Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Ministra Macierewicza worek bez dna?

Macierewicz planuje wielkie zakupy zbrojeniowe. Policzyliśmy: nie wystarczy mu budżetu

Minister Antoni Macierewicz ma bardzo ambitny plan. I nierealny. Minister Antoni Macierewicz ma bardzo ambitny plan. I nierealny. MON / Flickr CC by 2.0
Budżet modernizacyjny MON nie jest w stanie unieść wydatków, jakie zapowiada Antoni Macierewicz.

Prawie bez echa przeszły zapowiedzi wydatków modernizacyjnych, jakie złożył minister obrony narodowej, stając do raportu przed premier Beatą Szydło. Gdyby Antoni Macierewicz rzeczywiście podpisał obiecane na 2017 rok kontrakty zbrojeniowe, to same zaliczki wyczerpałyby budżet na kilka lat do przodu.

Plan wygląda niezwykle ambitnie. Minister zapowiedział, że w tym roku chce zamówić dla wojska kilka od dawna potrzebnych systemów uzbrojenia, w tym trzy o strategicznym znaczeniu: baterie antyrakietowe Wisła, okręty podwodne Orka i wyrzutnie rakietowe ziemia-ziemia Homar. Dodatkowo Antoni Macierewicz chciałby zawrzeć umowy na dostawę 14 śmigłowców (dwa mają być przekazane wojsku do testów) przynajmniej dwóch typów. Obiecał też „przekazanie” miliarda złotych na obronę cybernetyczną, choć nie doprecyzował, w jakim trybie i konkretnie na co. Ale nawet bez tego miliarda budżet modernizacyjny MON nie jest w stanie unieść tych zapowiedzi, jeśli kontraktom nie będą towarzyszyć szczególne ustalenia co do ich finansowania.

Ile na zbrojenia chciałby wydać MON?

Bo policzmy: sam system obrony powietrznej i antyrakietowej średniego zasięgu Wisła to według szacunków MON wydatek rzędu 30–50 mld złotych. Tak przynajmniej w publicznych wypowiedziach koszt systemu określał odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia wiceminister Bartosz Kownacki. To największy, najkosztowniejszy i najbardziej wymagający technologicznie program Planu Modernizacji Technicznej wojska. Negocjacje trwają od lat, poprzedni rząd chciał wydać na Wisłę zaledwie 16 mld, ale szybko okazało się, że to koszt nierealnie niski i trzeba się liczyć z wydatkiem dwu–trzykrotnie wyższym. Na potrzeby tego artykułu przyjmę, że system kosztowałby nas 40 mld złotych.

Drugi w kolejności przewidziany przez ministra na ten rok byłby zakup trzech okrętów podwodnych. Tu w zależności od źródła padają kwoty od 6 do 9 mld złotych za same okręty – w kontraktach zawieranych na świecie jeden okręt podwodny takiej klasy, jakiej szuka Polska, kosztuje mniej więcej pół miliarda dolarów. W polskiej wersji mają one być jednak uzbrojone w wystrzeliwane spod wody pociski manewrujące dalekiego zasięgu, co w rezultacie może podwoić wydatek, bo oprócz pocisków potrzebny jest także satelitarny system ich naprowadzania. Na potrzeby tego wyliczenia przyjmę, że kupimy wyłącznie okręty za 7,5 mld złotych.

Rakietowa artyleria o zasięgu 300 km kupowana w programie Homar ma dać Polsce niespotykany potencjał uderzeniowy. 56 wyrzutni rakiet ziemia-ziemia to również koszt kilku miliardów, bo głównym wydatkiem jest tutaj cena pocisków. Ponieważ program jest mocno utajniony, nie wiemy, jaki miks rakietowy interesuje polską armię, a to on przesądzi o cenie. Zwłaszcza to, ile w ramach programu kupimy pocisków o największym zasięgu. Na potrzeby tego wyliczenia przyjmuję, że Homar to minimum 3 mld złotych.

No i wreszcie helikoptery. Wiadomo, że 50 Caracali miało kosztować 13,4 mld złotych – i to było dla rządu PiS stanowczo za dużo. Teraz przygotowywany jest zakup przynajmniej dwóch typów maszyn – dla wojsk specjalnych i marynarki wojennej. Jako pierwsze będą zapewne zamówione amerykańskie, choć pochodzące z polskiej fabryki, Black Hawki S70i. MON ma ich kupić 8 sztuk. Ostatni zawarty przez Sikorsky’ego kontrakt z Chile nieoficjalnie opiewał na 180 mln dol. za 6 sztuk, też wyprodukowanych w Mielcu. Kwoty nie podano oficjalnie, to ocena fachowych pism, wiadomo, że obejmowała części zamienne i szkolenie, też potrzebne polskiej armii, dla której byłby to nowy typ śmigłowca. Wychodzi po 30 mln dol za sztukę, co przy ośmiu daje nieco ponad miliard złotych, minimum – bo przecież trzeba będzie ustanowić centrum serwisowe dla tych maszyn, ich silników i wyposażenia.

Ale to nie wszystko, bo potrzebne są śmigłowce dla marynarki wojennej. Według doniesień części mediów MON skłania się ku dużym, trzysilnikowym maszynom AW-101. Minister Macierewicz mówił ostatnio o ośmiu śmigłowcach dla marynarzy, które miałyby odegrać jednocześnie rolę zwalczania okrętów podwodnych i ratowniczo-poszukiwawczą. To ważne, bo aparatura do wykrywania okrętów podwodnych i odpalania przeciw nim torped jest bardzo kosztowna.

A sam śmigłowiec – uznawany za najlepszą na świecie maszynę morską – jest też jednym z najdroższych. Kombinacja tych dwóch czynników sprawia, że w kontraktach ceny AW101 wahają się od ponad 25 do 80 mln dol. za sztukę. Czyli od 100 za wersje ratownicze do ponad 300 mln złotych za te do zwalczania okrętów podwodnych. Za osiem AW101 trzeba by liczyć przynajmniej 2,4 mld złotych. Nawet jeśli MON docelowo wybierze inny śmigłowiec, połączenie funkcji ZOP i SAR musi oznaczać bardzo kosztowną konstrukcję. Bo trzeba pamiętać, że zakup systemu uzbrojenia – nawet jeśli składa się na niego kilka czy kilkanaście maszyn – kosztuje o wiele więcej niż ich zsumowany koszt jednostkowy. Dlatego właśnie w przeliczeniu „na sztuki” jeden niedoszły Caracal miał kosztować ponad 260 mln złotych.

Kiedy MON zapłaci?

Sumując zapowiedzi ministra Macierewicza, kontrakty przewidziane do zawarcia w tym roku dają kwotę prawie 54 miliardów złotych, oczywiście obliczoną według przyjętych w tym tekście wartości. Tymczasem według oświadczenia MON z 1 grudnia 2016 r. cały budżet modernizacyjny na lata 2017–2022 ma wynieść 78 mld złotych, z czego na wydatki ujęte w Planie Modernizacji Technicznej – 61 mld.

Resort zaznaczał, że w najbliższych trzech latach, do roku 2019, zamierza wydać na nowy sprzęt i uzbrojenie ponad 24 miliardy. Plan ministra ogłoszony w zeszłym tygodniu przekracza ten harmonogram ponaddwukrotnie i to zaledwie w pierwszym roku obowiązywania. Wydatki Planu Modernizacji Technicznej przewidziane w budżecie MON na bieżący rok to 9,2 mld złotych.

Oczywiście nie jest tak, że za podpisaną umowę trzeba od razu płacić całą sumę. W przypadku do tej pory największej polskiej umowy zbrojeniowej, na zakup 48 samolotów F-16, podpisanej w 2003 r., płatności rozłożone były na ponad dekadę. Ostatnią należność zapłaciliśmy w 2015 r., co podniosło nam jednorazowo wydatki obronne do 2,2 proc. PKB, choć rata nie pochodziła wprost z budżetu MON. Należy oczekiwać, że podobny długoletni schemat będzie dotyczyć kilkukrotnie większej kwotowo umowy na system obrony antyrakietowej Wisła.

Ale każdy kupowany sprzęt wymaga wpłacenia zaliczki. Co do zasady wynoszą one 25 proc. wartości kontraktu. Jeśli wykonawca zostanie wybrany w trybie konkurencyjnym, to nie ma ograniczenia – można zapłacić i całą kwotę. Dotyczy to także umów międzyrządowych, czyli na przykład największej negocjowanej obecnie – na system Wisła. Zwyczajowa zaliczka na poczet kontraktu wartego 40 mld przekracza tegoroczny budżet modernizacyjny MON.

Innymi słowy: jeśli kupimy system obrony antyrakietowej i nie wynegocjujemy specjalnego trybu finansowania, to nie kupimy niczego więcej.

Skąd Macierewicz weźmie pieniądze?

A nawet jeśli Wisły nie kupimy, a jakimś cudem uda się zrealizować wszystkie pozostałe pozycje z listy zakupów ministra Macierewicza, to z będących do dyspozycji 9,2 mld złotych przynajmniej 3,5 mld zostanie wydane na zaliczki. Czy za resztę uda się finansować programy już będące w toku? W 2016 r. samych „dużych” umów podpisano na sumę prawie 10 mld złotych (Krab, Rak, Pilica, Piorun, JASSM-ER, pociski powietrze-powietrze, małe samoloty VIP, wyposażenie indywidualne dla OT), w toku są też duża umowa „czołgowa”, budowa okrętów Kormoran i Ślązak i wiele innych.

Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku Bartosz Kownacki mówił, że „realizacja programu modernizacji tylko w ramach »najpilniejszych i najprostszych« jego elementów, czyli na przykład śmigłowców uderzeniowych i systemu obrony powietrznej średniego zasięgu Wisła, doprowadziłaby do całkowitego wyczerpania środków finansowych”. Czy przez pół roku w MON zmieniło się postrzeganie ograniczeń budżetowych, czy minister Macierewicz znalazł worek z pieniędzmi bez dna?

Odpowiedź może być inna. Deklaracje z raportu składanego w obecności pani premier mogą mieć taką samą wartość jak wiele innych zbrojeniowych rewelacji ministra. Pamiętamy przecież jego zapowiedzi z początku października o dostarczeniu „do końca roku” dwóch śmigłowców Black Hawk i kupnie w sumie 21 sztuk z mieleckich zakładów w ciągu trzech lat. Pamiętamy też, że po kilku tygodniach sam Antoni Macierewicz pytany przez dziennikarza o aktualność tych planów, nie miał żadnego problemu ze stwierdzeniem, że „one nigdy nie były aktualne”. Pamiętamy też, jak mówił, że przyrzekł prezydentowi defiladę brygad Wojsk Obrony Terytorialnej, również „jeszcze w tym roku” (2016). Pamiętamy, jak w lipcu zapowiadał, że „do końca roku” (2016) sfinalizowana będzie umowa na system Wisła, która znalazła się w zapowiedziach na ten rok.

Zatem poczekajmy, aż zapowiedzi przejdą w zamówienia. Chyba że wcześniej ktoś chwyci za kalkulator.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną