Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Czy prezydent się postawi prezesowi?

Prezes PiS Jarosław Kaczyński i prezydent Andrzej Duda Prezes PiS Jarosław Kaczyński i prezydent Andrzej Duda Simona Supino / Forum
Minister z Kancelarii Prezydenta w rozmowie z „Rzeczpospolitą” podważa pomysł, którego orędownikiem jest sam Kaczyński.

„Zmiany w ordynacji wyborczej wejdą w życie od razu” – powiedział w weekend Jarosław Kaczyński o pomyśle ograniczenia do dwóch liczby kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

„Zmiany nie powinny obejmować ludzi, którzy dziś pełnią funkcje, gdyż jest stara paremia w prawie rzymskim: Lex retro non agit, prawo nie działa wstecz. Tutaj, gdyby była tak próba, myślę, że stanowisko pana prezydenta będzie jednak takie, że na to nie pozwoli” – skontrował po dwóch dniach prezydencki minister Andrzej Dera.

To bardzo ciekawy dwugłos. Prezydent, przepraszam za eufemizm, nie słynął dotychczas z blokowania pomysłów PiS. A tu jego minister w rozmowie z „Rzeczpospolitą” podważa pomysł, którego orędownikiem jest sam Kaczyński. Wcześniej podobne wątpliwości publicznie wysunął także Jarosław Gowin.

Prezydent ma naprawdę inne zdanie niż prezes?

Stawka jest wysoka. Samorządowa dwukadencyjność mogłaby się okazać wygodnym narzędziem, by wymienić zastałe kadry na swoich. PSL ma dziesięć razy więcej działaczy, w których uderzyłaby zmiana, niż PiS. A jeszcze są ci wszyscy wieloletni wójtowie i burmistrzowie, którzy startowali z własnych komitetów, ale bliżej im do ludowców niż do partii Kaczyńskiego.

Co się stało? Wielu wyznawców znajdzie zapewne teorie spiskowe, w myśl których mamy do czynienia z pospolitą ustawką (my ogłosimy, że chcemy ustawę, ty się odetniesz, wyślesz do Trybunału i wzmocnisz jego wiarygodność).

Istnieje też rzesza sierot po „prezydencie wszystkich Polaków”, który po wyborze na ten urząd nie tylko zrzekłby się członkostwa w partii formalnie, ale z partyjnych złogów oczyścił także umysł i serce. Ludzie ci, zwykle pełni dobrej woli, rozpaczliwie tęsknią za prezydentem, którego nie było i raczej nie będzie, a już na pewno nie w pierwszej kadencji.

Reklama