuzjazmem: przewalczenie wzajemnych animozji wymagało ogromnego wysiłku, który nie pozostawił miejsca na trzeźwą ocenę tymczasowości całej tej sytuacji.
Po drugiej stronie sejmowego płotu mamy między innymi Komitet Obrony Demokracji – ogólnopolski ruch społeczny, także mniej więcej chadecki, wyrażający niepokoje polskiego mieszczaństwa wobec naruszania porządku prawnego. Dziś sam drży w posadach pod ciężarem wewnętrznych nieprawidłowości. Co prawda niewielkich i łatwych do rozwiązania, ale związanych z konkretnymi osobami, a te nie potrafią zejść ze sceny, usunąć się w cień na czas wyjaśnień.
Zamiast spokojnie poczekać na wnioski z audytu finansowego KOD, Mateusz Kijowski… zorganizował sobie wiec poparcia pod Sejmem 11 stycznia. Właśnie wtedy, kiedy rozstrzygały się dalsze losy protestu parlamentarzystów, zapraszał na scenę swoich zwolenników i animował okrzyki w stylu „Murem za Mateuszem” czy „KOD to my” (w przeciwieństwie, jak można rozumieć, do KOD-u reprezentowanego przez nieradzący sobie z sytuacją zarząd, który nie wie, jak traktować jego słynne faktury).
Opozycja zaplątana w poszukiwaniu liderów
Nic dziwnego, że posłowie zrezygnowali z prób porozumienia i ostatecznie opuścili salę plenarną, na którą być może już więcej nie wejdą. Tak jak oni nie wyłonili spośród siebie lidera zdolnego utrzymać Ryszarda Petru w Polsce i stawić czoła obezwładniającej fali nadużyć, tak też KOD, największy w tej chwili sformalizowany ruch społeczny w Polsce, nie wyłonił liderów zdolnych zarządzić, że osoby skompromitowane, nawet jeśli we własnym mniemaniu skompromitowane niesłusznie, do czasu wyjaśnienia sprawy siedzą na ławce rezerwowych. I kropka.
Chadecka z ducha opozycja zaplątała się w poszukiwaniu charyzmatycznych liderów i zaczęła gryźć własny ogon. Nacisk na osobowości i odpuszczenie kwestii zasad sprawiło, że właśnie w kwestii obrony zasad jest niewiarygodna, choć tylko tym dziś powinna się zajmować.
Taką metazasadą – zasadą podejmowania działań dla zasady – jest solidarność. To symptomatyczne, że opozycja parlamentarna nigdy nie mówiła o solidarności, a tylko o zjednoczeniu. A przecież to solidarność pozwala wspólnie działać, a zarazem pięknie się od siebie różnić.
Brakuje solidarności
I właśnie solidarnej, a nie sztucznie zjednoczonej opozycji potrzebujemy: takiej, która występuje w obronie zasad, w obronie słabszych. W obronie tych, których kosztem PiS chce przeprowadzać „dobrą zmianę”: kobiet, mniejszości, wolnych duchów, drobnych przedsiębiorców, wreszcie polskiego środowiska. Opozycji, która rozumie, że nawet najzagorzalsi polityczni przeciwnicy czasami część trudnej drogi mają do przebycia razem.
Takiej opozycji i w Sejmie, i przed Sejmem było mało. Ale nie jest tak, że nie było jej wcale. W proteście ustawicznym pod sztandarami Obywateli RP oraz Kolorowej Opozycji udział brały i dziewczyny z Ratujmy Kobiety czy Czarnego Protestu, i Zieloni, i twardzi wolnościowcy; Ukraińcy i Ukrainki. I osoby niepełnosprawne.
Na składkowej wigilii spotkali się także ateiści i świętujący akurat chanukę Żydzi. Na Obywatelskim Sylwestrze bawiono się ponad podziałami: Czarny Protest, Obywatele RP, KOD, Strajk Obywatelski i politycy nawzajem życzyli sobie „zdrowia, szczęścia, demokracji”.
Ta energia solidarności w nas istnieje, tylko nie wybrzmiewa właściwie. Jest zakłócana przez jednostkowe ambicje, przekonanie, że trzeba za wszelką cenę grać na siebie i strach przed realną polityczną odpowiedzialnością. Zmieńmy to.